Wszystko miało miejsce kilka lat temu na imprezie z okazji osiemnastych urodzin przyjaciółki. Warto dodać, że na tej samej imprezie w zajeździe odbywały się także imieniny jej ojca, więc cała rodzinka przyjaciółki i nasze grono znajomych dzieliło salę. Miałem wtedy 17 lat i szarżowałem z alkoholem. Skutek? Wymiotowałem przez poręcz na schody na dworze i cudem nie trafiłem we właściciela lokalu (który wtedy przechodził tamtędy), którego później zwyzywałem jak przyczepił się do mnie, że zgonuje w toalecie. Po godzinie "zmartwychwstałem"i wróciłem do zabawy jak nowo narodzony. Mimo, ze rodzina bardzo wyluzowana i gratulowała mi powrotu życia, to i tak wielki YAFUD dla mnie.«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.