Ubezpiecz żonę na życie,wysoko!
Może tak się stresuje prowadzeniem auta że aż jej się robi niedobrze
Nie ma czegoś takiego jak wybiórcza choroba lokomocyjna, która łapie za kierownicą, a nie łapie na siedzeniu pasażera. Kobieta musi się po prostu bardzo stresować prowadzeniem samochodu. I nie dziwię się, bo jeśli miała tyle podejść do prawa jazdy to jej pewność siebie za kółkiem musi być bardzo niska.
Mam radę, która ją uleczy: niech jeździ SAMA. Bez krytykującego ją męża. Mdłości szybko miną.
Tak przy okazji - próbowałeś kiedyś wspierania małżonki, zamiast krytyki? Daje niezłe efekty.
Musi po prostu jeździć, dużo i często. Sam zdawałem 4 razy. Za pierwszym razem przejechałem gołębia, chociaż nie chciałem. Jak już odważyłem się wsiąść sam za kierownicę, to za każdym razem prawie żegnałem się z życiem, a przed jazdą dokładnie planowałem trasę, żeby była tylko złożona z prawoskrętów. I ten wstyd kiedy samochód gasł na skrzyżowaniu a ja nie mogłem go odpalić, bo nerwy. Dłuższe trasy oczywiście były wykluczone nie mówiąc o wyjeździe do takiej metropolii jak Warszawa. Ale czas i ilość przejechanych kilometrów robią swoje. Nabywa się obycia i niezbędnych odruchów. Także, więcej dystansu i zrozumienia dla żony. Nauczy się i przestanie się bać. Poza tym - Zapomniał wół jak cielęciem był? tj. zapomniał mąż jak złym był kierowcą zanim stał się dobrym? Chyba, że się urodził z kierownicą w dłoni, ale to chyba musiał być ciężki poród i pewnie przez cesarkę.
Po co tacy ludzie robią prawo jazdy?
Jest takie coś. Ja jak prowadzę nic mi nie jest ale jak siądę jako pasażer do auta ojca to robi mi się nie dobrze przy długiej trasie
To inaczej działa. Nie chodzi tu o wybiorczość. Ja mam podobnie- jak prowadzę to nie czuję choroby. W drugą stronę to nie może działać, bo chodzi o skupienie wzroku. Jeżeli jak pasażer masz chorobę lokomocyjną to przede wszystkim skupiaj wzrok na drodze jak kierowca, nie czytaj, nie korzystaj z telefonu. Trasy staną się przyjemniejsze.
Patrzenie na drogę wcale w tym wypadku nie pomaga czuje się gorzej.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
TVWP | 31.178.83.* | 03 Września, 2017 19:15
Nie ma czegoś takiego jak wybiórcza choroba lokomocyjna, która łapie za kierownicą, a nie łapie na siedzeniu pasażera. Kobieta musi się po prostu bardzo stresować prowadzeniem samochodu. I nie dziwię się, bo jeśli miała tyle podejść do prawa jazdy to jej pewność siebie za kółkiem musi być bardzo niska.