Byłem kiedyś taksówkarzem. Nasza korporacja miała podpisaną dosyć długo umowę bezgotówkową z dużą zagr. firmą na przewozy Vip-ów. Dostałem zlecenie na odbiór jednego z nich z lotniska oddalonego o ok. 150km. Przyjechałem na lotnisko, postawiłem samochód na ogólnym parkingu i poszedłem z kartką z nazwą firmy do hali przylotów. Czekając na klienta, spojrzałem na swoją taksówkę, a przy niej stał już klient z walizkami, czekając na kierowcę. Ponieważ byłem z innego miasta, dodatkowo część z nas miała identyczne samochody, pomyślałem, że musiałem rozminąć się z klientem i poszedłem do samochodu. Nie kojarzyłem klienta z twarzy, więc upewniłem się tylko czy jest z danej firmy i pojechaliśmy. Podczas jazdy słyszałem jak klient dzwonił do kogoś z firmy i mówił, że już jedzie. Gdy dojeżdżaliśmy na miejsce dyspozytorka pyta mnie histerycznie: gdzie jestem, bo klient czeka na lotnisku. Powiedziałem, że właśnie z nim dojeżdżam. Okazało się, że tego dnia w odstępie 10 minut miało przylecieć dwóch Vip-ów. Dla drugiego zapomniano zamówić taxi, no ale przecież czekała na niego „moja taksówka”… Pierwszy przyjechał po jakimś czasie taksówką z lotniska, spóźniając się na ważne spotkanie. YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.