Musisz być strasznie brzydka....
Ale w czym to przeszkadza?
Widocznie "buk tak chciał". Masz za swoje.
Masz nauczke by swoich wierzen ( a nie racji) nie wcinac komus na sile, to kraj wolnowyznaniowy. To ze ty wierzysz w Boga nie daje ci prawa zmuszania innych do wiary w to samo.
ZonaSmutasa
Kraj wolnowyznaniowy? Tylko w teorii, niestety...
To teraz znajdz jakiegos ksiedza i spraw, by zrzucil habit. Bedzie rownowaga w przyrodzie zachowana :p
Założę się że on dalej nie wierzy, tak jak zresztą większość księży i równie dobrze praktycznie moglibyście nieoficjalnie dalej być razem...
może woli małych chłopców...
"Bóg tak chciał", "Niezbadane są wyroki Boskie"... Skoro wierzysz, to i w te słowa uwierz i nie jęcz.
Po Twoim poście widać jaka Twoja wiara. Tylko na pokaz, a nic, żeby samej pomyśleć.
Ludzie stosują się tylko do przykazań kościoła, a nie do przykazań Boga.
- Gdzie Bóg nakazywał uczęszczać na nauki przedmałżeńskie?
- Czy wiesz, że Bóg w Biblii ZAKAZUJE modlenia się do obrazów i figur? Mamy się modlić bezpośrednio do Boga, a nie do symboli. A co jest w kościele...? Dziękuję.
Czy wiesz, że wg. Biblii chrzcić powinno się dopiero dorosłe osoby, które ŚWIADOMIE wybierają wiarę chrześcijańską? Co to za wiara, która jest wyuczona, a nawet wpajana i wymuszana?
Myślcie ludzie, myślcie!
Skoro Jezus nauczał ludzi, to znaczy, że chciał, żebyśmy byli mądrzy, żebyśmy myśleli, analizowali postępowania swoje i innych, żebyśmy się rozwijali!
Prawda kwestionowania się nie boi. Więc kwestionujcie wszystko i przez to dochodźcie do prawdy.
Kwestionujcie nawet to, co już dawno przyjęliście za fakt i więcej tego nie roztrząsaliście.
"A Prawda Was wyzwoli".
@ant idź pukać do drzwi i nie zaśmiecaj rozrywkowych stron swoimi smutnymi wywodami...
gdzie taką dziewczynę znaleźć;)
teraz tylko chcą się puszczać:(
coraz ciężej o porządna:(
ANT
nie znam Cię, ale uwielbiam!
Jeżeli historia prawdziwa, to dla Ciebie rzeczywiście YAFUD troszkę..
Ale nie w tej sprawie pofatygowałem się żeby zamieścić swój komentarz. Śmieszą mnie Wasze wypowiedzi, w których mieszacie ją z błotem za to, że wierzy.
Uważacie wszystkich wierzących za ludzi natrętnych i 'dziwnych'. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie.
Wasza 'niewierność' staje się bardzo natrętna, a szczgólnie temu winien jest chyba internet. Staracie się za wszelką cenę przeciągnąć innych na swoją stronę. I robicie to w sposób co najmniej chamski.
I teraz dopowiem, coś co myślę, nie wiem czy tak jest, bo nigdy niczego nie możemy być pewni. Jeżeli kogoś to urazi, to przepraszam.
Moim zdaniem robicie to dlatego, że się boicie i jesteście leniwi. Ktoś kto 'zwyczajnie nie wierzy' jest neutralny. Wy jesteście przeciwni. Jesteście leniwi i nie chce się Wam chodzić do Kościoła, boicie się, że grzesząć rzeczywiście robicie źle, ale aby nie czuć się z tym źle szukacie popracia wśród internetu pełnego gimnazjalistów, którzy bez zastanowienia zacytują Wam fragmenty Bibli bez spojrzenia na kontekst, które mogą mieć przeciwne do zamierzonego zaczenie.
A co do trzymania dziewictwa do ślubu to myślę, że to piękna rzecz. Bez znaczenia czy ktoś wierzy czy nie, ale jest to wyraz pewnego szacunku dla wybranka, czy wybranki w przypadku mężczyzny. Bardzo dobry zwyczaj i godne pochwały w dzisiejszych, dość dziwnych i trudnych...
Smucisz stary i naginasz fakty. Dodatkowo ciężko sprecyzować, kto jest odbiorcą Twoich wypocin. Do kogo się odnosisz pisząc "Wy","Wam"? Uogólniasz, tym samym Twoja wypowiedź sprowadza się do pustego bicia piany.
AHAHAHAHahahahahahahahahahaha, poszczałam się ze śmiechu prawie.
@Grzesiek Niewierzący się boją? To chyba Wy, biedni ludzie (i nie ma znaczenia jakiej wiary) boicie się przyjąć, że po śmierci jest zwyczajny koniec, di end i nie ma żadnego życia, żadnego Boga, żadnej reinkarnacji, żadnych wiecznych łowów, czy w co Wy tam sobie wierzycie. Właśnie przez ten Wasz strach powstały religie. A to, że jakiś schizofrenik ubzdurał sobie, że Wielki Pan Bóg nagadał mu jak mają żyć ludzie nie jest ani odrobinę przekonywującym argumentem. Jezus zmartwychwstał tylko raz, Goku co najmniej pięć. Widać, która bajka lepsza...
Nyuno w praktyce to wszyscy wiedzą jak jest. To tajemnica poliszynela. Ale oficjalnie, wedlug papierow i konstytucji Polska jest krajem wolnowyznaniowym i nikt nie ma prawa nikogo ani ponizac, ani kpic ani w zaden inny sposob dyskryminowac go czy znecac sie psychicznie z powodu koloru skory, przynaleznosci etniczej, RELIGII czy pogladow politycznych.
Gratuluję! A teraz idź zlizywać śmietane z kolan.
Jestem nastawiony zdecydowanie anty-chrześcijańsko. Ale ANT zasłużył na piwko, polać mu!
"Czy wiesz, że wg. Biblii chrzcić powinno się dopiero dorosłe osoby, które ŚWIADOMIE wybierają wiarę chrześcijańską? Co to za wiara, która jest wyuczona, a nawet wpajana i wymuszana?"
@Ant : Nie wiedziałam, ale całkowicie się z Tobą zgadzam. Gdyby to zależało ode mnie pewnie nigdy bym nie została ochrzczona. Ludzie powinni mieć prawo wyboru, a nie od dziecka być zmuszanym do chodzenia do kościoła, na religię.
Tak właśnie to działa. Trzeba od dziecka indoktrynować, żeby potem mieć bandę ślepo podążających za głosem swojego guru baranów. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze (i władzę).
Kto mieczem wojuje, od miecza ginie!
Nawracanie - level asian.
Dobrze facet kombinuje. Lepiej zostać księdzem i chodzić do burdelu za pieniądze parafian niż czekać cholera wie ile lat, bo jakaś tępa dewota sobie coś ubzdurała.
Pozazdrościć Ci siły argumentów;) ciężko przekonać chłopaka by zaczekał z seksem do ślubu, nawet, gdy jest wierzący
@momo
to co, mial ja zgwałcić? Jesli dziewczyna nie chciała, to jasne,że czekał (jeśli mu zależało). Przecież to nie tylko jego decyzja, a obojga.
Powiem wam tak wielcy ateiści: niby tak strasznie bronicie prawa człowieka do wolności wyznania (czy też jego braku), a sami co robicie? Praktycznie na każdym portalu gdzie pojawia się temat wiary gniocie wyznawców różnych religii wyzywając ich od debili. Ja nie uważam się za dewotę, nie biegam co chwilę do kościoła ani nie bronię księży gdy dopuszczają się haniebnych postępków typu molestowanie, pedofilia itd (ba, uważam, ze powinni być sankcjonowani za to bardziej niż "zwykli"ludzie, gdyż oni są na pozycji "sług Bożych"i co więcej pouczają innych jak należy postępować). Jednak nie wstydzę się tego, że jestem katoliczką i mam do tego takie samo prawo jak wy macie prawo do bycia ateistami. Nie życzę sobie tym samym wyzywania wszystkich wierzących (a tym samym mnie) od głupoli. Ja nikogo z was od idiotów nie wyzywam choć mam odmienne od waszych przekonania i tego samego oczekuję w stosunku do siebie.
A co do indoktrynacji- trochę śmieszy mnie to, że krytykujecie za to Kościół. To samo wy robicie siejąc swoje poglądy w internecie. To chyba zrozumiałe, że jak ktoś uważa, że jego poglądy są słuszne to zależy mu by więcej osób je podzielało. Tym samym nie widzę nic złego w krzewieniu wiary wśród dzieci, o ile odbywa się to pokojowo, bez żadnych przymusów. A już tym bardziej jeśli chodzi o rodziców, którzy uczą wiary własne dzieci, bo skoro sami wierzą, że przyniesie im to życie wieczne to chyba normalne, że dla osób które są dla nich najważniejsze też tego pragną, nieprawdaż?
Niewiarygodne, ale śmieszne.
Za to Wy ludzie jesteście dziwni ze swoimi reakcjami
Niewierność jest natrętna? Ciekawe. Bo to właśnie przez niewiernych mamy dziwne święta kościelne, gdy wszystko jest pozamykane. Bo to właśnie przez niewiernych w Boże Ciało nie da się przejechać. Bo to właśnie przez niewiernych przed Bożym Narodzeniem (a radzę poczytać skąd wzięło się to święto) ceny w sklepach skaczą w górę i nie chcą opaść do Trzech Króli (no chyba, że kończy się termin albo towar zaczyna gnić). Tak, temu wszystkiemu są winni niewierni.
Czy wierzący ponoszą jakieś konsekwencje w związku z tym, że są również ludzie niewierzący? Jakie?
Bo z tego co widzę, to właśnie niewierzący muszą się dostosować do wierzących i przyjąć ich zachowania: Boże Narodzenie? Pięknie, chcę iść do pracy i nie mogę. Tracę dzień czy dwa, bo wierzący obchodzą święta. Podobnie rzecz ma się z innymi świętami. A jakie to są straty, jakie firmy muszą ponieść koszty to tego wierzący już nie widzą, nie?
Więc, Ty masz do zarzucenia niewiernym wyzwiska i opanowanie Internetu, ja zaś z kolei mam do zarzucenia wiernym również wyzwiska i opanowanie Internetu, a także to co wyżej napisałam.
Ale masz rację: jestem leniem i nie chce mi się chodzić do Kościoła. A czemu? Bo Bóg jest wszędzie. Nie muszę chodzić do Kościoła, żeby się pomodlić. Ba, czy Bóg chce kościoły? Czy Bóg chce te wielkie budynki, obrazy, ołtarze ze złota podczas gdy w samej Polsce jest tyle bezdomnych, ubogich dzieci, które nie mają co do buzi wziąć? Tego chce Bóg? Nie znam dobrze Biblii, ale czy to nie Bóg przypadkiem mówił, że nie należy się modlić do złotego cielca? A czymże jest kościół, jak nie złotym cielcem?
Widzisz te sprzeczności? Jaki się nasuwa wniosek? Że to właśnie sami wierzący nie żyją do końca tak jak przykazał im Bóg, ba, robią coś, czego on nie chce! I Ty masz czelność zwracać uwagę niewierzącym? Skoro sam chodzisz do kościoła, a więc do złotego cielca?
Takich sprzeczności jest wiele. A co do samego chodzenia do kościoła: to że stoisz w garażu, nie znaczy że jesteś samochodem. To, że ktoś nie chodzi do kościoła tak naprawdę nic nie znaczy. Kiedyś, dawno temu Kościół coś znaczył. Teraz jest to miejsce gdzie można spotkać znajomych, zobaczyć jak są ubrani, oblukać jaką fryzurę ma Pani Basia, i że ta spod 3 znowu ma wymiętą koszulę. Rewia mody, nie modlitwa. A co się dzieje pod kościołem to skaranie boskie. I po to mam co niedziele ruszać swój piękny tyłeczek? Żeby popatrzeć na ludzi pełnych egoizmu, hipokryzji i stare dewoty? Nie, podziękuję.
Kur... Ja to się zawsze rozpiszę... Szkoda że z taką łatwością nie idzie mi pisanie sprawozdań i projektów...
dragoness
Zadatki na hipokrytkę? Piszesz, że oczekujesz szacunku, ale nie szczędzisz sobie sama sarkastycznego sformułowania "wielcy ateiści". Dodatkowo uogólniasz. Pozwolę sobie zatem na parafrazę:
...nie wstydzę się tego, że jestem agnostykiem i mam do tego takie samo prawo jak wy macie prawo do bycia katolikami. Nie życzę sobie tym samym wyzywania wszystkich niewierzących (a tym samym mnie) od satanistów, niewiernych pogan, głupców i nieszczęśliwców. Ja nikogo z was od idiotów nie wyzywam choć mam odmienne od waszych przekonań i tego samego oczekuję w stosunku do siebie
Nie życzę sobie również szufladkowania mnie z innymi pseudo ateistami, tylko dlatego, że swoje jedyne doświadczenia na tym tle miałaś okazję zdobyć z przedstawicielami swojego wieku, prawdopodobnie takimi, którzy nie wierzą, bo to modne.
"A co do indoktrynacji- trochę śmieszy mnie to, że krytykujecie za to Kościół. To samo wy robicie siejąc swoje poglądy w internecie."
Ciebie trochę śmieszy krytyka indoktrynacji, mnie bardzo śmieszy fakt, że nie widzisz podstawowej różnicy w tych dwu zachowaniach. Ja, w internecie, wyrażam swoją opinię i liczę się z tym, że ktoś może mieć inną - nie będę go przekonywał do swojej opinii bo to nie ma sensu. Indoktrynacja natomiast, to wpajanie - jedynej, prawdziwej, słusznej, nieskalanej, niepodważalnej "prawdy", a kto myśli inaczej, ten jest w błędzie. Zatem, z całym szacunkiem, według mnie Twój powyższy argument jest, że tak kolokwialnie ujmę, z dupy wzięty. A może po prostu nie rozróżniasz terminu "własna opinia"i nie znasz definicji "indoktrynacja"?
"To chyba zrozumiałe, że jak ktoś uważa, że jego poglądy są słuszne to zależy mu by więcej osób je podzielało."
Nie wiem, w jakiej szkole tego uczą, ale wiem, skąd taki pogląd... wszak jesteś wierząca, to właśnie w takich kręgach funkcjonuje wyżej opisana przez Ciebie zasada. Ktoś, kto na prawdę uważa, że jego pogląd jest słuszny, ma głęboko w nosie, czy inni się z nim zgadzają. Ale komu ja to tłumaczę...
"Tym samym nie widzę nic złego w krzewieniu wiary wśród dzieci, o ile odbywa się to pokojowo, bez żadnych przymusów."
Zbliżasz się do osiągnięcia szczytu hipokryzji. No tak, w sumie nie możemy mówić o przymusie, gdy chrzcimy paromiesięczne dziecko... przecież się nie wyrywa i nie ucieka...
"A już tym bardziej jeśli chodzi o rodziców, którzy uczą wiary własne dzieci, bo skoro sami wierzą, że przyniesie im to życie wieczne to chyba normalne, że dla osób które są dla nich najważniejsze też tego pragną, nieprawdaż?"
Nieprawdaż. Rodzic jedyne do czego dąży, to do szczęścia swojego dziecka. To, o czym mówisz w realiach sprowadza się do narzucania własnych poglądów swojemu dziecku. Bo to, że np. według mnie czeka mnie życie wieczne po śmierci, o ile będę żył według określonych reguł, wcale nie musi oznaczać, że moje dziecko też w to wierzy. Co się stanie, gdy powstanie wiara, według której każdy, którego zabiję, według tej wiary będzie mógł się delektować wieczystym szczęściem i spokojem? Że spotkamy się w raju? Powiesz że to chore, że nie prawda - głównie dlatego, że w to nie wierzysz. I co z tego? Ja wierzę. Zatem zacznę postępować według swojej wiary i zabijać ludzi ze stoickim spokojem mówiąc im, że wybierają się do lepszego miejsca...
Chcesz być dobrym przykładem osoby wierzącej? Naucz się w końcu, że TWOJE poglądy powinny tyczyć się tylko i wyłącznie CIEBIE. I porzuć złe nawyki typu "im nas więcej, tym większa nasza racja", bo to jest na prawdę śmieszne...
Kot z obrazka, niewierny to może być mąż, chłopak czy dziewczyna. A niewierzący to inna bajka.Edytowany: 2012:10:10 10:16:20Edytowany: 2012:10:10 10:15:33
Ha, a wiedziałam że coś mi nie pasuje, ale nie wiedziałam co :) Dziękuję za uwagę, i przepraszam za pomyłkę, ale jakoś zasugerowałam się wpisem Grześka :)
Nie szkodzi :) Grunt, że nie obstawałaś przy błędnym określeniu :)
A tak do tematu religii...Mi osoby wierzące często argumentują mój brak racji (według nich) słowami o sądzie ostatecznym czyli stanięciu przed Bogiem i pójścia albo do góry albo w dół A mnie zastanawia, co będzie jeśli po śmierci nie będzie sądu, nie będzie nic? Jeśli osoby wierzące mają racje, to ateiści mają przekichane. A co jeśli ateiści mają racje?
Wtedy wszyscy mają przekichane.Edytowany: 2012:10:10 10:16:39
ZonaSmutasa
niewierny:
* odstępujący od czegoś (wyznawanych zasad, przekonań itp.), nielojalny wobec kogoś;sprzeniewierzający się czemuś, komuś
* niedowierzający komuś, czemuś;sceptyczny, nieufny
* u wyznawców jakiejś religii: niewyznający tej samej religii
Jeżeli chodzi o definicje powyżej to http://sjp.pwn.pl/slownik/2490157/niewierny_I
ZonaSmutasa
"osoby wierzące często argumentują mój brak racji (według nich) słowami o sądzie ostatecznym"
A jakież oni mogą mieć rzeczowe argumenty? Przecież wiara polega właśnie na tym, że nie ma dowodów, bo wtedy to nie byłaby wiara, tylko fakty :) A że utarło się, iż każdy, kto myśli inaczej, nie ma racji, to trzeba podeprzeć się zapisami z jakiejś książki...
Jeżeli po śmierci nie ma nic, to nikt nie ma przekichane według mnie. Po prostu kończy się życie i tyle - nie będziesz miała nawet jak rozpaczać, że to już jest koniec :)
Niewierny w sensie, że jestem niewierna Bogu, to owszem :) Moja polonistka była strasznie wyczulona na to określenie.
Ale jak się zastanowić, nienawidziła jak mówiliśmy "za kurtyną"albo "pod podłogą"zawsze miała inne bardziej "artystyczne"podejście. No nie ważne.
A ja nic nie powiedziałam o rzeczowych czy nawet potwierdzonych argumentach. Po prostu: Ich najsilniejszą bronią jest ten argument.
Co do tego wszyscy albo nie wszyscy mamy przekichane, to zależy z czyjego punktu widzenia. Ze strony osób wierzących, to wszyscy. W sensie, że wszyscy ludzie. A z punktu osoby niewierzącej albo właśnie agnostyka to sam znasz odpowiedź.
To miałam na myśli :)
Idiotycznym argumentem jest "im więce nas będzie tym większa nasza racja"
Coś takiego mnie rozbawiło prawie do łez.
Jeśli namówię milion osób by mówiły, że kolor zielony jest kolorem niebieskim, to według tej logiki, zielony jest kolorem niebieskim.
Czyli nie mają tak na prawdę argumentu. No ale rozumiem, że na coś trzeba się powołać, sam na ich miejscu miałbym nie lada problem z doborem jakiegoś sensownego zaplecza do dyskusji. Ale ja się nie znam, bo jestem głupim, zacofanym poganinem :)
PS. Zielony przecież jest kolorem niebieskim...Edytowany: 2012:10:10 11:04:09
A Katolicy nie maja pojecia skad sie wzial w ogole ich zwyczaj z choinka na swieta. Ze swietem zmarlych, skad sie w ogole wziela a raczej czym byla gwiazda betlejemska. Co bardziej mnie przeraza oni nie znaja biblii ( w sytuacje, historie, cuda i objawienia w niej zawarte przeciez wierza) w ktora wierza a ktorej sluchaja na mszy. Z przerazniem by sie zorientowali, ze to cos wiecej niz tylko fragmenty, doskonale wybrane przez ksiedza w czasie mszy.
Oni nie wiedza w co wierza i to mnie przeraza. Im ktos bardziej zaciety, tym mniej wie o tym. Ale zreszta to nic nowego. Dziwne jest ich podejscie, ze ateista jest morderca lub osoba ktora nie wyznaje zadnego systemu wartosci i nie ma moralnosci. Tymczasem zapytaj kogokolwiek "Nie zabijasz, bo to jest zle czy dlatego, ze przykazanie zabrania?"
Jeszcze nikt mi nie odpowiedzial: "bo mi przykazania zabraniaja"
Tak, jesli by patrzec pod takim katem to faktycznie zielony jest niebieskim. Ale na codzien mowisz, ze trawa jest zielona, a niebo jest niebieskie.
No chyba, ze cos palisz...
:)Edytowany: 2012:10:10 11:17:12
A no widzisz. Z tym mówieniem 'na co dzień' a propos trawy i nieba jest jak z wiarą co poniektórych (większości? :]) katolików. Wszystko pięknie, kościółek i różaniec, ale wybiórcze traktowanie dekalogu, łamanie go i potem odmawianie zdrowasiek w ramach pokuty.
Ale czemu się dziwić, to normalne, że przy takiej dozie hipokryzji, jaka jest w kościele, przejdzie ona i zacznie się udzielać jego członkom.
To już długo nie potrwa i kościół jest tego świadom. Żeby było ciekawiej sami kopią pod sobą dołek. Ostatnio będac w Polsce rozmawiałam z koleżanką, swoją droga bardzo religijna i pobożna dziewczyna. I owa dziewczyna przestała chodzić do kościoła. Jak ją zapytałam dlaczego, to odparła, że jej nie stać na 'potrzeby' koscioła jakich od niej (i tu najlepsze) wymagają(!) przy pensji 1500 zł/mcEdytowany: 2012:10:10 12:00:11
Jakim trzeba być debilem by czekać z seksem do ślubu... I wierzyć że czystość, jest najważniejsza...
Chyba wiem o co chodziło ZonieSmutasa: jeśli nie wierzysz w Boga, i Boga nie ma - to masz rację, jeśli jednak Bóg jest to spotka Cię miła niespodzianka.
Jeśli wierzysz w Boga, a Boga nie ma: czeka Cię rozczarowanie, jeśli jest: jesteś na to przygotowany, nie spotka Cię potępienie.
Ale tu są dwa błędy: jeśli Bóg istnieje i ja w niego nie wierzę: to jaka to niespodzianka? Potępi mnie i wyląduję w piekle.
A jeśli Boga nie ma: nic nas nie czeka, nieważne czy wierzymy czy nie, nie ma nic. Wtedy ani wierzący ani niewierzący nic nie osiągają, nie mogą powiedzieć: miałem rację. Po prostu umierają.
Chyba jednak nie zrozumiałaś :)
Podziel na chwilę świat na dwie części. Na ludzi którzy wierzą (w jakiegoś Boga. Nie ma znaczenia czy to Bóg, Jahwe, Allah) i na tych którzy nie wierzą.
Konflikt między obiema częściami trwa w najlepsze. Jedni nie wierzą, a drudzy straszą piekłem po śmierci tych pierwszych, za brak wiary.
w końcu nadchodzi ten dzień. Jedna grupa wie, że umrze i to koniec. A druga wierzy w zbawienie, w raj w niebo. I teraz...wszyscy ci ludzie umierają i to koniec. Nic więcej. Całą wiarę, całą nadzieję jednocześnie trafia szlag, bo nie jest to czego oczekiwali.
A teraz grupa wierząca ma rację. I Bóg, raj, piekło i niebo naprawdę istnieje. Istnieje także sąd ostateczny.
Więc po śmierci, Twoja świadomość (czyli Ty) stajesz przed obliczem Boga. On włącza Ci jakiś filmik całego Twojego życia, uznaje, że grzeszyłaś i lecisz w dół.
To w takim wypadku niewierzący mają przechlapane :D Bo ich świadomość (czyli dusza) żyje, zdaje sobie sprawę z tego co myślała wcześniej za życia i co jest teraz...I ma przekichane :D Bo zamiast nicości idzie wprost do kotła.
Więc niby bezpieczniej jest wierzyć, bo nic się nie traci, a można zyskać?
Ale.
Nadchodzi dzień końca. Nie ma Boga.
Niewierzący: kaput i tyle.
Wierzący: również.
Nic się nie wali, żadnej wiary szlag nie trafia. Czemu? Bo to śmierć. My już nie czujemy, nie obchodzi nas co się dzieje z naszym ciałem. Nic się nie dzieje. Lądujemy w ziemi i to koniec. Wierzących nic nie spotyka: żadne rozczarowanie, nic, bo nie czują, bo nie żyją.
Oznacza to, że wierzący zmarnowali całe swoje życie słuchając bzdurnych przykazań kościoła, ale nic z tego nie mieli. Niewierzący za to szaleli, uprawiali seks przed ślubem, zakładali gumki, pili, palili, przeklinali, mieli tysiąc panienek. I tych i tych, czeka to samo. Zakładając że Boga nie ma. I właśnie takim życiem, zgodnym z kościołem, zgodnym z wiarą wiele tracimy, jeśli Boga nie będzie.
A jeśli Bóg jest a ja jestem niewierząca, to obiecuję poprawę, przepraszam go, i powinien mnie ułaskawić. Bóg podobno jest miłosierny, łaskawy, litościwy. Nie zlituje się nad moją duszą? Czemu? Czyżby to była bujda o tej jego wspaniałomyślności?
A jeśli Bóg, mnie, niewierzącą ułaskawi, to czemu mam sobie odmawiać seksu przed ślubem? Po co mam co niedziele lecieć do kościoła? Czemu mam zachodzić w ciążę i mieć 10 dzieci?
Wychodzi na to, że bycie niewierzącym jest bardziej opłacalne. Mogę bezkarnie pić, palić (nie zabijaj), spać ze swoim facetem przed ślubem (nie cudzołóż), mogę ściągać piosenki z neta (nie kradnij), mogę nie chodzić do kościoła (pamiętaj aby dzień święty święcić), i mogę oglądać się za facetami koleżanek (nie pożądaj żony bliźniego swego) jak również mogę im zazdrościć samochodu (ani żadnej rzeczy która jego jest).
Wierzący oczywiście również mogą to robić, jednak to grzech, mają wyrzuty sumienia. Ja nie mam. A Bozia i tak mnie ułaskawi. :)
Jeśli Bóg się nade mną nie zlituje, nie ułaskawi mnie, to znaczy że wcale nie jest miłosierny, litościwy, wyrozumiały i wspaniałomyślny.
To by znaczyło, że jest wrednym ku...
A wiesz co? Nie chcę Boga wrednego ku... Wolę iść do piekła. Z dwojga złego wybieram mniejsze zło. Bo zamiary diabła, szatana, czy tam Bezlebuba są znane: on jest po prostu zły, ale nie oszukuje, sprawę stawia jasno. Głośno mówi: ej, jestem zły.
A Bozia co? Krzyczy tubalnym głosem: jestem dobry, jestem wspaniały, jestem miłosierny, ale Ty wredna owieczko spadaj do piekieł? To jest dobroć? Nie da mi szansy poprawy? Podziękuję.
Nyuno, właściwie można tak założyć. To jest tzw. Zakład Pascala.
I część osób chyba źle mnie zrouzmiała, może ja niejasno się wyraziłem. Nie chciałem nikogo obrazić, tylko poznać inne poglądy, poznać Wasze zdanie. Jeżeli kogoś uraziłem to przepraszam.
Prawda jest taka, że na chwilę obecną wszyscy mamy jednakową rację i za życia pewnie się nie dowiemy, kto dokonał trafnego wyboru.
Możemy jedynie dyskutować, korzystać z źródeł pogłębiać wiedzę i różnych kierunkach i argumentować swój wybór. Tylko to nam w tej kwestii pozostaje.
Co do przyjmowania Sakramentu Chrztu przez dzieci to wiadomo, że one wtedy wpływu na to nie mają, ale nie jest wielkim problemem 'wypisać' się z tego.
Ktoś wspomniał też, że tylko w teorii Polska jest państwem wolnowyznaniowym. Ja myślę, że w praktyce też takim państwem jest. Ateistów się nie pali, Meczety się buduje. Wybór mamy ogromny.
ZonaSmutasa, wspomniałaś, że ona narzuciła mu swoje wierzenia. Przecież na siłę mu nic nie robiła. Powiedziała, jak ona chce, on mógł przyjąć to lub ją zostawić.
I wiecie... nigdy nie możemy być pewnymi czegokolwiek, możemy tylko dyskutować :)
Dlaczego ja mam się wypisywać z czegoś, do czego się nie zapisałam?
No sorry, z jakiego niby prawa to wziąłeś? Kto mnie ochrzcił? Ja sama? Nie. Ja żadnej "umowy"z kościołem nie zawierałam, więc dlaczego muszę się wypisywać?
"korzystać z źródeł pogłębiać wiedzę i różnych kierunkach"- jakie wiarygodne źródła masz na to, że Bozia istnieje?
Naspiałem tylko, że jeżeli komuś przeszkadza, że został ochrzczony za dziecka i źle mu z tym to może zrezygnować i był pełnoprawnym ateistą :)
Mam takie same źródła za jak i przeciw
A mi przeszkadza, że kościół bez mojej wiedzy zawarł ze mną wieczny kontrakt, z którego nie tak łatwo się wypisać. No, ale nie od dziś wiadomo, że księża akurat na wiek nie zwracają uwagi...
Naprawdę masz źródła wskazujące że Bóg istnieje? Zeznania świadków, fotografie, byle co.
Nie jest trudno się 'odchrzcić'. Pedofilia, o której piszesz to jest rzeczywiście złe i pedofilów należy karać moim zdaniem kastracją. Z tym, że nie słuszne jest mówienie, że każdy ksiądź jest pedofilem.
Tak samo błędne moim zdaniem jest negowanie istnienia Boga tylko dlatego, że trafia się złych księży.
A o przyjęciu Chrztu zadecydowali Twoi rodzice, a nie Kościół.
A źródła Boga? Pominąłeś tę kwestię.
Więc, żeby było jasne: zawierana umowa dotyczy A, podpisują ją B. Osoba A jest niepełnoletnia, bez świadomości, bez zdolności do czynności prawnych, po prostu nie myśli.
Owszem, jest takie coś jak opiekun prawny, pełnomocnictwo, ubezwłasnowolnienie. Jednak w tych przypadkach umowa dotycząca osoby A, podpisywana jest przez osobę B.
W przypadku kościoła umowa dotycząca A podpisywana jest przez A. Za zgodą B, ale jednak przez A.
Rozumiesz? Czy znasz jakąś instytucję poza kościołem która tak robi? Nie. Nikt tego nie robi, bo to jest karalne. Zwłaszcza, że zawierana umowa nie zawsze jest na korzyść strony która ją zawiera. Ale czy o tym ktoś mówi? Nie.
Nie wydaje mi się, żebyś dużo wiedział o apostazji. Trzeba się z tym nalatać. I znowu pytanie: czemu ja mam latać, jak ja o tym nie decydowałam? Muszę podać powód: w normalnym prawie zrywam umowę i nikogo nie obchodzi powód. Rezygnuję po prostu z umowy, a tu jeszcze chcą powód. Świadkowie? Przecież to moja własna, prywatna sprawa. Może nie chcę, by ktoś o tym wiedział? Warto też dodać, że nie zawsze udaje się wyjść z kościoła: kościół może odrzucić wniosek, czy też oświadczenie, jak kto woli, ba, oni się tego boją, unikają tego.
Niby czemu nigdy się o tym nie mówi? To nie jest zabronione. Widzieliście kiedyś ogłoszenie mówiące o procedurze wypisania się z kościoła?
Grzesiek
Tutaj chyba nikt się nie bulwersuje, ja bynajmniej, ale sądząc z wypowiedzi innych, to oni też raczej tylko przedstawiają swój punkt widzenia.
"Ktoś wspomniał też, że tylko w teorii Polska jest państwem wolnowyznaniowym. Ja myślę, że w praktyce też takim państwem jest. Ateistów się nie pali, Meczety się buduje."
Ja byłem tym kimś. Ta praktyka, o której mówisz, odnosi się w Twoim pojęciu tylko do rzekomej wolności wyznawania. Bo o ile w praktyce ateistów się nie pali, o tyle święta kościelne (katolickie) są w kalendarzu na czerwono, są dniami ustawowo wolnymi od pracy, dodatkowo Kościół Katolicki ma udział w dosłownie każdym wydarzeniu publicznym, takim jak obchody uroczystości państwowych. Już samo powyższe powoduje, że omawiana przez ciebie "praktyka"jest delikatnie mówią kulawa, a gdy do tego dodamy różne hordy moherów (wiem, że przykład może ekstremalny, ale dobrze oddający sytuację) czy innych zagorzałych "katoli", którzy "odmieńców"wytykają palcami, okazuje się, że rzeczona "praktyka"jest niestety praktyką teoretyczną.
Jeżeli chodzi o Zakład Pascala, to nie do końca zgodzę się z twierdzeniem, że wierząc nic się nie traci, a można jedynie zyskać. Chociażby dlatego, że prawo kościelne wynikające z widzimisię samego Kościoła jak i Biblii, nakłada na sumienie człowieka wiele restrykcji, co można poniekąd w skrócie przetłumaczyć, że nie można korzystać z życia w pełni.
Akt apostazji wbrew pozorom nie jest taki prosty, bo wymaga sporo więcej, niż wizyty u proboszcza. Dużo łatwiej wstąpić w szeregi tej armii boga, aniżeli je opuścić. Dodatkowo, moim zdaniem sztuczne nabijanie statystki "wierzących"jest zagraniem typowo kapitalistycznym. Wychodzi na to, że lepiej Kościołowi wyjść z założenia, iż komu będzie zależało na wypisaniu się, to się wypisze, niż założenia odwrotnego - komu będzie zależało, to dorośnie i się ochrzci.
tak gadacie o tym, że w święta pozamykane wszystko... ale w szkole na pewno byliście wdzięczni za to, że było wolnego więcej dzięki... tak, dzięki chrześcijańskim świętom.
i tak, wiem skąd wzięły się poszczególne święta, zdaję sobie sprawę z tego, że nasze święta to zlepek innych, wybranych kiedyś tam.
jak tak się nie podoba to otwórzcie własny sklep i siedźcie w nim cały rok, bo przecież ateiści nie obchodzą świąt. ja chętnie bym porozmawiała z jakimś ateistą, ale tylko jeden spośród tych, których znam rozmawia inaczej niż "a udowodnij mi, że Bóg istnieje"(brzmi znajomo?) albo "chrześcijanie i inni wierzący to sami idi.oci". do mnie to nie trafia. ja szanuję wiarę/niewiarę innych ludzi.
@kot... pretensje to możesz mieć do swoich rodziców, bo to oni zadecydowali o Twoim chrzcie. mówienie, że Bóg skoro jest miłosierny to powinien wybaczać wszystko, wszystkim to idiotyzm. skoro ja jestem cierpliwa to mam pozwalać każdemu gadać/robić co chce? jak nie to będę k...? ano tak to nie działa.
Hehe, nie lubisz jak niewierzący mówią: wierzący to sami idi.oci, ale sama nazwałaś idiotyzmem to co napisałam, chociaż ja przedstawiłam tylko swoje zdanie, a właściwie myśl, przemyślenie, które (uwaga) nie musi być dobre, nie musi być trafne.
Zrobiłaś to, czego właśnie tak nie znosisz. Hipokrytka.
Masz za swoje, głupia dewotko.
Gdyby istniał zbiór praw i zasad yafuda, to zasadą numer 1 by było:
1. Jeśli yafud dotyczy religii, muzyki lub polityki, spodziewaj się w komentarzach wojny pokemonów.
Ch*jowe. Ślub kościelny jest bezsensu. Seks dopiero pomałżeństwie też jest ch*jowe - to tak jakbyś kupiła buty bez przymierzania ...
Seks nie jest wszystkim, ale czasem dużo znaczy w związku ...
Sytuacja wzięta z kazania ks. Piotra Pawlukiewicza :)
@kebab nie po małżeństwie tylko po ślubie;)))
Skończcie już, bo nastukaliście ponad 60 postów, które przestały mieć jakikolwiek sens. Ile można się przekrzykiwać, pogadajcie z księdzem w gimnazjum na zajęciach>
Kot z obrazka, tak! Dokładnie o to chodzi. Możesz pić, palić, uprawiać seks przed ślubem, gwizdąc czekoladę z biedronki. Robisz to co uważasz za odpowiednie dla siebie, jednocześnie nie krzywdząc w ten sposób nikogo. Nie mówię tu o zabijaniu czy gwałceniu nie popadajmy w skrajności. Powiedz czy łatwiej będzie ci żyć nie wierząc i uprawiając seks z np. chłopakiem i nie przejmując się tym co powiedzą ludzie i co powie ksiądz, czy będziesz się kryła z w pełni normalnymi potrzebami i wstydziła się swojej seksualności?
Bóg jest miłosierny? Kościół tak mówi. Ale w bibilii jest, że gniew Boży za właśnie wielbienie obrazów, modlnie się do figur czy jakichś budynków będzie karane bodajże do 3 pokolenia.
Kazał iść ludziom i mordować wszystkich którzy (od razu zaznaczam, że już nie pamiętam jak dokładnie brzmiał ten fragment) są takim narodem lub nie przyjmują tej wiary. Mordować mężów, braci, kuzynów, córki, żony, matki i ojców w ramach ukarania ich. Więc coś z tą jego miłosiernością jest nie tak. Podliczmy: Plagi egipskie, morze czerwone, arka noego, adam i ewa i wymieniac mozemy do rana.
Zastanów się: Czy ty mając wszechpotężną moc, zabijesz powiedzmy 20 tysięcy ludzi, zupełnie niewinnych, dobrych, porządnych ludzi, w jakimś trzęsieniu ziemi, bo masz taki kaprys? Ja myślę, że chyba nie. Bo dla człowieka życie to wartość największa.
A dzieci zamiast odrobić lekcje dalej się o wiarę kłócą. Że też wam się to nie znudzi... Kompleksy jakieś macie czy co, że musicie wszystkim na siłę wciskać swoje racje? Nie można już yafuda skomentować, który ma coś wspólnego z wiarą bo zaraz wielka burza. Oderwijcie się od kompa i idźcie highlifować (jeśli macie z kim).
@Nyuno
Nie mam pojęcia dlaczego obraża Cię to, że napisałam o Tobie „wielki ateista”. Przecież ateistą jesteś. Piszesz, że nie życzysz sobie wyzywania niewierzących od „satanistów, niewiernych pogan, głupców i nieszczęśliwców”- czy ja w którymkolwiek fragmencie mojego wcześniejszego komentarza nazwałam tak Ciebie czy innych podzielających Twoje poglądy? Nie wydaje mi się, bo nie mam w zwyczaju nikogo tak określać. Nie zamierzam też nikogo przekonywać, że Bóg istnieje i przedstawiać na to dowodów. To Twoja sprawa, że nie wierzysz w Boga i mi nic do tego.
Co do tematu indoktrynacji w Kościele- chodziło mi o to, że nie widzę nic złego w tym, że rodzice przekazują swoim dzieciom wiarę. Czy Ty swoim dzieciom nie przekażesz, że wg Ciebie Boga nie ma? Tam samo jak przekonania religijne rodzice uczą dzieci innych pożytecznych ich zdaniem rzeczy. To czy uznać to za słuszne poglądy dzieci osądzają same gdy dorastają. Nie wiem czy Ciebie rodzice uczyli wiary, a jeśli tak to sam widzisz, że to, że Cię uczyli nie znaczy, że Cię do niej przekonali. Każdy ma wolny wybór. Ja choć jestem wierząca nie zamierzam Ciebie przekonywać, że to ja mam rację. Wierz w co chcesz, to nie moja sprawa w co Ty wierzysz, bo ja odpowiadam tylko za swoje czyny.
Poza tym wcale nie powiedziałam, że im więcej osób podziela jakiś pogląd tym większą mają rację. Powiedziałam tylko, że każdemu zależy, by jego poglądy podzielało jak najwięcej osób. To trochę co innego. Nikt nie chce być uważany za odmieńca, wielu ludzi lubi otaczać się osobami o podobnych poglądach. Nie widzę też nic dziwnego w tym, że wyrażając swoje poglądy szukamy poparcia wśród rozmówców. Ja nie odpowiadam za innych katolików, którym zdarza się usilnie przekonywać o istnieniu Boga i toczyć walki na argumenty z ateistami. Ja tego nie robię i wolałabym żebyś rozliczał mnie tylko z moich czynów, a nie z czynów innych katolików.
Co do chrztu- również uważam jak Ty, że każdy powinien przyjmować chrzest świadomie i dobrowolnie, nie zaś jako dziecko, gdy nie podejmuje o tym decyzji. Jednak w Kościele katolickim jest inaczej i nic na to nie poradzę. To że jestem katoliczką wcale nie oznacza że wszystkie zasady panujące w Kościele uważam za dobre. Mówiąc o krzewieniu wiary wśród dzieci nie myślałam o chrzcie, lecz o uczeniu modlitwy, lekcjach religii itp. Rodzice mogą uczyć dzieci różnych rzeczy i dopóki nie są to rzeczy szkodliwe społecznie nie widzę nic złego w takim przekazywaniu swoich przekonań. To że rodzice Ci coś przekazują nie znaczy, że musisz ich słuchać. Będąc dorosłym człowiekiem weryfikujesz nauki rodziców i sam decydujesz w co wierzyć, a w co nie. Jeśli rodzic Ci przekazuje swoją wiarę nie robi tego by Ci zrobić na złość, ale dlatego, że jest przekonany, że dzięki temu przybliży Cie do zbawienia. Ale to Ty jako dorosły człowiek oceniasz czy chcesz wierzyć w to co Twoi rodzice. Jeśli Twoi rodzice Cię zmuszali do przyjmowania swojej wiary to Ci współczuję. Moi mnie po prostu uczyli, a to, że zdecydowałam się nadal być katoliczką to mój wybór a nie ich.
Rzeczy szkodliwie społeczne (odnoszę się do postu wyżej) które są uczone przez rodziców na podstawie praw obowiązujących w kościele:
kościół zabrania seksu przed ślubem i używania gumek. No nie ukrywajmy, że seks ma ogromne znaczenie w związku i bez niego związek raczej się rozpada. Jednak kościół też, zabrania rozwodów. No, nie zabrania, ale sprawia że rozwody kościelne nie są fajną sprawą i są niebywale rzadkie (w porównaniu do rozwodów cywilnych).
I teraz pomyślmy: seks przed ślubem to zło. Zakaz rozwodów. Para się nie dogaduje, nie pasuje do siebie, ma się nawzajem dość, jednak mimo to jest ze sobą, bo kościół tak każe. Przez kościół właśnie ludzie niewłaściwie dobierają się w pary i są ze sobą nieszczęśliwi.
Zabezpieczenia: zabronione. Dozwolona metoda: kalendarzyk. Jednak w Biblii jest napisane, że kobieta ma służyć mężczyźnie i ma spełniać jego zachcianki, a więc i seks. Jak się chłopu chce to nie przetłumaczysz, że nie można bo dni płodne. Poza tym kalendarzyk zawodzi. Mamy więc ciąże. Ciąże, które są chciane (a jak, małżeństwo służy do robienia dzieci wg kościoła), jednak nie zawsze są to dzieci zaplanowane, i nie zawsze jest za co wychować te dzieci. A do czego to prowadzi? Bieda. Bieda, mająca wpływ na rozwój dziecka, na jego możliwości, na jego życie.
Według Ciebie to nie są rzeczy szkodliwe społecznie? Bo ja uważam, że są.
---
Żonka, to my się zgadzamy:) Tylko jakoś się nie zrozumiałyśmy.
Dodam też, co do Twojego ostatniego akapitu, że teraz również szerzy się zło, oszustwa, kłamstwa, i wiele innych, niedobrych rzeczy. I jakoś teraz Bóg nie pomyśli o tym, by zrobić ogólnoświatową plagę, jak kiedyś. Czyżby zabrakło sił? A może nic nie zabrakło, tylko nikogo nie ma? Do przemyślenia.Edytowany: 2012:10:10 21:58:04
Dragoness on napisał bodajże, że jest agnostykiem, a nie ateistą.
Kotku dokładnie tak jest! :):)
Niech pomyślę...Doktor Judym był ateista, a jednak ryzykował własnym życiem by pomagać i leczyć innych ludzi. Został z nimi by ich ratować za cenę nawet własnego. Przysięgał to własnemu sumieniu. I co? Nie zasługuje na ewentualny raj, bo jako człowiek popełnił błąd, bo nie wierzył, a Bóg istnieje, a istniał? Nie ma prawa dostąpić zbawienia w porównaniu z gościem, który ma slub kościeli, bije, pije, gwałci swoją żone, grozi jej, niszczy psychicznie ją i dzieci, ale co tydzień lata do kościoła i stosuje się do przykazań?Edytowany: 2012:10:10 22:07:25
@dragoness
Jedno pytanie, które mnie strasznie nurtuje. Jak możesz wierzyć w Boga i nie chcieć nawracać ludzi? Ja, owszem, toleruje każdego. Nie zmienia to faktu, że chyba nigdy rozmowa ma z ateistą nie zeszła na temat nawracania. Dlaczego- cóż, miłość bliźniego. Jak mogę nie poprowadzić błądzącego? Z mego doświadczenia wynika jedno: najwięcej na temat Kościoła i Boga mówią ci którzy o nim najmniej wiedzą. Jedyna ich wiedz na temat weiary to kilka wyrwanych z kontekstu twierdzeń na temat wiary, które po licznych znieksztłaceniach, braku wiedzy- spowodowały krytyczną opinię. MOżna rzec- ktoś jest ateistą, ma prawo, to jego wybór. Można rzec- moje dziecko właśnie wejdzie pod samochód, ma prawo, jego wybór. Co zrobię- ateiście postaram się wyjaśnić co nieco na temat Kościoła(prawdziwa interpretacja Biblii, wpływ Prawa Kościelnego na wiarę, DOWODY, PODKREŚLAM, DOWODY NA ISTNIENIE BOGA- np. zaświadczenia, badania i obdukcje po licznych cudach- np. odrośnięcie nogi po 3 latach kalectwa, potwierdzone opinią zespołu lekarzy i świadectwem setek osób), a dziecko nawróće sprzed auta i wyjaśnię mu, jak to by się dla niego skończyło. Jednak w/w sytuacje nie są w pełni analoggiczne- 1. sprawa zbawienia jest ważniejsza od życia, 2. To raczej nie jest małe dziecko. To takie dziwne, które nie nauczyło się niczego, nawet porządnie chodzić, ale jedynie pyskować. I w pyskowaniu jest szalenie dobre. Kiedy zabronisz mu wchodzić pod samochód oskarży cię o nietolerancje, nawracania siłą, przytoczy wszystkie najgorsze argumenty przeciw tobie- co tam, że zna tylko te przeciwko tobie, co tam, że żadnego nie rozumie;co tam, że nie zna kontekstu- ON JEST PRZECIEŻ OBROŃCĄ PRAW WARSTWY UCIEMIĘŻONEJ! nOWOCZESNYCH, KTÓRZY MAJĄ WOLNOŚĆ, MAJĄ PRAWO DO WSZYSTKIEGO!!! NIKT MU NIE BĘDZIE GŁOSIŁ ŚREDNIOWIECZNYCH POGLĄDÓW, ŻE SIĘ NIE WCHODZI POD SAMOCHÓD, ON MÓWI NIEEEEE!!!! Zmieniłem zdanie, to było całkiem fajne porównanie- doskonale ukazuje punkt widzenia kochanych ateistów w konfrontacji z moim i mych braci w wierze. A, jeszcze ciekawostka:
Czy wiesz że... Większość ateistów używa prawa do wolności wyznania itp. tylko po to, żeby nie konfrontować swoich poglądów z katolikami? Czemu? Może wiedzą, że nie mają racji, ale nie podejmą żadnych kroków z lenistwa? Może boją się obalenia swoich tez, powołując się na WOJNĘ O WOLNOŚĆ!? Może są czasem przestraszeni, że istniały pewne argumenty, na których zbudowali swój świato pogląd, a które zostały zburzone przez chrześcijanina w kilka chwil?
A dla cwaniaczków i kozaków: Proszszsz bahdzo, powiedzcie co tam ciekawego wiecie o Kościele, a ja może was trochę naprostuje...
@ kochany kotku z obrazka
wystaw łapkę, bo właśnie przybijam ci piątke. Dziękuje za tak doskonały przykład niewiedzy na pewne tematy. Z pewnością bardzo rozwiną się obalając twe tezy. Już za chwilkę, albowiem chciałbym powstrzymać nadchodzącą explozję pęcherza. W tak zwanym międzyczasie- przygotuj się do dyskusji, np. zinterpretuj Biblię( no bo mówisz- Biblia mówi...) w całości, zgodnie z oficjalną nauką, z użyciem dużego zasobu wiedzy itd. Itd- no przecież znasz zasady prawidłowej, nieprowadzącej do błędów interpretacji Biblii, skoro o niej piszesz? no pewnie że znasz, masz to w małym palcu. No to chwilka i zaraz sobie pogadamy.
Mam z Tobą dyskutować na temat mojego zdania?
Przecież to nie ma sensu. Wyrażam tylko swój pogląd i staram się zrozumieć poglądy innych.
NIGDZIE NIE TWIERDZĘ ŻE MAM RACJĘ, i nie życzę też sobie, żebyś Ty twierdził że jej nie mam.
Przykro mi, ale o tym kto ma rację dowiemy się po śmierci.
Jeśli Bóg istnieje to pogadamy sobie w niebie, bo jestem dobra i tam trafię, mimo wszystko.
Jeśli Bóg nie istnieje to pozostaje mieć nadzieję, że zostaniemy zombiakami, obalimy parę flaszek na cmentarzu jak Marcel i pofilozofujemy sobie na te tematy.
A zadałeś pytanie, co wiem o kościele. Wiem, że według prawa kanonicznego ksiądz nie ma prawa żądać opłaty za czynienie swoich powinności. Nie ma prawa żądać "co łaska"za pogrzeb, ślub, chrzest. Wiesz, że są już oficjalne cenniki? Są parafie, gdzie taki cennik jest wywieszony przy ogłoszeniach parafialnych. Z miejsca mogę wymienić Ci kilka parafii (które znam, nie to że z telewizji czy coś) w których ksiądz nie dopuszcza dzieci do komunii jeśli... Jeśli coś tam. Różnie. Nie posprzątają mu ple__bani, nie wypielą kwiatków etc.
Może swoje nawracanie błądzących zacznij od tych księży, co? Bo to oni łamią prawo, a ja wierząc w co chcę niczego nie łamię. Ok? I wtedy pogadamy.
1. Związek rozpada się bez sexu. Kotek, nie załamuj mnie. To że masz słabą wolę, nie znaczy, że każdy taką ma. Jeśli związek się rozpada- rzekłbym tylko jedno- przerzuć się na prostytutki/masturbację. One ci nigdy nie odmówią. Możesz je traktować przedmiotowo, niektóre rzeczy do przyjemności to nawet są przedmioty. Jeśli jednak kochasz- może jestem kretynem, ale wierzę w miłość- to kochasz szczerze. Powiedz- twoją żona ma wypadek, leży w śpiączce, ty masz problemy jak cholera w pracy, sam utrzymujesz 7 dzieci. Na co ci taka żona? Zabij ją, to tylko ciężar( mówię o eutanazji). Ja rzekłbym: nie. Kocham. Przysięgałem- miłośc, wiernośc uczciwośc. Bez seksu? To tyko pokusa, kwestia siły woli. Jestem z kimś z powodu miłości, nie z powodu seksu. Znasz pewnie setki osób zdolnych do uprawiania sexu- a czy możesz być z każdą z nich? Odpowiesz- nie, bo są inne spraw, ale sex jest ważną. Czemu, pytam? Jeśli nie chcesz mieć dzieci, to tylko spełnienie pokusy, przyjemność. Naprawdę nie widzę problemu, dla którego koniecznie trzeba uprawiać seks przedmałżeński- ach, oprócz twej słabości. A czy imię chwili przyjemności można poświęcić... Cokolwiek? POza tym- społecznie- im bardziej sobie pozwalasz na seks z wielpoma osobami, tym brdziej tracisz zdolnośc do miłości, a więc swoje człowieczeństwo- skoro tak łatwo jest sypiać z kimś innym, to po co trzymać się jednej osoby? Przecież możesz ją rzucić! W ten sposób używa się przedmiotów, nie ludzi. Odmawiasz więc dziewczynie prawa do bycia człowiekiem. POkazujesz, że nic dla ciebie nie znaczy- w każdej chwili możesz wziąć inną. I
tu jest coś fajnego- miłość `bo` i miłośc `pomimo`. Kochasz ją bo jest ładna, bo seks jest fajny? Nie kochasz. Kochasz pomimo... (Czego? Wszystkiego!) mimo wszelkich trudności, trudu i zaangażowani. Wiesz, że nie ona jest dla ciebie, tylko ty jesteś dla niej, pokazujezz to na każdym kroku. Choćby cię nienawidziła, choćby cię zdradzała, piła, brała dragi, biła twe dzieci( tak, nawet dotąd sięga miłość!)- dalej kochasz, pomimo wszystkiego- kochasz prawdziwie. MIłośc jest absolutnie nieograniczona, patrz.- św. Paweł- hymn o miłości. Jeśli o tym nie pamiętasz- mówię Ci- nie żeń się, nie spotykaj się z dziewczynami. Żadnej nie będziesz kochał. Ale pamiętaj- ręka jest zawsze wierna...
Jak możesz do niej, bo to właśnie NIĄ jest Kotek, zwracać się jak do faceta? Wyobraź sobie, że myślimy czymś więcej niż faceci ( nie mylić z mężczyznami) fiu*tami.
Maleństwo maleństwo maleństwo, zanim podyskutujemy naucz się czytać ze zrozumieniem. Nie czytasz tego co piszę. Gdybyś czytał, wiedziałbyś, że jestem kobietą.
Taka dyskusja nie ma sensu. Będziesz wyrywał moje zdania z kontekstu i powtarzał je bez zrozumienia. Darujmy sobie.
Tak szczrze mówiąc, to nieraz mam wrażenie, że jakby niewierzący chciał się nawrócić i iść do kościoła to nie znajdzie się tam miejsce dla nawróconego grzesznika. A cenniki, i kwota na zasadzie "co łaska"też odbiera wiarę w przyzwoitość i uczciwość takich ludzi jakimi są księża. Bo ludzie uważają ich za wysłanników bożych. Wierzą, że ci mężczyzni poczuli powołanie.
Myślałam, że masturbacja jest zabroniona przez kościół, a Ty proponujesz mi rączkę... Przecież zadowalanie się przez mężczyznę sprawia, że następuje wytrysk spermy, a w niej są plemniki, które są połową istot bożych?
A skoro tak piszesz, to chyba nie wiesz do czego może doprowadzić niewyżycie seksualne. Między innymi do agresji. Więc załóżmy, że nie jestem dobra w łóżku, facet się ze mną nie zaspokaja, jednak nie może mnie zdradzić, więc jest sfrustrowany, co kończy się tym, że ja mam siniaki. Wow, dzięki. To ja już wolę rozwód.
I jeszcze raz powtórzę: chcesz zmieniać świat? Zacznij od księży. Ich nawracaj. W ich szeregach szerzy się przecież temat seksu. I to jego dużo gorszej odmiany niż to o czym Ty piszesz.
To w ich szeregach szerzy się kłamstwo, perfidia, korupcja. Czemu Rydzyk nie był ukarany? Czemu księża pedofile dalej są księżmi? Czemu im się daje koperty? Dlaczego oni mogą, a ja nie?
To ja nie mogę przespać się ze swoim chłopakiem, a ksiądz może zgwałcić dziecko, i nie poniesie żadnej kary poza przeniesieniem do innej parafii? A ja za to będę wiecznie potępiona?
KOtek, jesteż hardkorowy zawodnik. Dałaś tyle tematów, że na tych 2 komentach mogę zarwać noc. Zabijesz mnie... A, sorry, alem przyjął płec męską w założeniu.
Rzeczesz: Mam dyskutować na temat mojego zdania?
Jak najbardziej. Skoro nie chcesz- czyżby strach? Mówisz- nie twierdzę, że nie mam racji. A więc dyskutujmy, wiedza bierze się z poznania, rozmyślań dyskucji. Nie interesuje cię to- kolejny paragraf, lenistwo. Jak może cię to nie interesować, sprawa twego zbawienia? O, kolejne- dziecko włażące pod samochódd. I tu mamy miłość bliźniego- powie wprost, kotek- wiem że jestem beznadzieny, nie potrafię, nigdy nie będę potrafił, ale chce kochać wszystkich ludzi. jak rodzic dziecko. Może Tobie jest obojętne, czy zginiesz pod kołami auta, jak wyglada twoje zbawienie, ALE MI NIE JEST. Kto ma rację dowiemy się po śmierci? Kotek, jakbym nie był pewien swych sądów to by mnie tu nie było. Są dowody( zaraz się pobawimy w dowody rzeczowe, a nie objawienia itp. O, kolejny punkt mego textu- nie jesteś pewna swych racji. Rzekłbym więcej- prawie wiesz że się mylisz, otwarcie to przyznajesz. Jeśli czegoś nie wiem- taka natura mego chorego umysłu- nie wytrzymam, muszę się dowiedzieć. Pisze- więc jestem pewien. Jesteś dobra i trafisz? Życzę ci jak najlepiej, będę się za Ciebie modlił. Ale cóż- jednak
pewne konsekwencje nieprzestrzegania Prawa Bożego muszą być.
Nie wydają ci się, że twoje myślenie, jest- z całym szacunkiem- bardzo proste i ograniczone? Streszczam: W zasadzie to mnie nie interesi, co tam gadasz, ja tam nie wiem jak jest, nie chce mi się, nie chce wiedzieć. Ale tam spoko, jakoś to będzie, uda mi się...
Jeszcze jedno, moje ulubione: nie życzę też sobie, żebyś Ty twierdził że jej nie mam.
Niezłe, nie? Jeśli masz rację- udowodnij. Jak możesz ograniczać mi prawo do własnego zdania- może jestem średniowieczny, ale mam pewien pogląd. Moja sprawa- czy wolę Coda czy BFa, Czy wolę Trash czy heavy, czy wolę czarno-czarny czy ciemno-czarny. Ale kwestia wiary- nie mogę podejść: MOja sprawa, co prawda pewnie się mylę ale nic ci do tego. Ty se tam możesz gadać co chcesz...
NIE! Ja wierzę. Nie mówię czegos, bo takie mam zdanie- mówię, bo wierzę, że to jest prawda. Nie mogę zostawić najważniejszych na świecie spraw kwestii ludzkiego kaprysu. jeszcze raz- kocham bliżniego, więc nie pozwolę, by mój bliźni błądził! Kocham dziecko, więc nie dam mu się przebić nożem! KOcham bliźniego, jeśli się myli, to mu pomogę. Nie powiem- to nie ma znaczenia, masz prawo do opinii.
Swoją drogą to chciałbym być twoim dzieckiem. Skoro głosisz takie poglądy lekceważące tak ważne sprawy, to chyba oczywiste, że nie interesują cię twoje dzieci( jeśli masz). A kto nie chciałby być wychowanym `bezstresowo`?
I popacz, jak to fajnie się układa do przykładu z dzieckiem i autem- ty mówisz- moja sprawa, nic ci do tego. Ja mówię- Kocham cię, więc nie pozwolę ci się zabić. z 10 razy można by wkleić ten przykład w tym commencie. A więc zrób mi przyjemność i przeczyta go raz jescze w kontekście twego komentarza.
Kotku nie odpisuj mu. Z fanatykiem nie da sie prowadzic rozmowy/ Sama widzisz - on ma dowody rzeczowe na istnienie Boga.
Hm...Ciekawe. Nikt ich nie ma, nikt nie ma wiarygodnych ale on twierdzi, ze tak. Nie wiem co pali, ale widocznie ma objawienia po tym.
Moyame - oprocz biblii, poczytaj slownik ortograficzny i cos takiego co sie nazywa Prawa Człowieka i Konstytucja.
Wtedy sie dowiesz dlaczego nie masz prawa nikogo nawracac pod argumentem "pomocy"
A co z wolna wola?Edytowany: 2012:10:10 22:56:55
Widzisz, mylnie założyłeś, że nie wierzę. Nigdzie tego nie napisałam. Nigdzie też nie napisałam, że wierzę. Niczego nie jestem pewna. Wiem, że nic nie wiem.
Dziecko bawi się zapałkami. Według Ciebie Ty, wierzący, zabierzesz mu zapałki. Niewierzący: nic nie zrobi.
Ale ja wezmę te dziecko na bok, wytłumaczę mu czym to grozi, jakie mogą być tego konsekwencje, ale pozwolę mu się nimi bawić. A jak się poparzy, to je przytulę, pocieszę, i powiem, żeby uważało na przyszłość, bowiem człowiek uczy się na błędach i tylko w ten sposób jest w stanie coś zrozumieć, coś pojąć.
P.S. Przerażasz mnie tym co robisz.Edytowany: 2012:10:10 23:14:27
@Kocie z obrazka
Zgadzam się z Tobą, że seks jest bardzo ważną sferą związku, lecz nie popadajmy w skrajności, bo nie jest też najważniejszy. Zachęta do czystości przedmałżeńskiej (moim zdaniem oczywiście) nie ma na celu ciemiężenia ludzi, lecz przygotowanie ich do wyrzeczeń w tej sferze i niepoddawanie się od razu instynktom seksualnym. Jeśli jesteś w stanie poczekać powiedzmy 3 lata z seksem aż do ślubu, to teoretycznie jest większa szansa na to, że gdy np. współmałżonek zachoruje i nie będzie mógł współżyć, nie będzie to dla Ciebie aż taki problem, bo potrafisz być z nim obywając się bez seksu. To rozważania czysto teoretyczne i mogę się mylić, jednak myślę, że czystość przedmałżeńska ma wiele plusów, jak choćby umiejętność zapanowania nad swoimi popędami. Co do zabezpieczeń to moim zdaniem masz dużą rację. Jako osoba wierząca mam pewien dylemat moralny jeśli chodzi o tę kwestię, bo w końcu, z tego co wiem w Biblii nie ma fragmentów zabraniających antykoncepcji, a regulacje te wprowadziły władze kościelne. I o ile seks przedmałżeński może mieć jakieś złe skutki, to nie mogę się dopatrzeć co złego wynika dla człowieka ze stosowania antykoncepcji. Inna sprawą jest antykoncepcja hormonalna, która ingeruje w gospodarkę hormonalna kobiety, co może mieć jakieś skutki uboczne, ale np. stosowanie prezerwatyw nie jest dla mnie złem. Może to pogląd wywrotowy jak na katoliczkę i zaraz ateiści mnie oskarżą o hipokryzję, ale to że wierzę w Boga nie oznacza automatycznie, że wszystko co mówi i robi Kościół uważam za świętość.
A no i odniosę się jeszcze do fragmentu Twojego komentarza, że w Biblii jest napisane, że żona ma służyć mężczyźnie i spełniać jego wszystkie zachcianki. Osobiście przyznam się, że nie pamiętam bym coś takiego w Biblii czytała. Owszem jest napisane „żony bądźcie poddane mężom”, ale dalej zdanie to mówi, by mężowie kochali swoje żony, jak Chrystus umiłował Kościół. Miłość Jezusa do Kościoła jest zaś opisana jako ofiarna, bo oddał On za nas swoje życie. Tak więc Biblia wcale nie stawia przed żoną większych wymagań jak przed mężem.
@Żono Smutasa
Przepraszam, post był długi, moje niedopatrzenie i skrót myślowy.
@Moyame
No widzisz, mogę. To że ja w coś wierzę nie daje mi prawa by narzucać swoje poglądy innym. I znów- może inni katolicy mnie potępią, ale nie zamierzam nikogo nawracać. Moim zdaniem ważniejsze jest ukazywanie innym ludziom Boga poprzez świadectwo wiary w czynach, a nie w słowach. A powiem Ci, że takie nawracanie na siłę powoduje że Kościół bardziej zraża do Boga ludzi niewierzących niż przyciąga. Zauważ, że im bardziej starasz się ich przekonać do swoich racji, tym bardziej z Tobą polemizują, może trochę z przekory, może żeby utrzeć Ci nosa, a może po prostu tak bardzo wierzą, że to oni mają rację. Nie wnikam, ale jak dla mnie szkoda zachodu, a poza tym ja nie lubię jak mi ktoś na siłę wciska swoje przekonania, więc też staram się tego nie robić.
Co do czystości małżeńskiej i tak dalej, to wszystko brzmi ładnie i pięknie, pod warunkiem, że trafisz na impotenta :) Nie wiem jak Ci, ale mi zupka chińska (3 minuty) nie sprawia przyjemności.
Jednak taki mężczyzna jest zdolny do zapłodnienia, jest zdolny do uprawiania miłości, a więc nie ma podstaw do wzięcia kościelnego rozwodu :) Czym innym jest brak seksu, przez jakiś czas, z myślą, że w końcu ten seks dostaniesz, a czym innym całe życie bez seksu :)
Chrystus umiłował Kościół tak bardzo, że spier_dzielił. Uciekł sobie, do lepszego miejsca. To dlatego mężczyźni zostawiają swoje żony? (O tym nie wiedziałam, kurde, Panowie, macie usprawiedliwienie: zostawiacie żonę, bo tak dla niej będzie lepiej, a sami tymczasem zajmiecie się swoim nowym królestwem...)
Nie napisałam, że Biblia stawia większe wymagania przed kobietą niż przed mężczyzną.
Co do kwestii, że nie znalazłaś danego fragmentu w Piśmie Świętym: nic dziwnego. Trzeba się dokładnie wczytać w tekst, by to wyłapać. Bardzo dokładnie. Wszystko jest opisane: morderstwa, zbrodnie, kary, wszystko. Trzeba tylko uważnie czytać, nie przymykając oczu na ciemne sprawki kościoła, które swój początek mają w tamtych czasach.
@Kocie z obrazka
Nie zaprzeczam, że Kościół ma na koncie wiele niecnych postępków i w czasach dawnych (choćby inkwizycja) i w obecnych (pedofilia itd). Jednak ja jako katoliczka nie odpowiadam za grzechy księży. Zgadzam się z wieloma, że Kościół sam pod sobą kopie dołek nie każąc takich występków i nie przepraszając ofiar. Gdybym miała coś do powiedzenia na ten temat z pewnością zmieniłabym to jako jedną z pierwszych rzeczy. Jestem też zdecydowanie przeciwna wszelkim cennikom i pobieraniu opłat przez księży za udzielanie sakramentów czy katolickie pogrzeby. Uważam, że należy to do obowiązków księży i nie powinni sobie rościć prawa do pobierania za to pieniędzy. Na pewno też nie powinno być żadnych dostojników w Kościele, bo Jezus mówił, że pierwsi będą ostatnimi a ostatni pierwszymi, natomiast ksiądz powinien być sługą Bożym i służyć również ludziom. A służba jak dla mnie nierozerwalnie łączy się z pokorą. I jest jeszcze wiele rzeczy, które bym w Kościele chętnie zmieniła, lecz niestety nie mam takiej mocy. Zawsze powtarzam, że nie chodzę do kościoła dla księdza, ale z potrzeby serca by móc się wyciszyć i porozmawiać z Bogiem.
A co do ucieczki Chrystusa, to nie wiem czy mówisz poważnie. Nie chcesz mnie chyba przekonać, że biczowanie, publiczny sąd mający na celu poniżenie i śmierć na krzyżu są czymś przyjemnym. Jeśli tak uważasz to doprawdy nie wiem co odpowiedzieć... Jeśliby Jezus chciał uciec nie uważasz, że oszczędziłby sobie tych cierpień?
A co do znajdowania czegokolwiek w Biblii- jak każdy wie jest to Księga bardzo obszerna, ja zaś nie jestem profesorem teologii, ani nie znam Biblii na pamięć, więc masz rację, znalezienie konkretnych fragmentów do łatwych nie należy. Poza tym jest to dzieło w dużej mierze także metaforyczne, nie wszystko powinno być rozumiane dosłownie, więc i interpretacja nie jest łatwa. Moim zdaniem nie chodzi o to by roztrząsać każde słówko, a o ogólne przesłanie. Jezus powiedział wyraźnie, że najważniejsze jest byśmy się wzajemnie miłowali. I to jest moim zdaniem najważniejsze przesłanie Biblii.
A tak nawiasem mówiąc, zabawne jak zwykły yafud może rozpętać dysputę teologiczną.
Ach zapomniałam o poruszonej przez Ciebie kwestii impotencji i rozwodu kościelnego w takim wypadku. W przypadku choroby przewlekłej jeśli dobrze pamiętam narzeczeni mają obowiązek poinformować się o tym nawzajem przed zawarciem związku małżeńskiego. Jeżeli mężczyzna nie powie kobiecie, że jest impotentem, to jest to podstawą do rozwodu, bez względu na to czy udało się im począć dziecko czy nie.
@Grzesiek: Ja tam nie będę wnikać czego się boją ateiści, ale o ile się nie mylę to słowo "bogoBOJNY"jest chyba synonimem chrześcijanina?
Jak wiadomo Twoja religia wprost nakazuje walczyć z innowiercami, więc naturalną rzeczą jest, oskarżanie ateistów o strach czy głupotę i zacofanie. Rzecz w tym że starasz się zachować przy tym kulturę :) Chwała Ci za to.
Nie wiem jak z resztą towarzystwa, ale ja byłam w dzieciństwo ostro zmuszana do chodzenia do kościoła. Wręcz szantażowana. Dziś czuję wstręt do kościoła, pomieszany z poczuciem obowiązku wobec rodziny, co rodzi jeszcze gorszą niechęć.
Nie wiem czemu mieszasz do tego lenistwo. Znam wiele osób które poszłyby kopać rowy przez 8 godzin, żeby nie spędzić godziny w kościele.
Trochę chaotycznie będzie, ale nie mam czasu czytać całości a i pisać dokładnie to za dużo będzie.
1.Mogę się mylić ale złe przedstawianie Boga (bić, palić mordować innowierców) to głównie, a może tylko w Starym Testamencie. Z tego jak ja rozumiem, Chrześcijan bardziej dotyczy Nowy Testament. Inne kościoły, protestanci? opierają wiarę tylko na Nowym Testamencie. Nie pamiętam czy wszyscy czy część, mogłem coś przekręcić. Stary czytują ale nie jest źródłem.
2. Właśnie wspomniany dr Judym mimo że był ateistą zostanie przyjęty przez Boga w przeciwieństwie do przedstawionego katolika pijącego i bijącego rodzinę. Możesz nie wierzyć, ale jeśli żyjesz uczciwie i sprawiedliwie trafisz do nieba. Może w Biblii tego nie ma wprost może i kilku-wielu księży się nie zgodzi. Ale są księdza "czeladnicy", a są też księża którzy jednak dbają o swój rozwój czytają, rozmawiają, kontynuują naukę. Zagłębiają się. Niestety trudno na takich trafić. Doświadczenie moje pokazuje że pod tym względem lepsi są zakonnicy - mniej regułek.
Mam wrażenie że dyskusję prowadzą osoby mające coś więcej do powiedzenia, a nawet zamiast "każdy klecha maca dzieci"itp. Szkoda że jednak pojawiają się wycieczki "np. palenia i objawienia""czy twoje słabości"
Znawcą nie jestem. Mimo że już po studiach i choć niby mnie wychowano na katolika, dopiero teraz uczę się wiary. W trójmieście mam możliwość i chodzę czasem do różnych kościołów zobaczyć jaki tam jest ksiądz czy mówi ciekawie czy "pusto". Dlatego też najczęściej chodzę do Dominikanów gdzie kazania dają do myślenia, a czasem wydają się wręcz przeciwne temu co wyniosłem z rodzinnej parafii czy religii w szkole. Innym też polecam.Szczególnie o 21 w niedzielę, na kazania ojca Jacka można pobrać ze strony i usłyszeć, że nie musimy chodzić do kościoła.
Odnośnie istnienia Boga: bez wnikania w argumenty logika podpowiada, że Bóg istnieje lub nie. Jedna opcja jest na pewno prawdziwa, co daje 50% pewności, że Bóg jednak istnieje. Dla mnie to całkiem sporo. A dla Ciebie?
A drugie 50%, że nie istnieje. To też dużo :D
Dragones, ale wybacz za określenie, spuszczanie się po 3 minutach to nie choroba. Ot, taki szybki Bill. Impotencja owszem.
Ale jedno pytanie: skąd mam wiedzieć, czy jestem impotentem skoro nie mogę uprawiać seksu przed ślubem? Skąd też mam wiedzieć ile zajmuje mi "dochodzenie"?
A co na to kościół? O ile łatwo jest dostać ślub kościelny, to o tyle trudno jest uzyskać rozwód. Są przeprowadzane rozmowy, to jest całe postępowanie, łącznie z tym, że księżunio poradzi Wam poradnie psychologiczną i lekarza seksuologa. A jak to nie pomoże? Rozmowy, rozmowy, rozmowy, a na końcu Wam powie, że seks służy do robienia dzieci.
Co do uciekania Jezusa to było pół żartem, a pół serio :) Przyznaj, że jednak coś w tym jest;p Ale poruszę jedną kwestię: "Jeśliby Jezus chciał uciec nie uważasz, że oszczędziłby sobie tych cierpień?"
Czy zapomniałaś, Jezus zaufał swojemu Ojcu? Bóg mu tak powiedział, i on wypełniał jego rozkazy. Ba, nawet w niego zwątpił. Ale nie zmienia to faktu, że działo się to na życzenie i polecenie Boga. Masz rację, to było straszne. Okropne. Nie wiem czy to można nazwać miłością.
Slesz napisał to co wiem: jeśli żyję uczciwie i sprawiedliwie to trafię do Boga. Wolę nie wierzyć, a być dobrą osobą, niż co tydzień latać do kościoła, patrzeć z zazdrością na ubrania innych, a w domu urządzać mężowi awantury i go bić.
Co do kwestii 50 / 50. Niewierzący: mają rację, albo się mylą.
Wierzący: mają rację albo się mylą.
Agnostycy: mają rację. Nie mylą się. Wiedzą, że nie wiedzą :)
właśnie wyobraziłam sobie taką dyskusję ateisty z muzułmaninem. ale by była masakra!
dragoness
"Nie mam pojęcia dlaczego obraża Cię to, że napisałam o Tobie „wielki ateista”. Przecież ateistą jesteś."
Co do pierwszego zdania, to przeczytaj jeszcze raz, ze zrozumieniem. Nie pisałem, że mnie to obraża. Napisałem, że tak wyrażone przez Ciebie sarkastyczne określenie, przeczy Twoim własnym oczekiwaniom szacunku, wielka katoliczko.
Co do ostatniego, ateistą nie jestem.
"czy ja w którymkolwiek fragmencie mojego wcześniejszego komentarza nazwałam tak Ciebie czy innych podzielających Twoje poglądy?"
A czy ja gdzieś "ganiłem wyznawców różnych religii wyzywając ich od debili"? Moja wypowiedź jest parafrazą Twojej. Przypomnij sobie, co pisałaś.
"Nie zamierzam też nikogo przekonywać, że Bóg istnieje"
Ja również nie zamierzam przekonywać, że nie istnieje.
Co do indoktrynacji - nie nie nie. Ty porównałaś indoktrynację kościelną ze zwykłym wyrażeniem własnej opinii w internecie, a teraz próbujesz to sprostować.
"Czy Ty swoim dzieciom nie przekażesz, że wg Ciebie Boga nie ma?"
A czy Ty zamierzasz swoim dzieciom przekazywać, że wg Ciebie Latającego Potwora Spaghetti nie ma? Śmieszne pytanie. Nie mam zamiaru przekazywać dziecku wszystkiego, czego według mnie nie ma, bo to byłoby karkołomne i nieskończone w czasie zadanie. Dorośnie, pozna wiarę i samo oceni, czy ona mu pasuje, czy nie.
"To czy uznać to za słuszne poglądy dzieci osądzają same gdy dorastają."
Wybacz, ale czy uważasz za słuszny pogląd, że jedzenie robaków jest zdrowe? Nie? Tylko dlatego, że tak zostałaś wychowana. Takie dziecko, które ma wpajane od młodu poglądy religijne rodziców, nie wyrośnie na wyznawcę innej religii.
"Każdy ma wolny wybór."
O wyborze możemy mówić wtedy i tylko wtedy, gdy jest on ŚWIADOMY. Zrozum to w końcu.
"Poza tym wcale nie powiedziałam, że im więcej osób podziela jakiś pogląd tym większą mają rację. Powiedziałam tylko, że każdemu zależy, by jego poglądy podzielało jak najwięcej osób."
A ja Ci napisałem, że jest to według mnie bzdurą.
"Nie widzę też nic dziwnego w tym, że wyrażając swoje poglądy szukamy poparcia wśród rozmówców."
Ale wytłumacz mi jaki jest tego sens. Jak nie znajdziesz nikogo, kto popiera Twoje poglądy, to wówczas z nich zrezygnujesz/zmienisz je? Czy szukasz ludzi z podobnym poglądem żeby siebie wzajemnie klepać po plecak potakując, jacy to nie jesteście mądrzy i jak dobrze patrzycie na świat?
"Ja nie odpowiadam za innych katolików, którym zdarza się usilnie przekonywać o istnieniu Boga i toczyć walki na argumenty z ateistami. Ja tego nie robię i wolałabym żebyś rozliczał mnie tylko z moich czynów, a nie z czynów innych katolików."
No widzisz, kolejna hipokryzja z Twojej strony. Ja mam nie uogólniać, a Ty już możesz...
"Co do chrztu- również uważam jak Ty, że każdy powinien przyjmować chrzest świadomie i dobrowolnie, nie zaś jako dziecko, gdy nie podejmuje o tym decyzji. Jednak w Kościele katolickim jest inaczej i nic na to nie poradzę."
Zaraz zaraz... czy ktoś zmusza rodziców to chrzczenia dzieci póki jedyne co potrafią to jeść, spać i srać pod siebie?
"To że jestem katoliczką wcale nie oznacza że wszystkie zasady panujące w Kościele uważam za dobre."
To albo jesteś katoliczką i akceptujesz wszystko, co wiąże się z katolicyzmem (w tym zasady), albo nie jesteś i jesteś po prostu wierzącą na swój sposób. To tak jakby twierdzić, że uznajesz tylko niektóre przykazania dekalogu. Dlaczego wszystko? Bo KK jest hierarchiczny.
dragoness
"Mówiąc o krzewieniu wiary wśród dzieci nie myślałam o chrzcie, lecz o uczeniu modlitwy, lekcjach religii itp."
OK. Nie było by dla mnie problemu, aby moje dziecko zaczęło uczęszczać na religię. Problem w tym, że nauki kościoła są tendencyjne - pokazują utopijną wizję całej idei wiary. Dopiero jak przeczyta sobie Biblię i zweryfikuje fakty, jest w stanie rzetelnie ocenić, czy odpowiada mu ta bajka.
"To że rodzice Ci coś przekazują nie znaczy, że musisz ich słuchać."
To miałaś wspaniałych rodziców, jeżeli byli aż tak wyrozumiali. Ale jeżeli masz namyśli bunt na zasadzie "a ja i tak mam to w dupie"to sorry, nie tędy droga. Co innego gdy rodzic tłumaczy jak wygląda wiara, a co innego gdy nakazuje że masz wierzyć i koniec.
Moyame
"Choćby cię nienawidziła, choćby cię zdradzała, piła, brała dragi, biła twe dzieci( tak, nawet dotąd sięga miłość!)- dalej kochasz, pomimo wszystkiego- kochasz prawdziwie. MIłośc jest absolutnie nieograniczona, patrz.- św. Paweł- hymn o miłości."
To pozwól, że ja sprawdzę sobie coś u Ciebie. Rozumiem że Twoja powyższa definicja i postrzeganie miłości, wywodzą się z nauk kościoła, z Biblii. W tejże Biblii jest również napisane, że Bóg kocha każdego z nas jednakowo, nieskończoną i prawdziwą miłością. Idąc analogicznie do Twoich słów, nie ważne co będę robił i jak żył, czy będę gwałcił, rabował i zabijał, grzeszył i krzywdził, on dalej mnie będzie kochał. Bo miłość jest absolutnie nieograniczona, patrz. - św. Paweł- hymn o miłości. Ergo wszyscy dostaniemy się do nieba. A teraz słucham, jak zamierzasz wybrnąć/wytłumaczyć mi, dlaczego na końcu będzie sąd Boży, przepraszam - SPRAWIEDLIWY sąd Boży. Bo jeżeli ktoś pójdzie do nieba, a ktoś do piekła, to Twoje powyższe zdanie i odesłanie do Pisma Świętego, jest zaje*istą hipokryzją z Twojej strony.
Nyuno: Bóg jest miłosierny, ale nie absurdalny. To nie Bóg odrzuca Ciebie, tylko Ty odrzucasz Boga. Nie weźmie Cię na siłę do nieba, skoro żyjąc na ziemi z tego dobrowolnie rezygnujesz. Odrzucenie Boga jest rezygnacją z nieba. Proste. Sąd Boży? Czy rabując, gwałcąc, kradnąc zasługujesz na niebo? Sam sobie odpowiedz szczerze na to pytanie. Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to wbijaj do nieba, drzwi otwarte...
Grzesząc zuchwale, licząc na miłosierdzie Boże (i tak się z tego wyspowiadam) czynisz grzech przeciw Duchowi Św.
As
Pytanie nie było kierowane do Ciebie, bo nie Ty wyjechałeś z hipokryzyjnym twierdzeniem, które z resztą wyraźnie zacytowałem w poście powyżej. Nie mam zamiaru powtarzać tego, co już raz napisałem - naucz czytać ze zrozumieniem i daruj sobie wyręczanie innych w odpowiedzi.
@Nyuno
Nie miałam na celu urażenia Ciebie czy innych ateistów żadnym z użytych przeze mnie określeń. Prawdę mówiąc wypowiedź moja była kierowana bezosobowo, do wszystkich wypowiadających się tutaj ateistów, którzy autorkę yafuda nazwali idiotką, która jest sama sobie winna. Nie wiem czy Ty ją konkretnie tak nazwałeś, ale ponieważ odpisałeś na mój komentarz to teraz rozmawiam już konkretnie z Tobą. Rzadko komentuję cokolwiek na yadudzie, ale bardzo mnie zraziło nazywanie autorki idiotką tylko dlatego, że wierzy w Boga i postanowiła stracić dziewictwo po ślubie. Dla mnie bycie ateistą nie polega na obrażaniu wierzących. Każdy ma prawo wierzyć w to co chce, Ty masz prawo być ateistą a ja mam prawo być katoliczką. Ty się mi z tego nie musisz tłumaczyć i ja Tobie też nie muszę. Ale strasznie denerwuje mnie ta grupa ateistów, którzy za punkt honoru stawiają sobie wytykanie głupoty wierzącym na każdym kroku, gdy ktoś się do swojej wiary przyznaje publicznie. Zdaję sobie sprawę, że jest spora grupa ateistów, którzy tego nie robią i do tych nic nie mam. A „wielkimi ateistami” nazwałam właśnie tych rozkrzyczanych dzieciaków, którzy uważają, że jak obrażą dziewczynę za jej przekonania religijne to są super cool modnymi ateistami, a ona jest głupia i zacofana.
Co do indoktrynacji, nie zrozumiałeś o co mi chodziło. Nie mam nic do kulturalnego wyrażania swoich opinii w Internecie, choćby były najbardziej sprzeczne z moimi. Dopóki wyrażaniem swoich opinii nie obrażasz mnie ani moich symboli religijnych, to nie mam nic do Ciebie i Twoich poglądów, choćbyś mówił, że wierzysz we wszechmogący latający po kosmosie czajniczek z kawą. Ale gdy tak jak pod tym yafudem masowo nazywa się idiotami ludzi którzy wierzą w Boga, to się we mnie gotuje i nie potrafię przejść wobec tego obojętnie. Nazwanie kogoś idiotą w komentarzu do jego historii nie jest wyrażeniem opinii. Jest OBRAŹLIWYM wyrażeniem opinii, a to co innego. Nasza wolność kończy się w miejscu gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka i to że mamy wolność słowa wcale nie uprawnia nikogo do obrażania inaczej myślących.
Co do mojego pytania o przekazywanie dzieciom swoich przekonań religijnych- chodziło mi o sytuacje gdy Cię dziecko zapyta czy wierzysz, to przecież chyba powiesz że nie.
Co do Twego pytania o robaki- uważam, że ich jedzenie jest zdrowe, jednak nie preferuję tej „potrawy”. Kapusta też jest zdrowa a jej nie jem bo nie lubię, chociaż mnie rodzice zachęcali jak byłam mała. I nie rozumiem jak możesz mówić, że dziecko, które ma wpajane chrześcijaństwo nie wyrośnie na wyznawcę innej religii. Ja znam masę osób, które zmieniły swoje wyznanie, byli wychowywani w jednej religii, ale gdy poznali w dorosłym życiu inne to się „przechrzcili”. Jest to często spotykane zjawisko, przynajmniej przeze mnie, więc nikt mi nie powie, że nie można zmienić wyznania.
@Nyuno
„O wyborze możemy mówić wtedy i tylko wtedy, gdy jest on ŚWIADOMY. Zrozum to w końcu.”
Nie wiem skąd u Ciebie mniemanie, że tego nie rozumiem. Nikt przecież nie zabrania katolikom by czytali Biblię i dowiadywali się więcej o Bogu by stać się bardziej świadomymi w wierze. Czy wg Ciebie wszyscy którzy wierzą w Boga są członkami swojej wspólnoty religijnej nieświadomie? Jak ktoś nie chce do niej należeć to niech nie należy, nie wiem gdzie Ty jakiś przymus widzisz. Jak Ciebie rodzice zmuszali do chodzenia do kościoła to jeszcze raz napiszę, że Ci szczerze współczuję, bo mnie nikt nie zmuszał, najwyżej zachęcał. To że chodzę i wierzę w Boga, to nie dlatego, że mnie rodzice do chrztu zanieśli jak byłam malutka, ale dlatego, że chcę wierzyć i jest to mój ŚWIADOMY wybór. Jak bym nie chciała to bym nie wierzyła i nie miałoby dla mnie znaczenia czy jestem ochrzczona czy nie.
Co do szukania poparcia wśród rozmówców- Wynika to z potrzeby akceptacji społecznej, która to potrzeba stoi bardzo wysoko w hierarchii potrzeb człowieka (patrz piramida Maslowa). Nie chodzi o to, że jak nie znajdę nikogo kto mnie popiera to zrezygnuję ze swoich poglądów, po prostu będzie to dla mnie przykre doświadczenie. A ludzi z podobnymi poglądami nie szuka się po to by się klepać po plecach jak to zasugerowałeś, lecz po to by czuć się podobnym do innych i tym samym akceptowanym.
„"Ja nie odpowiadam za innych katolików, którym zdarza się usilnie przekonywać o istnieniu Boga i toczyć walki na argumenty z ateistami. Ja tego nie robię i wolałabym żebyś rozliczał mnie tylko z moich czynów, a nie z czynów innych katolików."
No widzisz, kolejna hipokryzja z Twojej strony. Ja mam nie uogólniać, a Ty już możesz...”
Nie wiem gdzie napisałam że ja mogę uogólniać.
Co do chrztu- to już jest zabawne, pierwsze słyszę, żeby ktoś zmuszał rodziców do chrzczenia dziecka. Nikt nikogo brzydko mówiąc za łeb nie ciągnie, jak nie chce to niech nie chrzci. Poza tym napisałam, że moim zdaniem chrzest powinniśmy przyjmować jako dorośli ludzie, ale to nie ja ustalam zasady w Kościele, więc nic nie mam tu do powiedzenia.
@Nyuno
A co do uznawania wszystkich zasad w Kościele to się z Toba nie zgodzę. Wg mnie Kościół to nie organizacja głąbów czy cyborgów, którzy nie potrafią myśleć. A jak myślę to znaczy, że nie muszę się ze wszystkim zgadzać. Kościół jest organizacją ludzką, w której zasady się czasem zmieniają, na co najlepszym dowodem jest zmiana przykazań kościelnych. Inna sprawa dotyczy Dekalogu, bo jest to prawo ustanowione przez Boga, niezmienne od tysięcy lat, które to prawo uznaję bezsprzecznie i staram się je zachowywać. Pewnie się zaraz czepisz, że pewnie i tak łamię niektóre przykazania, no i się nie pomylisz, jednak nie robie tego z premedytacją, a dlatego, że jestem tylko człowiekiem, mam prawo do błędów i słabości. Myślę, że Bóg to rozumie. W końcu sam nas takimi stworzył.
A co do rodziców, to owszem mam wspaniałych. Nigdy nie zrozumiem jak można komuś kazać w coś wierzyć- albo wierzy albo nie, i niczyj nakaz nic tu nie zmieni. Rodzice mogą Ci kazać chodzić do kościoła, ale wierzyć? To dla mnie bez sensu. Samo chodzenie do kościoła nie czyni nikogo wierzącym. Zresztą jak nie chcesz to nie musisz chodzić, przecież w kościele nikt obecności nie sprawdza jak w szkole, a i tak pewnie zdarzyło Ci się kiedyś pójść na wagary chociaż do szkoły też Ci rodzice kazali chodzić.
A tak na marginesie czytając Twoje komentarze do wypowiedzi innych ludzi mam wrażenie, że Twoim ulubionym słowem jest hipokryzja. Ciągle o nią kogoś oskarżasz i trochę mnie to bawi.
Stówka!
Nikt nikogo nie ciągnie do chrztu? Tak? Czyżby?
To spróbuj nie ochrzcić dziecka. Zobaczysz co z Tobą zrobią sąsiedzi. Żyjemy w nietolerancyjnym kraju, w kraju, w którym ludzie wymuszają coś, nawet o tym nie wiedząc. Jeśli się nie dostosujesz, jesteś czarną owcą.
Wiem co mówię. Piszę znaczy się. Mam znajomą, żyje bez ślubu. Ma partnera, dzieci, dobra, miła, uczynna, wykształcona, pracuje, on również, dziecko nie sprawia kłopotów, chodzą do kościoła. Jedno "ale": nie mają ślubu.
Właśnie przez to jest puszczalską dzi_ką, która daje du_py każdemu, nie wie z kim ma dziecko, chleje dzień w dzień, ogólnie: patologia jakich mało. Leń, nierób, satanistka (poważnie jak mi zginął kot to sąsiadka mnie do niej wysłała). Do tego co jakiś czas nachodzi ją opieka społeczna, bo sąsiedzi składają donosy.
Na koniec dodam, że ksiądz osobiście nic do niej nie ma: normalnie ją spowiada, normalnie chodzi po kolędzie, normalnie ze sobą rozmawiają, tylko co jakiś czas wspomina o ślubie.
Jednak nawet ślub jej nie wynagrodzi tego, co przeszła w tym pierhdolonym nietolerancyjnym państwie. Przez katolików właśnie. Przez te stare dewoty, przez tych obrońców krzyża, przez te kurfa państwo kościelne.
Więc, powodzenia w nieochrzczeniu dzieciaka.
Nie ważne w co się wierzy, czy nie wierzy. Najważniejsze jest by być dobrym człowiekiem. Ot co. I tyle.
Wybacz, że opisałam zachowanie katolików. Ciekawi mnie też za co ten minus? Prawda boli? A może powiesz, że o tym nie wiedziałaś, że tak się katolicy zachowują? To ma być ta miłość do bliźniego której nauczał Bóg? A może powiesz, że nie wszyscy katolicy tacy są? Owszem, nie wszyscy. Ale tacy są. Niestety, jest ich dużo.
@Kocie z obrazka
No cóż o bardzo przykrych sprawach piszesz. Pewnie jest spora wina Kościoła w takich zachowaniach ludzi, jednak tak się prawdziwy chrześcijanin nie powinien zachowywać. Sama się nieraz wstydzę za mohery, które wykrzykują na ulicy nienawistne hasła, za księży molestujących dzieci, chodzących na prostytutki czy też mających kochanki i tych wydzierających od ludzi spore sumy za różne rzeczy. Masz rację, że jest duża presja społeczna, szczególnie wśród ludzi starszych. Osobiście jestem przeciwniczką takiego radykalizmu, ale nic nie poradzę na to, że radykałów w kościele jest mnóstwo. W każdym stadzie są czarne owce, w Kościele jest ich sporo, a większość jest bardziej lub mniej łaciata. Jednak nie zmienia to faktu, że formalnego obowiązku chrzczenia dzieci nie ma i żadne sankcje prawne Cię nie dopadną jak swoich nie ochrzcisz, najwyżej te społeczne, choć miejmy nadzieję, ze w niedługim czasie się to zmieni.
@Kocie z obrazka o jakim minusie piszesz? Ja Ci żadnego nie dałam, no chyba, że to nie do mnie napisałaś, to przepraszam, że się wtrącam.
Czytałem to już kiedyś jako dowcip, więc jest to raczej FAKE...
Tak się rozpisaliście a chodzi tu głównie o jedno.
Nikt nie ma prawa namawiać drugiej osoby do uwierzenia w boga itp. bo to indywidualna sprawa każdego człowieka i tyle w temacie
To jakaś dziwna sytuacja, osoba nie wierząca bądź innego wyznania może wziąść ślub kościelny ( tylko przysięga się róźni dla tej osoby) - chyba YAKUD za brak wiedzy ...
Blablabla, sorry, ale nie czytałam waszych komentarzy. Według mnie dziewczyna wcale tak mocno nie wierzy tylko chce dziewictwa do ślubu'bo tak', jakby to było nie wiadomo co. I wszystkim tym, którzy tak robią, szczerze współczuję bo niewiarygodnie dużo tracą. No ale mądry Polak po szkodzie. :)
Z zakładem Pascala jest jeden malutki problem. Którego boga istnienie zakładasz, a wiele współczesnych religii ma dodatkowo dodane, ze jeśli wierzysz w innego to do nieba nie trafisz, więc jeśli któryś bóg istnieje to ten zakład jest jak granie w rosyjską ruletkę w której tylko jedna komora nie ma załadowanej kuli.
Religia zakazuje masturbacji oraz seksu przed ślubem. Do czego to prowadzi? Do napalonych nastolatków, którzy nie chcą obrazić boga w którego wierzą więc usiłują zawrzeć małżeństwo jak szybko prawo pozwala, żeby w końcu sobie ulżyć, bez myślenia o związku czy przyszłości. Ale to raczej zdarza się u mormonów czy podobnych odłamów, które traktują swoją wiarę poważniej niż nasze chrześcijaństwo.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
oawkuj [YAFUD.pl] | 09 Października, 2012 15:25
To teraz znajdz jakiegos ksiedza i spraw, by zrzucil habit. Bedzie rownowaga w przyrodzie zachowana :p