To akurat niech pokryją koszty związane z rezygnacją;)
Akurat te 30% wystarczy na opłacenie zaliczek i zrezygnowanie.
To ja z innej beczki - nie hajtajcie sie jak Was na to nie stać.
Oni chcieli kameralnie xD
Ogólnie to skoro mieli płacić, umowy powinny być na nich. Pytam więc jaki jest problem?
A YAFUD dla nich mocno xD
och... życzę Wam żeby Wasze marzenia się spełniły, niech ten dzień będzie dla Was cudowny :*
Zaufala rodzicom i pewnie umowy byly na nia. Nauczka na przyszlosc, zeby umowy podpisywal ten ktory placi, albo najpierw dal pieniadze. W ogole jesli chodzi o pieniadze, to trzeba miec ograniczone zaufanie.
A gdzie Ty niby wyczytałeś, że ich nie stać?
Stać ich, ale na małą imprezę, którą chcieli zrobić, a nie na coś takiego.
Właściwie to twoja rada powinna brzmieć: nie róbcie dużego wesela, jeśli was na to nie stać.
Sam ślub to niewielkie koszty (koszty administracyjne w USC + skromne stroje nupturientów). Nie trzeba być bogatym.
Jednak rodzice to jedne z nielicznych osób, którym się zazwyczaj ufa, od dzieciństwa.
Że nie wywalasz tyle hajsu w błoto.
Nigdy się chyba nie dowiem, o co chodzi z tzw. "wystawnymi ślubami". Że jak całe miasto się nie dowie, to się nie liczy?
A tak na poważnie - ludzie różnie rozumieją ślub. Dla niektórych jest to okazja do wielkiej imprezy, inni wielkich imprez nie lubią i nie chcą, a sam ślub, to dla nich bardzo osobista, wręcz intymna ceremonia. Jeszcze inni podchodzą do tego pragmatycznie i wolą mniejszy ślub, by zaoszczędzona kasę przeznaczyć np. na urządzenie wspólnego mieszkania, albo jakaś fajną podróż poślubna.
Dla mnie wystawne śluby, to po prostu próba zwrócenia na siebie uwagi i zaistnienia na chwilę, ale nie krytykuje ludzi, którzy uważają inaczej, bo to nie jest moja sprawa. Mój gust nie jest jedynym słusznym. Twój też nie, więc teksty w rodzaju "kameralnie, bo kochanka się nie dowie"zachowaj dla siebie.
Chodzi o zrobienie małej uroczystości zamiast wielkiego spędu całej rodziny.
Po pierwsze niektórzy nie lubią dużych uroczystości.
Po drugie często bywa tak, że osoby biorące ślub są na początku swojej kariery zawodowej albo wręcz jeszcze się uczą i nie mają oszczędności, a z różnych powodów nie chcą lub nie mogą naciągnąć rodziców.
Proste?
Co znaczy "wyrzucasz tyle hajsu w błoto"? Generalnie nikt nie przychodzi na wesele z gołą ręką. Wesele zwraca się średnio w ok 75%, aczkolwiek znam ludzi którzy zarobili na weselu. Więc nie rozumiem jak wyrzuca się hajs w błoto skoro i tak dostajesz niemałe pieniądze w prezencie. Ale fakt miałam podobne myślenie kiedy byłam w wcześniejszych związkach. Po 2-3 latach związku z mezem, ślub i wesele nagle zaczęło być naturalnym krokiem. Nawet nie liczyłam że pieniądze mam wydać, czy że ktoś mi przyniesie pieniądze. Liczył się fakt bycia z rodziną, wprowadzenia ukochanej osoby do rodziny i zapoznania z sobą rodzin.
Nie wiem czy przyszlo Ci do glowy - chyba nie bardzo - ze nie wszyscy maja ogromne rodziny i musza wynajmowac sale na 300 osob. Rozumiem Twoj punkt widzenia, ale przedstawiasz go w tak kategoryczny sposob, jakby Twoje postrzeganie bylo jedynym slusznym.
Ja bylam glupia i wywalilam kase w mieszkanie zamiast w slub i teraz o zgrozo mam gdzie mieszkac z moim lubym a slub wezmiemy kiedy bedziemy na to gotowi. A. I nie slysze jak janusz bije swoja zone;tyle przegrac...
Żeby "zarobić"na weselu, wpierw trzeba mieć z czego na nie wydać. Jak mają niski budżet, to nie będą robić wielkiego wesela za pożyczone pieniądze bo "huczna impreza, a przy okazji może się zwróci". Plus nie każdy chce tuzin osób. Niektórzy chcą tylko najbliższą rodzinę i przyjaciół, a nie ciotke co to widziała cię jeszcze jak byłeś w brzuchu matki, ale no nie można nie zaprosić
A ja chyba nigdy się nie dowiem, o co chodzi że ślubami w ogóle? Chcemy być razem - to jesteśmy. Rodzina i przyjaciele, z którymi utrzymuję kontakty na co dzień już dawno zna moją partnerkę i wie, kim ona dla mnie jest. Ciotka, którą widuję raz na pięć lat z okazji wielkiego zlotu rodzinnego - może ją swobodnie poznać za te pięć lat. I gdzie tu ślub potrzebny??
...ale każdy robi jak uważa.
Generalnie ja tak trafiłam z mieszkaniami 3-4 razy, a że mam płytki sen to przeszkadzają mi dźwięki np domofonu w sąsiednim mieszkaniu. Tylko się cieszyć że dobrze trafiłaś, my też w mieszkaniu mieliśmy super sąsiadów ale po kilku latach wprowadziła się inna rodzina i sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Uciesze sie jak na starość powiesz że zawsze miałaś super sąsiadów i nigdy ci nie przeszkadzali. Mi nie wyszło, wracam do mieszkania w domu. Co do ślubu, no cóż, każdy zaprasza tego kogo chce, ja zaprosiłam ludzi mi bliskich, a że bliżsi mi są sąsiedzi niż ciotka z drugiego końca kraju to zaprosiłam sąsiadów, poza tym ja utrzymuje więzi rodzinne, wysyłam kartki na święta, dzwonimy do siebie i często rozmawiamy, więc nawet 300km to dla nas nie jest za daleko. Nie utrzymuje kontaktów z tymi którzy nie chcą utrzymywać kontaktu. I na moim weselu była ta najbliższą rodzina. A moi rodzice oboje są jedynakami. Aa i na koniec dodam że nie znoszę narzekania typu nie stac mnie na to czy tamto. Jak cię nie stać to zrób coś żeby cię było stać, polecam takie myślenie bo powoduje że ma się więcej pieniędzy. Btw też byłam takim głupkiem który mówił że mnie na coś nie stać, potem przeskoczyła odpowiednia zapadka w mózgu i pozbyłam się myślenia biedaka, a zaczęłam zasuwać na swoje szczęście.
Przeczytaj kodeks rodzinny to się dowiesz o co chodzi z ślubami. Co do takiego myślenia jak twoje. Znałam taka parkę która była z sobą 12+ lat. Cały czas mówili że ślub nie jest im do niczego potrzebny. Rozstali się niedawno, ona przepadła, a on jest 7 miesięcy z inną i już mają obrączki, będą brać ślub. Chyba najbardziej jaskrawy przykład, aczkolwiek w różnych konfiguracjach ten schemat występuje u wielu znajomych. Najpierw długie chodzenie, pustka, trafienie na odpowiednią osobę i bardzo szybki ślub.
O z tym kodeksem rodzinnym to trafilas w punkt. Konkubinaty nie maja takiej ochrony prawnej jak malzenstwa. Polecam tez przeczytac kodeks cywilny, dzial spadki. Malzonek w I grupie dziedziczenia itd. Malo kto w Polsce pisze testamenty a potem okazuje sie, ze zyles z kims latami, budowales przyszlosc i nawet prawa do zachowku nie masz.
Nie trafiłam tylko czytałam i znam. Po drugie to czy ktoś ma prawo do zachowku i jaki procent tego zachowku, reguluje ilość osób uprawnionych do tego zachowku. Poza tym zawsze można założyć sprawę o podział majątku lub udowodnić w sądzie ze jest się do tego uprawnionym. Nie zawsze można wygrać taką sprawę ale często próbować warto.
Też się z tym zgadzam i ślub jest tak na prawdę tylko do spraw urzędowych. Bo do wielu rzeczy musicie być oficjalnie parą
Owszem. To jeszcze doczytaj kto jest uprawnionym do zachowku, bo niestety nie konkubent/konkubina. I to mialam na mysli piszac ze nawet zachowku nie dostaniesz. A to ile osob jest uprawnionych i jaka bedzie jego wysokosc to juz jest kwestia calkowicie poboczna, biorac pod uwage fakt nieposiadania o niego roszczenia.
Zachowku nie dostaniesz będąc w związku partnerskim, ale możesz wystąpić o spadek udowadniając na przykład że masz faktury na różne rzeczy lub jesteś współwłaścicielem. Warto w takim układzie brać faktury na wszystko. Poza tym zakładając sprawę spadkową możesz powołać na świadków np sąsiadów, którzy wiedzą kto i co. Minusem tego rozwiązania jest fakt że do sądu nie idziesz po sprawiedliwość tylko po wyrok, a z sąsiadami warto żyć dobrze.
Albo do posiadania jednej kobiety/jednego mężczyzny. Zasada jest prosta nie ty się oświadczysz kobiecie to zrobi to ktoś inny. Sama po sobie widziałam, wystarczyło że zmieniłam pracę, kolega po 3 tygodniach zaczął się inaczej zachowywać względem mnie. Wystarczy że kobieta będzie w słabszym nastroju, kolega będzie bardziej atrakcyjny bo nie łazi po domu w rozciągniętych gaciach i nie marudzi że znów zupa pomidorowa, a co za problem olać takiego gościa i pójść w coś nowego co daje nadzieję na rodzinę.
Bycie wspolwlascicielem to bycie wspilwlascicielem a bycie spadkobierca to inna bajka. W takiej sytuacji nie mozna mowic o spadkobraniu tylko o rozliczeniu ewentualnych nakladow na majatek spadkodawcy albo wspolwlasnosci przedmiotow wchodzacych w sklad spadku.
Tak czy siak bardzo niewielu ludzi pilnuje odpowiedniego dokumentowania transakcji, podobne zreszta problemy natury dowodowej moglyby wystapic w ramach spadkobrania malzonka po malzonku i ustalania co wchodzi w sklad spadku, z tym ze Twoja pozycja prawna jest silniejsza plus masz kilka udogodnien (np mozliwosc zachowania sprzetow domowych).
I dlatego, skoro chcecie kameralny, to róbcie kameralny. Też mam w planach taki - bez disco polo, wodzirejów, nawalonych wujków i dzikich pląsów starych ciotek. Najbliższa rodzina, piękny ogród i pyszny posiłek. Wsio. Polecam.
Najlepiej wziąć to 30% od teściów i pokryć z niego koszta związane z odwołaniem wesela
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Wera. Nie chce mi się logować. | 5.173.180.* | 21 Kwietnia, 2019 20:29
Że nie wywalasz tyle hajsu w błoto.