jako że przypadki chodza po ludziach i nie wiadomo kiedy sie komuś przytrafią, opisze przypadek mojego kolegi: szedł sobie kiedyś ulica i miał klucze od mieszkania auta i bloku spięte na smyczy. kręcił ta smyczą gdy w pewnym momencie rozpięła mu się i wleciała przez ogrodzenie domu do kojca z psem. kolega nie miał ani zapasowych przy sobie w aucie, ani nie mógł się z kimś skontaktować (bo nikt nie ma kluczy do niego). 2,5 godziny siedział pod bramka posesji zanim właściciel z pracy przyjechał i mu klucze z kojca przyniósł:) YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.