Pojechaliśmy odebrać "nowy "samochód. Umówiliśmy się, ze jadę druga tzw. sprawdzonym wozem, a mąż z synem i jego przyjacielem (sami mechanicy)przodem. Zapaliła się kontrolka chłodzenia, wiec wale długimi, w końcu całymi seriami. Nie zareagowali. Zjechałam na parking. Musiałam czekać z dolaniem wody, aż silnik ostygnie, więc wzięłam pieska na spacer. Po powrocie zorientowałam się, ze mam przy sobie tylko kluczyki. Portfel, komórka, papiery od wozu, wszystko ujechało z moim panem.
Zamknęłam psa, pożyczyłam butelkę i do dzieła. Musiałam nabrać wody z kranu dla tirów, obryzgałam się z góry na dół. Chcąc otworzyć maskę(zostawiłam niedomkniętą) uruchomiłam alarm, żeby dezaktywować, sięgnęłam po kluczyk ? mokry. Wył alarm, ja prawie tez, pies zawodził do taktu, zebrał się tłumek.?Usłużny? rozkręcił pilota, wylał wodę i upuścił śrubkę mocującą prosto do kanału. Alarm sam ucichł, pies zaraz potem, ja wrzałam. Jedyna moneta zatrzaśnięta. Dobry człowiek pożyczył mi na telefon. Dzieci powiedziały, ze mąż nie wziął komórki, pojechał pochwalić się nowym nabytkiem do kolegi. Wrócił w nocy, nie widział kartki od dzieci, zbudził się wściekły, gdzie ja się podziewam. Wróciłam do domu po 14 godzinach czekania na pomoc, kimałam w toalecie, mam gorączkę, trzeba czyścic tapicerkę, bo pies tez ma swoje potrzeby, ze ślubnym nie rozmawiam. YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.