posprzątaj mu klatkę i wymień pellet w kuwecie, to przestanie śmierdzieć. króliki to bardzo czyste zwierzątka, śmierdzi ich mocz, a jeżeli to faktycznie królik śmierdzi to trzeba go zabrać do weterynarza
To samo pomyslam. To nie krolik smierdzi, a jego odchody, pewnie parodniowe. Niech autor da do klatki niemowlaka i mu nie sprzata, efekt bedzie taki sam.
Popieram powyzej, kroliki to bardzo czyste zwierzeta.
Wyczyscic mu klatke i bedzie po sprawie.
Tak czy siak krolikowi wspolczuje, bo nie moga siedziec zamkniete caly dzien w klatce...
A co do autora, moze idz do lekarza, alergologa, z wynikami wroc do szefa i niech zmieni ci biuro bo to niebezpieczne dla zdrowia
Oh ho ho jacy doradcy, a nie przyszło wam do głowy, że autora guzik ten królik powinien obchodzić. Skoro szef chce królika w biurze to niech sam mu wysprząta klatkę i o niego dba albo zabiera sierścia w cholerę. No chyba, że autor pracuje w zoologicznym.
Tez o tym pomyslalam. Nie wiem w ogole co to za chory pomysl, zeby brac zwierzaka po to zeby zamykac go w klatce. I do tego zeby byl maskotka firmowa? Chore. Autorze, podaj nazwe firmy w wiadomosci prywatnej, to zadzwonie do jakiejs organizacji ktora zajmuje sie zlym traktowaniem zwierzat.
hmmmmm. Poproś o zmianę biurka? Takie to trudne?
To ja od siebie dodam, że króliki to zwierzątka stadne i powinno się je trzymać minimum w dwupakach...
Oczywiście najlepiej przeciwnej płci albo znające się od małego (w obu przypadkach wykasyrowane). Królik może być sam TYLKO jeżeli mamy możliwość spędzenia z nim większość dnia. Wchodzić z nim ciągle w interakcje. Wtedy my stajemy się stadem królika.
Co do wyznania, jeżeli śmierdzi mu w klatce i siedzi w niej całymi dniami to długo nie pożyje. Królik mimo wszystko wymaga warunków
Nie widzę sensu trzymania królika w innym celu niż gastronomiczny. Spędzać większość czasu z królikiem- ubawiło mnie to strasznie;D
No i co? Czekasz na oklaski od innych psychopatow? Obrzydliwa wypowiedz, nie licujaca sie z czlowieczenstwem.
Zgadza sie. Jak kazda istota zywa.
Być może Bartuś towarzysza miał, ale go już zabrakło, tak bywa. Ale miałam króliczki wiele lat i niestety oba w tym roku pożegnałam. Bardzo schludne czyściochy, jeśli smrodek niezwiązany z kuwetą, to do weta. A jeśli o kuwetę chodzi, to zmieniać co dwa dni i powinno być w porządku.
Ale rzeczywiście, autor nie zatrudnił się jako czyściciel klatki. :P
A jak tydzien pozniej szef dokwateruje kolejna maskotke do kojca w biurze - swoja 9 miesieczna Dżesike ktora ciagle wrzeszczy i wali pod siebie tez wystarczy tylko przebrać, nakarmic, ululac - dzieci to bardzo czyste i ciche stworzenia, smierdzi tylko kupa i placze jak cos dolega, wtedy trzeba zabrac do lekarza.
Człowiek nigdy nie będzie tworzył stada ze zwierzęciem. Stado zakłada komunikację, a człowiek ze zwierzętami może komunikować się w bardzo ograniczonym stopniu. Tym bardziej, że nigdy nie spotkałam się z choćby etogramem królika, nie mówiąc o właścicielu, który by się z nim ewentualnie zapoznał, więc trudno tu mówić o wzajemnym zrozumieniu. Ludzie swoich psów nie potrafią zrozumieć, a są to zwierzęta znacznie bardziej społeczne i proludzkie niż króliki...
Malo w zyciu widzialas i czytalas. Z ssakami akurat bardzo latwo czlowiek moze tworzyc stado. Co wiecej, byly przypadki dzieci wychowywane wylacznie kilka lat przez zwierzeta. Sa co najmniej dwa takie udokumentowane przypadki w literaturze naukowej.
A kroliki maja nature psa i kota. Sa spoleczne i potrafia komunikowac sie z czlowiekiem, o ile rzecz jasna nie zyja w klatce, tylko maja normalny kontakt z czlowiekiem na codzien. I co najwazniejsze, zwierzeta ucza sie od czlowieka. Tak jest ze ssakami i ptakami. Z gadami, plazami i reszta fauny nie wiem.
Nie. Ssaki nawiązują z nami RELACJE, ale nie tworzą stada. Stado to grupa osobników tego samego gatunku, spokrewnionych lub nie, które porozumiewają się ze sobą i współpracują. Czlowiek nie jest królikiem. Nie wygląda, kak królik, nie pachnie, jak królik i nie zachowuje sie, jak królik. A królik nie jest głupi i doskonale to wie.
To, że zwierzę uczy się od ludzi, to jedna sprawa. Ale jeśli mamy mówić o komunikacji, to obie strony muszą rozumieć nadawane komunikaty. Człowiek ze względu na posługiwanie się mową werbalną jest mocno "upośledzony"pod względem mowy niewerbalnej. 90% takich komunikatów wysyłamy całkowicie nieświadomie i tak samo interpretujemy. Ze zwierzętami z kolei jest dokładnie na odwrót. Oznacza to, że królik bardzo szybko nauczy się interpretować nasze zachowanie, ale my musimy bardzo się postarać, by odczytać komunikaty królika. Na dodatek bez etogramu się tu nie obejdzie. I błagam Cię, nie próbuj mi wmawiać, że wystarczy spędzać czas i obserwować zwierzę, żeby się tego nauczyć. Tak się akurat składa, że mocno siedzę w temacie kynologii i widzę, jakie debilizmy ludzie robią ze swoimi psami. Większość społeczeństwa jest święcie przekonana, że jak pies macha ogonem, to się cieszy. Że nie wspomnę, ile razy widziałam psy zachowujące się demonstracyjnie, albo wręcz prześladujące inne zwierzę, co ich właściciele nazywali zabawą. I mówimy tu o psach - najdłużej udomowionych zwierzętach, z którymi spędzamy prawie całą dobę. W życiu nie uwierzę, że w takim wypadku człowiek jest w stanie komunikować się na znośnym poziomie z królikiem.
Królik nie ma natury psa, czy kota. Kot też nie ma natury psa. I na odwrót. Pies to pies, kot to kot, a królik to królik. To zupełnie różne gatunki, dostosowane do życia w różnych warunkach.
Po co w ogóle wyciągasz tutaj przypadki "dzikich dzieci"? Tak, były wychowane przez zwierzęta. I nigdy nie zdołały dostosować się do życia wśród ludzi. Wychowanie bez kontaktu z nimi sprawiło, że nigdy nie nauczyły się nawiązywać poprawnych relacji.
Nie oceniaj mojej wiedzy, nic o mnie nie wiedząc. Tak się akurat składa, że jestem bardzo mocno związana z tematyką behawioryzmu psów i koni. Od kilku lat jeżdżę na najróżniejsze szkolenia, konferencje i warsztaty związane z komunikacją na linii człowiek-zwierzę, które prowadzą ludzie uznawani za prawdziwe autorytety w tej dziedzinie. Dlatego jestem świadoma, jak trudno jest ogarnąć ten temat, jak jest on złożony i jak bardzo ludziom się nie chce prawdziwie angażować w dialog ze swoimi zwierzętami. Nie wiem, ile w życiu widziałaś, nie wiem, czy to co widziałam ja, to mało, czy dużo. Wiem, że ja świadomie to oglądałam i wyciągnęłam wnioski. Ty najwyraźniej nie, skoro tak uparcie antropomorfizujesz zwierzęta.
Nawet zwierzęta na ubój zasługują na choć trochę uczucia. Umierają dla Ciebie, a ty ich nie doceniasz. Jesteś na tym samym poziomie, co ludzie "jak można jeść psy?! To barbarzyństwo!". Niektórzy je jedzą. Co prawda mają inne znaczenie niż inne zwierzęta, ale dla niektórych to też "tylko mięso". Nie musisz uznawać króliki za uroczych pupilów (choć jeżeli taki Ci zaufa i przekonasz go do siebie to są na serio wspaniałymi przyjaciółmi), ale też nie wyśmiewaj kogoś za to, że woli mieć przyjaciela z takiej istoty.
Ty posiadasz wiedzę teoretyczną, ja praktyczną. Mam króliczka, jednego. Początki były ciężkie. On nie za bardzo lubił mojego towarzystwa, chciał być sam, ja nie do końca byłam świadoma jego zachowań. Znałam podstawy, ale nie znałam dokładnie jego. Nie da rady przeczytać książki i już znać się na każdej istocie tej rasy. Często pojawiają się wyjątki. Zależy też wszystko od wychowania. Wsadzisz małego króliczka do kociej rodziny i zacznie zachowywać się jak one, choć wciąż będzie też miał zachowania królika.
Jak już mówiłam, początki bywały różne. Ale zrozumieliśmy się nawzajem. Teraz nie mogę go zostawiać samego na zbyt długo bo widać smutek. Zaniedbuje się niczym osoba z depresją. Jest sobą dopiero kiedy do niego wrócę. Kiedy się wystraszy, biegnie do mnie. W klatce spędza tylko noc oraz kiedy jestem poza domem, dla jego bezpieczeństwa. Tak to jest puszczany wolno. Chce zjeść - idzie zjeść. Chce wskoczyć do mnie na kanape, wskakuje i razem oglądamy telewizję. Przybiega do mnie do pokoju by sprawdzić czy w nim na pewno jestem. Wspólnie się "czyscimy"(w trakcie kiedy go głaszczę czy czeszę, on mi liże druga dłoń i delikatnie skubie wystające nitki w materiale na ciuchach. Wiem, jestem tylko zamiennikiem zapewne. Ale ma prawie 13 lat i widać, że jest szczęśliwym króliczkiem. Weterynarz jest zadowolony z jego stanu. Więc tak. Moim zdaniem jeżeli okażemy odpowiednią troskę, to my możemy stać się towarzyszem takiego króliczka i nie będzie czuł się samotnie.
Nie rozumiem - kochasz swojego królika, to czuć nawet przez monitor, więc dlaczego nie zapewniłaś mu tego minimum socjalnego? Dlaczego nie poczytałaś, nie dowiedziałaś się, czego Twój zwierzak potrzebuje? Wierzę Ci, że teraz jest okej, ale spróbuj postawić się na jego miejscu. Jest małym zwierzątkiem, które naturalnie znajduje się na dnie łańcucha pokarmowego i które bezpiecznie czuje się tylko w grupie, kiedy wie, że ktoś zawsze wypatruje niebezpieczeństwa. 13 lat temu znalazł się nagle w zupełnie obcym miejscu i kompletnie sam. Nie wiedział, gdzie jest, co się dzieje i nie miał nawet tego minimum wsparcia w postaci czuwającego towarzysza.
Dla Ciebie początki były trudne, dla Twohego królika był to koszmar. Przeżywał niewyobrażalny stres, ciągle czuł się zagrożony i w żaden sposób nie był w stanie tego rozładować. Ty byłaś dla niego tylko drapieżnikiem, od którego nie mógł uciec. Okej, przyzwyczaił się, ale za jaką cenę? Czy to naprawdę powinno tak wyglądać? Że bierze się bezbronne zwierzę, wrzuca w dramatycznie trudną sytuację i czeka, kiedy tak bardzo zmęczy się własnym przerażeniem, że nie będzie już w stanie dalej go odczuwać? I to w sytuacji, kiedy można temu zapobiec po prostu biorąc dwa króliki? Czy Twoim zdaniem to jest w porządku wobec tych zwierząt?
Rozumiem, każdy popełnia błędy. Ale należy wyciągać z nich wnioski i ich nie powielać, zamiast stwiedzać spokojnie, że "okej, było źle, ale teraz jest dobrze, więc zmusze wszystkie moje zwierzęta do przechodzenia przez koszmar. W końcu się przyzwyczają". Owszem, przyzwyczają, bo nic nie jest w stanie ciągle się bać, ale moim zdaniem opieka nad zależną od nas istotą nie powinna zaczynać się od łamania jej strachem.
Sęk w tym, że jak go brałam to on już był sam. Zrobiło mi się go szkoda i uznałam, że jednak u mnie będzie miał lepsze warunki, niż na półce w sklepie. Nie wrzuciłabym go do klatki z obcym królikiem, bo mogłabym skończyć z dwoma klatkami samotnych królików, jakby się nie dogadały. Króliś nie czuje się zagrożony. Nawet nie reaguje na głośne hałasy. Śpi lub leży i ma wywalone na świat. Czasami zacznie tupać w nocy jak się zapali światło automatycznie, ale wtedy się budzę i z nim siedzę póki nie będzie spokojnie, a szybko wtedy się uspokaja. By się tym nie stresował ogarnęłam by pół klatki na noc było zasłonięte i wtedy światła nie widzi jeżeli się załączy. Jedyny moment kiedy się stresuje to u weterynarza jak ktoś przyjdzie z kotem. Bardzo ich nie lubi, ale wtedy biorę go na kolana w cichym kąciku i głaszczę po główce. Mimo wszystko wydaje mi się, że bardziej stresującym by było nagłe dzielenie z kimś klatki, kiedy nie był do tego przyzwyczajony. Jakbym kupowała królika, który miał towarzystwo, wtedy bym wzięła parkę by nie rozłączać ich na siłę.
Dla królika jako zwierzęcia stadnego posiadanie towarzystwa jest naturalne. Należało po prostu dobrze przeprowadzić łączenie, czyli nie wrzucać dwóch stworków do jednej klatki z hasłem "dogadają się". Za późno na łączenie jest teraz, gdy króliś jest już wiekowy.
Nie twierdzę, że jest teraz zestresowany - naprawdę nie wątpię w to, że przyzwyczaił się do takiego życia. Twierdzę, że ten ciężki początek był spowodowany częściowo strachem i samotnością. I zgadzam się - na pewno jest mu u Ciebie lepiej niż w zoologu, ale mogło by być jeszcze lepiej, gdyby początek jego nowego życia nie kosztował go tyle stresu. Dlatego nadal upieram się i będę upierać, że każdy królik powinien mieć towarzysza tego samego gatunku. Relacja z opiekunem jest również bardzo istotna, ale nieetycznym jest wrzucanie zwierzaka w tak trudną i stresującą sytuację, bo "przecież w końcu będzie lepiej".
Z Twoim królikiem bylo trochę tak, jak z dzieckiem z patologicznej rodziny - na pewno będzie mu lepiej w Domu Dziecka, gdzie nie będzie głodować, marznąć i nikt ho nie będzie bił, ale nadal nie będzie się tam czuło tak dobrze, jak u normalnej rodziny.
Z nikogo sie nie wysmiewałem. Mam szacunek do zwierząt, choć raczej nie było tego widać w poprzednim komentarzu. Sam hoduję zwierzęta (na mięso), ale faktycznie dbam aby było im jak najlepiej. Zostałem wychowany w przekonaniu, ze zwierzęta mają spełniać funkcje. Jeśli tak nie jest, to są zbędne. Trochę to przekonanie zweryfikowałem i nie jestem w tym, aż tak stanowczy jak kiedyś. A funkcja towarzyska, to też funkcja.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
nick | 5.184.197.* | 25 Września, 2018 11:25
posprzątaj mu klatkę i wymień pellet w kuwecie, to przestanie śmierdzieć. króliki to bardzo czyste zwierzątka, śmierdzi ich mocz, a jeżeli to faktycznie królik śmierdzi to trzeba go zabrać do weterynarza
Rattonowa | 83.26.255.* | 26 Września, 2018 09:25
Nie. Ssaki nawiązują z nami RELACJE, ale nie tworzą stada. Stado to grupa osobników tego samego gatunku, spokrewnionych lub nie, które porozumiewają się ze sobą i współpracują. Czlowiek nie jest królikiem. Nie wygląda, kak królik, nie pachnie, jak królik i nie zachowuje sie, jak królik. A królik nie jest głupi i doskonale to wie.
To, że zwierzę uczy się od ludzi, to jedna sprawa. Ale jeśli mamy mówić o komunikacji, to obie strony muszą rozumieć nadawane komunikaty. Człowiek ze względu na posługiwanie się mową werbalną jest mocno "upośledzony"pod względem mowy niewerbalnej. 90% takich komunikatów wysyłamy całkowicie nieświadomie i tak samo interpretujemy. Ze zwierzętami z kolei jest dokładnie na odwrót. Oznacza to, że królik bardzo szybko nauczy się interpretować nasze zachowanie, ale my musimy bardzo się postarać, by odczytać komunikaty królika. Na dodatek bez etogramu się tu nie obejdzie. I błagam Cię, nie próbuj mi wmawiać, że wystarczy spędzać czas i obserwować zwierzę, żeby się tego nauczyć. Tak się akurat składa, że mocno siedzę w temacie kynologii i widzę, jakie debilizmy ludzie robią ze swoimi psami. Większość społeczeństwa jest święcie przekonana, że jak pies macha ogonem, to się cieszy. Że nie wspomnę, ile razy widziałam psy zachowujące się demonstracyjnie, albo wręcz prześladujące inne zwierzę, co ich właściciele nazywali zabawą. I mówimy tu o psach - najdłużej udomowionych zwierzętach, z którymi spędzamy prawie całą dobę. W życiu nie uwierzę, że w takim wypadku człowiek jest w stanie komunikować się na znośnym poziomie z królikiem.
Królik nie ma natury psa, czy kota. Kot też nie ma natury psa. I na odwrót. Pies to pies, kot to kot, a królik to królik. To zupełnie różne gatunki, dostosowane do życia w różnych warunkach.
Po co w ogóle wyciągasz tutaj przypadki "dzikich dzieci"? Tak, były wychowane przez zwierzęta. I nigdy nie zdołały dostosować się do życia wśród ludzi. Wychowanie bez kontaktu z nimi sprawiło, że nigdy nie nauczyły się nawiązywać poprawnych relacji.
Nie oceniaj mojej wiedzy, nic o mnie nie wiedząc. Tak się akurat składa, że jestem bardzo mocno związana z tematyką behawioryzmu psów i koni. Od kilku lat jeżdżę na najróżniejsze szkolenia, konferencje i warsztaty związane z komunikacją na linii człowiek-zwierzę, które prowadzą ludzie uznawani za prawdziwe autorytety w tej dziedzinie. Dlatego jestem świadoma, jak trudno jest ogarnąć ten temat, jak jest on złożony i jak bardzo ludziom się nie chce prawdziwie angażować w dialog ze swoimi zwierzętami. Nie wiem, ile w życiu widziałaś, nie wiem, czy to co widziałam ja, to mało, czy dużo. Wiem, że ja świadomie to oglądałam i wyciągnęłam wnioski. Ty najwyraźniej nie, skoro tak uparcie antropomorfizujesz zwierzęta.