W szkole średniej byłam straszliwie, na zabój i w ogóle najbardziej na świecie (jak to w tym wieku bywa) zakochana w koledze. Takim z paczki, z którą to paczką chodziliśmy na imprezy, do kina, plenerowe piwko i takie tam. Któregoś pięknego razu, podczas imprezy u kumpla, który miał strasznie wielki dom, wygłupialiśmy się w salonie. W pewnym momencie wszyscy się czymś zajęli, a owoc mych westchnięć wziął mnie na ręce, spojrzał głęboko w oczy i powiedział, że teraz mnie zaniesie gdzieś w odosobnione miejsce, bo fajnie by było pobyć we dwoje. A ja co? Zamiast się ucieszyć, zgodzić i jeszcze raz ucieszyć dostałam napadu panicznego śmiechu, zaczęłam się szarpać i uciekłam. Efekt? Wzdychałam do niego jeszcze kawał czasu, a on się już do mnie nigdy nie odezwał. YAFUD. To jeszcze nie koniec- wszyscy myśleli, że do czegoś między nami doszło i była to straszliwa porażka, po próbie opowiedzenia co się stało kilku osobom odpuściłam sobie. Nikt mi nie uwierzył.«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Tajemniczy_Masturbator [YAFUD.pl] | 10 Lutego, 2016 01:05
O brania duszo! U mnie jest tak samo - stresująca sytuacja - śmiech. Mało pomaga w kłótniach, za to bardzo przy godzeniach.