Marzę o sytuacji w kraju, gdzie dziecko będzie dostawać mieszkanie po rodzinie (np. dziadkach).
Nawet na czystą logikę, sytuacja, w której przy ujemnym przyroście naturalnym, w rodzinie nie krąży wystarczająco dużo domów/mieszkań, jest patologiczna.
I ceny mieszkań by wtedy bardzo spadły, bo kupowało by się je tylko do przeprowadzek do innego miasta, czy żeby podnieść sobie komfort życia, nigdy z absolutnej konieczności, jak teraz.
Ja będę się starać zapewnić to przyszłemu dziecku, zobaczymy, czy mi się uda. Ile korzyści długoterminowo przyniosło by kolejnym pokoleniom, gdyby tyle hajsu nie wylatywało na obsługę kredytów, co pokolenie.
A czyja to była szafka na buty?
Dokładnie. To, co się dzieje na rynku mieszkaniowym to jakaś farsa. Kredyty hipoteczne są niemożliwie wręcz drogie a i tak miesięcznie wychodzą taniej niż płacić komuś odstępne.
Jeszcze tak dla jasności dodam: podatek katastralny (realnie wywłaszczający za posiadanie za dużo mieszkań) nie jest tego ŻADNYM rozwiązaniem.
Cena spadła by na krótko po wprowadzeniu, gdy rodziny którym została naliczona wartość mieszkania (podatek jest od tego, ile urzędnicy myślą, że jest warte) za którą realnie nie da się go sprzedać, zmuszone by były do szybkiej sprzedaży po zbyt niskich cenach.
Szybko doprowadziło by to do jeszcze większej monopolizacji rynku (gracze na tyle duzi, by to przetrwać i jeszcze tanio odsprzedawane wykupić) i dyktowania, po chwilowym dołku, coraz wyższych cen.
Nie mówiąc już o tym, że dzieci z rodzin, którym nie opłacało by się płacić tego podatku, znów zostały by bez mieszkania, napędziły popyt i było by tylko coraz gorzej.
Trochę się walnęłaś w obliczeniach.
Właśnie zarówno dziadkowie jak i rodzice powinni mieć około dwójki dzieci.
Są dwa warianty - albo każde z dziadków zaczyna mając mieszkanie (może np. jedno wynajmować) i wtedy każdy z wnuków dostanie swoje własne,
Albo każda para dziadków ma po jednym, i wtedy mieszkanie dostaje połowa wnuków, a druga połowa zamieszka u swoich partnerów(gdy cała społeczność kultywuje ten model). Tu mogą być problemy z tym, że jedni się dobiorą tak, że będą mieli dwa, drudzy zero, ale powinno być mniej-więcej w większej skali dobrze.
Tak czy siak, do tego modelu (tak, by działał i miał sens w społeczeństwie) powinna być około dwójka dzieci. Nie jedno.
Ja tak tylko dla pewności zapytam - obie macie (i Wera i Krowi Placek) doświadczenie i wiedzę o gospodarce, jej mechanizmach, rynku nieruchomosci, przepływie pieniądza i umiecie dostosować to do sytuacji demograficznej, geograficznej i politycznej kraju?
Bo wybaczcie, ale te Wasze życzenia (chociaż piękne, kto by tak nie chciał) brzmią trochę jak pytanie dziecka, dlaczego nie dodrukuje się więcej pieniędzy :)
jesli wszyscy kupowaliby na rynku wtornym, to ceny by nie spadly tylko wzrosly. bowiem ruch i obrot odbywalyby sie wsrod ciagle tych samych nieruchomosci. lub inaczej mowiac nie moznaby w zaden sposob reagowac podaza w reakcji na zmieniajacy sie popyt. jako ze kazdy handlujacy nieruchomosciami musi sobie zabezpieczyc zarobek, to ceny bylyby coraz wyzsze i wyzsze.
pozostala juz tylko kwestia gdzie upchnac staruchow zajmujacych mieszkania wnukom. bedzie urzad eutanazji czy instytucja dobrowolnego wygnania?
A jakie ja mam życzenia? Zauważyłam, że na rynku nieruchomości jest coraz gorzej. Nietrudno to zauważyć, jeśli się wynajmuje mieszkanie. Ceny za wynajem ppdskoczyły dwukrotnie przez ostatnie 4 lata. Na moim zadupiu za kawalerkę trzeba zapłacić około 2k. Mnie mieszkanie 72m z kredytem wychodzi teraz ok 1800. Kredytu mam do oddania połowę więcej niż zaciągnęłam. Według Ciebie to normalna sytuacja?
mieszkanie zawsze kosztuje mniej wiecej tyle samo. kiedy kredyty sa drogie, to ceny mieszkan sa niskie. i odwrotnie - kiedy kredyty sa tanie, to mieszkania sa drogie. summa summarum wychodzi zawsze tak samo.
A jak to się ma do mojego komentarza, że przy drogich kredytach i tak teraz bardziej opłaca się zadłużyć niż płacić wysokie odstępne? :) Jeszcze niedawno tak nie było. Co się zmieniło? (prócz 500+)
ze zawsze jest tak samo, co doslownie napisalem. gdyby kredyty byly tansze, to co prawda placilabys mniej za obsluge kredytu, ale mialabys wiecej do splacenia (wieksze ceny mieszkan) i wyszloby ci na to samo.
Dalej naw się to nijak do zależności odstępne/rata kredytu.
Poza tym nie wszędzie rynek tak żywo reaguje. Raczej popyt na rynku wtórnym jest większy niż podaż i ceny mieszkań tak szybko nie spadają. Zwłaszcza np w Krakowie.
Czy ja powiedziałam, że normalna?
Ale wizje o tym, że każdy dostaje mieszkanie tak o i powoduje to brak kosztów a nawet obniżenie cen są dość... Infantylne?
Zacytuj proszę gdzie opisała taką wizję.
co sie tak uczepilas tego odstepnego? narzekasz na straszliwie drogie kredyty i pobrzekuje w tym nuta ze akurat teraz tak straslziwie jest, a kiedys to bywalo lepiej. tlumacze wiec ze nie bywalo, bo stosunek cen mieszkan do kosztow kredytu jest zawsze z grubsza taki sam.
natomiast to ze po wprowadzeniu genialnego planu wery ceny mieszkan by wzrosly napisalem juz w pierwszym komencie.
Komentarz nr 1, szczególnie 3 akapit.
Uczepiłam się, bo o to odstępne mi chodzi. Kiedyś było lepiej, bo odstępne było mniejsze. Jak ktoś nie miał kasy to bardziej opłacało mu się wynajmować. Nie było to drogie. I cały czas O TYM piszę. Nie o tym, że kiedyś było lepiej bo kredyty czy mieszkania były tańsze. Nigdzie nic takiego nie napisałam.
Przepraszam, literóweczka. Zacytuj gdzie napisałaM. Bo zarzucasz życzeniowość i Werze i mi.
Tak jest np od lat w Sydney. Nie można wybudować tam domu inaczej niż na gruncie wcześniej zakupionego i rozebranego domu. Ceny sa horrendalne.
Czerepie- troche taktu- "staruchy"? Ludzie, szanujmy sie ( no może oprócz Natury;))
Szanujmy się i naturę. Pozdrawiam.
Przepisy dotyczące kredytów bankowych w Polsce są tak napisane,że przy kłopotach ze spłatą kredytu zaciągniętego na budowę domu,można stracić na rzecz banku nie tylko ten dom,choćby był spłacony np.w 70%,również dorobek życia poprzednich pokoleń i nadal pozostawać dłużnikiem.Ktoś długo myślał nad tym sposobem wywłaszczania Polaków,i ktoś pozwolił bankom na taką grabież.
Wera, jeśli rodzice by odkładali na konto oszczędnościowe/inwestowali 500+ na przyszłość dziecka, to do 18stki zaoszczędzone będzie minimum 108 tysięcy.
Zawsze to jakiś start.
tak jest! najgorszy jest ten ustawowy obowiazek brania kredytow i to koniecznie w banku oferujacym niekorzystne warunki.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
KrowiPlacek [YAFUD.pl] | 09 Września, 2019 23:03
Dokładnie. To, co się dzieje na rynku mieszkaniowym to jakaś farsa. Kredyty hipoteczne są niemożliwie wręcz drogie a i tak miesięcznie wychodzą taniej niż płacić komuś odstępne.