Ale, ze co?
@kasia: chcial nimfomanke;)
Świetna na koleżankę ale nie nadaje sie na żonę chyba, że dla aseksualnego mężczyzny.
Powiem coś banalnego i pewnie przez wielu krytykowanego: Jeśli ją kochasz, to nie będzie Ci to przeszkadzać. Jeśli jednak ważniejszy dla Ciebie jest seks niż ona, to lepiej się rozejdźcie.
Seks to nie wszystko a nawet bardzo niewiele.
Seks to nie wszystko i sam uważam, że powinien być dodatkiem do związku, a nie jego sednem, ale bądźmy szczerzy - gdy facet jednak chce seksu, to związek z aseksualną partnerką będzie rodził jedynie frustracje.
Ona Ci powiedziała, że jest aseksualna czy wywnioskowałeś to po tym jak może Ci seksu odmówiła? Może nie jest gotowa? Albo nie dajesz jej poczucia bezpieczeństwa?
Dokładnie! Myślę, ze prawdziwa aseksualność to naprawdę poważna sprawa i rzadka. Traktowana jest jako kolejny wariant orientacji seksualnej. Dlatego pytałam się czy to Ona Ci to powiedziała. Często kobiety są oziębłe, bo facet naciska TYLKO na seks nie dając przy tym bezpieczeństwa, albo nie są w nim zakochane lub po prostu zaczynają przygodę ze współżyciem i w związku z tym są niepewne, spięte, boli je itd. Życzę autorowi aby okazało się, że ta kobieta jest jednak seksualna (na 99%jest);) Trochę pracy a powinno być dobrze :)
skad ty to mozesz wiedziec :)
Jasne, bo czymże jest relacja między dwojgiem ludzi, więź intelektualno-uczuciowa, skoro ziom nie może sobie poruchać...?
Twój post brzmi jak coś z cyklu "lesbijka? po prostu nie miałaś prawdziwego mężczyzny"...
W każdym razie nie wiem, skąd założenie, że babka nie ogarnia własnej seksualności.
Najczęściej to nie kwestia doświadczenia, ale tego, że facet nie jest zainteresowany lub zwyczajnie nie wie jak doprowadzić dziewczynę do orgazmu, a łechtaczkę uważa za jakieś mityczne stworzenie.;)
Nie znamy sytuacji...może to być kwestia braku doświadczenia, stresu i bólu albo rzeczywiście tak jak mówisz to facet nie ogarnia
Nie wyciągam wniosków z tej sytuacji, jako że autor nie podał wystarczająco wielu danych. Odnoszę się jedynie do tego, o czym najczęściej mówią kobiety.
Właśnie, nie znacie sytuacji. Aseksualność to jest pewien wariant orientacji seksualnej. A jeśli to miałaby być kwestia doświadczenia, to raczej nie chodziłoby o to, że spotkała kogoś kto ją nie zadowala, a "nie spotkała nikogo kto by ją podniecił".
No cóż w zdrowym związku seks jest rzeczą bardzo ważną, intymna więź z partnerką to coś czego się nie da zastąpić. Bez sfery intymnej wasz związek bardziej będzie przypominał bardzo bliską przyjaźń niż związek, będzie związkiem jedynie z nazwy. Dlaczego część z was zrównuje to tylko z brakiem seksu, a przecież to również brak wspólnej strefy intymnej, brak bliskości. Poza tym zdrowa dorosła jednostka by prawidło funkcjonować i nie gromadzić frustracji potrzebuje rozładować się seksualnie, na krótką metę pomoże celibat, potem na trochę dłużą metę masturbacja, a potem..., albo celibat i rosnąc frustracja, albo wizyty w domach miłości. Nie próbujcie wmawiać autorowi historii że związek bez seksu to tylko rezygnacja z nic nie znaczącego dodatku, bo tak nie jest.
Aseksualizm jest aktualnie uznawana za jedną z orientacji lub brak orientacji, w środowisku naukowym spotkasz funkcjonujące obydwa warianty, w tym temacie naukowcy są podzieleni gdzie przypasować aseksualizm.
A więc drogi autorze olej śliczną, mądrą, cudowną kobietę i bądź sam przez kolejne lata, narzekając na to w internecie.
Przykro, że zostałeś zdradzony, ale wszystko z cyklu "one wszystkie takie są"(jak również "oni wszyscy tacy są") to bzdury opowiadane pod wpływem emocji.
Przecież intymność i bliskość fizyczna to nie tylko seks... Co to za prymitywne myślenie...
Jeżeli uważasz że da się zbudować normalny, zdrowy związek, bez współżycia to się mylisz.
witam, zgłasza się "1%".
te fajniejsze sie puszczaja jak okazje maja - paulo coelho
Może i ona jest śliczna i mądra (czyli twoje przeciwieństwo), ale cudowną kobietą na pewno nie jest. Normalny, zdrowy mężczyzna od partnerki oczekuje także seksu.
Nie ma się co oszukiwać, głównym, jak nie jedynym celem związku jest prokreacja oraz wychowywanie potomstwa, cała reszta to otoczka, całkiem przyjemna i również potrzebna, ale nie jest celem samym w sobie. Owszem zdarzają się wynaturzenia, czego np. dowodem jest @Czarna, ale to najwyraźniej błąd ewolucyjny, bo celem życia każdego organizmu jest rozmnażanie, od bakterii, poprzez rośliny, na zwierzętach i człowieku kończąc.
Wiadomo...dlatego lepiej aby autor (zanim zrezygnuje z tej kobiety)upewnił się, że to nie są tylko jego pochopne wnioski...jeśli oczywiście jeszcze z nią tego nie przegadał.
Powinni szczerze porozmawiać o tym, czego oczekują od siebie. Może kobieta była kiedyś wykorzystywana seksualnie i dla niej takie zbliżenie kojarzy się tylko z cierpieniem, bólem i wstydem? Powodów może być mnóstwo ale myślę, że żadne gdybanie i domyślanie się nie zastąpi szczerej rozmowy :)
Dokładnie :) Szkoda by było zaprzepaścić szansę przez domysły.
tak. na pewno jej odpowiedz bedzie szczera :)
Sądzisz, że nie będzie? Lepiej więc nie próbować rozmawiać tylko z góry założyć, że na pewno kłamie?
Tak w sumie to miłość jako ogół należy raczej traktować jako iluzję spowodowaną fizycznym pociągiem i/lub podobnymi zainteresowaniami (niepotrzebne dopisać/skreślić) a wszystko sprowadza się do podświadomej chęci przekazania swoich genów. W niektórych przypadkach poczucia bezpieczeństwa lub korzyści materialnych, aczkolwiek platoniczna miłość to bzdura dla nastolatków i należy o tym zapomnieć. Ot, reakcja biochemiczna.
Ale bardzo możliwe, że laska odwzajemnia te 'reakcje biochemiczne' ale ma problem z wyrażeniem tego? Tu właśnie może być tysiąc powodów od urazu przez strach po chorobliwą nieśmiałość. I po to ta rozmowa. Nie wszystko musi być od początku łatwe. Jakiś haczyk czy przeszkoda do pokonania musiała być skoro poza tym ma ponoć same zalety. Od autora zależy czy spróbować "zgłębić powód"czy odpuścić
nie obraz sie, ale zeby od kobiety uzyskac szczera odpowiedz to czasem kilka lat znajomosci to za malo. a autor ja zna pewnie pare tygodni :)
W pelni się zgadzam. Przemoc na tle seksualnym pamięta się dlugo i wplywa ona dosyć mocno na związki. Nawet po wielu latach. Nie tylko jeśli chodzi o seks ale o samo zaufanie do drugiego czlowieka.
ale nie zwierzaj sie nam ok? blagam
Nie obrażę się :) Nie wiem z jakimi kobietami się zadajesz... Ja jestem kobietą i sądzę, że bez szczerości nie da się stworzyć poważnego związku.
do NIKT - nie zostałem zdradzony, ale byłem i jestem zdradzany, wielokrotnie. Mamy dziecko, oraz inne wspólne sprawy i problemy więc sprawa nie jest prosta. Tak owszem ONE takie są. Nie wszystkie i nie każda oczywiście, i nie od razu. To funkcja urody oraz czasu. Jeśli jest ładna to z tego korzysta, bo może, w dowolnym czasie i miejscu, z kim chce i jak chce. Jeśli dobija 40-stki, do głosu dodatkowo dochodzi biologia, a właściwie ostatni biologiczny dzwonek i monstrualna fala libido, która każe im to robić. Popytajcie 35-40-latek czy tak nie jest.
Zagadka natury. Kobiety lecą na samce alfa, mimo że ich nie szanują i zdradzają po kątach. Mężczyźni lecą na dupę, a potem narzekają, że żona "szuka wrażeń".
Może w obydwu przypadkach wystarczyłoby najpierw upewnić się najpierw czy dodatkowo jest chociaż kilka szarych komórek pod kopułą?
Powiedzcie mi, czy dla dziecka faktycznie lepiej jest, kiedy rodzice są razem i udają małżeństwo, nawet jeśli miłości między nimi nie ma od dawna?
Nie pytam złośliwie:)
do SALOME - jest różnica w tym jak facet leci na dupy, a kobieta na h...je. Zasadnicza, zarówno w sensie trudności: facetowi relatywnie trudniej kogoś wyrwać (bo one starannie sobie wybierają godnych prokreatorów) niż kobiecie, bo jej wystarczy tylko ochota na sex i już go ma w każdej ilości i odmianie. Dlaczego ten drugi przypadek jest źle społecznie oceniany? Dlatego, że kobieta zawsze może być pewna, że wychowuje swoje dziecko, natomiast mąż puszczlskiej żony nigdy, być może inwestując swój czas, uczucia, etc., w hodowlę genów jakiegoś cwaniaczka, który wychędożył mu kobietę.
do MIMOWSZYSTKO - wychowałeś się w "patchworkowej"rodzinie, byłeś dzieckiem rozwiedzionych rodziców, że dajesz takie dobre rady? Rozwód NIGDY nie zostawia żadnych śladów w psychice dziecka. I ZAWSZE odbija się na jego dorosłym życiu.
Jeśli już to "rozwód zawsze zostawia ślady w psychice dziecka", albo "nigdy nie zdarza się by rozwód nie zostawił żadnych śladów w psychice dziecka".
Ty natomiast napisałeś dokładnie to, czemu chciałeś zaprzeczyć(z Twoich słów wynika, że rozwód jest dla psychiki dziecka całkowicie neutralny).
A do rzeczy: sądzę że mimowszystko poddaje w wątpliwość to, czy rodzina, w której jest zdrada, żal, poczucie krzywdy jest dla dziecka lepsza niż patchworkowa rodzina. Czy życie w takim układzie faktycznie pozostawia mniejsze emocjonalne blizny.
A ja od siebie dodam, że żadne chucie spowodowane tym czy tamtym rokiem życia nie powinny być usprawiedliwiane. Przecież Ty też to wiesz, bo właśnie żal i krzywda są w Twoich postach najbardziej widoczne.
A co do wątpliwości odnośnie ojcostwa, żyjemy w takich czasach, że można się ich skutecznie pozbyć(choćby przez wykonanie badań DNA - uważam, że warto się na nie szarpnąć, jeśli ma to oszczędzić komuś takich myśli, że może wychowuje nie swoje dzieci).
Do jednorazowego seksu "facetowi relatywnie trudniej kogoś wyrwać"- jeśli nie jest przebojowy ani majętny. Kobiecie tak samo, jeśli nie jest urodziwa.
Fakt że facet musi sprawdzić czy dziecko jest jego nie czyni go większą ofiarą zdrady.
Widać że jesteś rozgoryczony, ale boisz się cokolwiek zrobić. Musisz myśleć o tym, że też możesz być jeszcze kiedyś szczęśliwy.
Kiedy w końcu przestaniesz się bać i zrobisz test na ojcostwo może okazać się, że to nie Ty jesteś ojcem. Wtedy będziesz wyliczał stracony czas i swoje uczucia do tej "hodowli cudzych genów"i skrzywdzisz tylko dziecko, dla którego nie jesteś "dawcą genów"tylko tatusiem.
Ja nie udzieliłam żadnej rady. To było PYTANIE o pogląd. I nie było ono złośliwe.
Masz rację, moi rodzice nie są rozwiedzeni. Wiem więc jak to wygląda z drugiej strony. Czasem się właśnie zastanawiałam czy nie lepiej byłoby dla mnie, gdyby się jednak rozwiedli.
Móglbyś się ode mnie odczepić? Poprostu nie czytać moich komentarzy nie odpowiadać nie pisać aluzji do mnie w innych komentarzach? Z góry dziękuje, wierze że jeśli jesteś tak inteligenty jak się wydajesz to poprostu bedziesz mnie ignorować.
Wydaje mi się że obje sytuacje są trudne i to zależy od stopnia konfliktu. Czasami chyba jednak rozwód jeat lepszym wyjściem niż powolne niszczenie psychiki dziecka ciąglymi klótniami. Mówie na przykladzie moich rodziców :/
Myślę, że to jednak ogromna różnica między: 1 -dowiedzieć się po latach, że twoje dziecko nie jest twoje a 2 - świadomą decyzją i akceptacją czyjegoś dziecka w momencie np. adopcji. Poza tym kobieta nigdy nie zrozumie co może czuć mężczyzna w takiej sytuacji.
Co do "łatwości wyrywania"- dla kobiet to kwestia czysto techniczna: zadbać o figurę, ubrać się, umalować. etc - pomijam przypadki ekstremalne. Dla nas facetów nie jest to proste, bo bycie przebojowym i majętnym to cały zespół cech (nie tylko zewnętrznych), często nieosiągalnych. Reasumując, statystyczny facet ma przez całe życie o całe dziesiątki mniej partnerek seksualnych niż statystyczna kobieta partnerów - tych rzeczywistych a nie deklarowanych, mężowi np.
Po dłuższym przemyśleniu sprawy przyznaję Ci częściowo rację. Przypomniałam sobie książkową postać Catelyn Stark z Gry o Tron, której mąż wrócił z wyprawy z małym synkiem i ona musiała go wychowywać, mimo że nie mogła na niego patrzeć. Nie wiem jak ja bym się w takiej sytuacji zachowała, ale musiałoby być cholernie trudno.
"Reasumując, statystyczny facet ma przez całe życie o całe dziesiątki mniej partnerek seksualnych niż statystyczna kobieta partnerów - tych rzeczywistych a nie deklarowanych, mężowi np."
Zastawiam się skąd Wy w ogóle bierzecie takie statystyki? Chyba z wiejskich dyskotek.
Co do "łatwości wyrywania"- dla kobiet to kwestia czysto techniczna: zadbać o figurę, ubrać się, umalować. etc - pomijam przypadki ekstremalne.
Łatwiej jest schudnąć, powiększyć cycki, zoperować nos, zrobić lifting twarzy, wysypiać się, ćwiczyć każdego dnia, być na wiecznej diecie itp niż przykładowo: uzbierać na auto?
I wedlug książki byla dla Jona dosyć wredna;) w filmie tego nie pokazano.
A gdzie ty mnie widziałes buraku, zebyś mógł chrzanić jak wyglądam i kto jest moim przeciwieństwem? Z pewnością mam znacznie lepsze wykształcenie, niż Ty, więc wsadź sobie w buty swoje poglądy. Tylko najpierw wyjmij z nich słomę.
Dbałość o figurę, zdrowe odżywianie, ćwiczenia, gustowny ubiór jest w zasięgu większości kobiet i mężczyzn. Tyle że kobieta by zwrócić na siebie uwagę płci przeciwnej może ograniczyć się do wspomnianych wyżej zabiegów i nic więcej. Tylko leżeć, pachnieć, czekać i wybierać. Facet natomiast musi/ powinien zrobić znacznie więcej. Zadbany wygląd to zaledwie niezbędna podstawa, tak auto też ale koniecznie bardzo drogie, ponadprzeciętne, świadczące o ponadprzeciętnych zdolnościach i możliwościach potencjalnego samca alfa. Nie wspomnę o elokwencji, poczuciu humoru bo to oczywiste. Trzeba też mieć niebanalnych znajomych, ciekawy intratny zawód, duszę artysty, gotowość (finansową zwłaszcza) do szaleństw i podróży lub też alternatywnie zdolność do wiarygodnego ściemniania lasce że się to wszystko ma, mimo, że się tego nie ma. No i z takim przygotowaniem można śmiało uderzać do kobiet :)
Nie istnieje na świecie człowiek który ma wszystkie wymienione przez Ciebie cechy idealnego mężczyzny i jeszcze jest atrakcyjny fizycznie :) Gdyby tak było jak piszesz to szybko byśmy wyginęli :D
Drogi rogaczu, skończ z tą wojną płci. Kobieta która nie jest atrakcyjna dla mężczyzn raczej nie stanie się taka, jeśli pomaluje paznokcie i schudnie. A nawet jeśli, to odsetek kobiet, które pójdą do łóżka z kimkolwiek z powodu chęci na seks jest znikomy. Zrozum w końcu że to nie płeć decyduje o charakterze człowieka.
Moim zdaniem bzdura z tą urodą. Z moich obserwacji wynika dokładnie odwrotnie. Kobieta pewna swojej wartości nie potrzebuje sobie jej reperować poprzez seks z dużą ilością facetów. A wiele kobiet brzydkich, niepewnych siebie (najczęściej te cechy idą w parze) sika po majtkach na każdy znak, że jakiemuś facetowi się spodobała i dla takiej zdrada to w pewnym sensie pozytywny strzał dla ego.
Wiecie co? Nie chce już mi się pisać. To i tak absolutnie niczego nie zmieni.
No, może masz trochę racji, że gadanie z całkowicie Tobie obcymi osobami na yafudzie, z osobami o których nic nie wiesz i raczej nie traktujesz poważnie, niczego nie zmieni. Natomiast być może coś dobrego w Twoim życiu mogłoby się zadziać, gdybyś pogadał z kimś zdystansowanym do Twoich kłopotów, obiektywnym, ale przy okazji z kimś kogo punkt widzenia uznałbyś za wart rozpatrzenia.
Ogólnie, mimo że nie wszystko piszesz wprost i niektóre tezy ukrywasz za niedawno w Twojej głowie wyklutą ideologią dotyczącą kobiet(która ma wytłumaczyć to, co Ciebie spotkało), ja widzę to tak:
Masz dziecko, nie niemowlaka, z puszczalską za przeproszeniem fran*ą. Kochasz to dziecko i maltretujesz się myślą, że skoro jest tak kłamliwą i fałszywą osobą obecnie, to być może kiedyś też tak było - dziecko może jest, może nie jest Twoje. Tak czy owak, wychowałeś jak własne i będziesz je kochał zawsze. Jednak psychiczna tortura pozostaje.
W dodatku z miłości do dziecka uznałeś, że zdusisz w sobie żal, pogardę i nienawiść do żony, pozostaniesz z nią w związku, chyba nawet nie poinformowałeś, że wiesz o jej prowadzeniu. Tę decyzję jednak(z czego być może nie zdajesz sonie sprawy) pomogło Ci też podjąć przekonanie, że nie dałbyś sobie bez niej rady, pozostałbyś sam do końca życia. W ogóle to co ona zrobiło, mocno odbiło się na Twojej pewności siebie, poczuciu własnej wartości. Oczekiwania odnośnie własnej osoby powędrowały u Ciebie tak wysoko, że mało która kobieta ma takie(podczas gdy Ty uznajesz je za minimalne by w ogóle z jakąś porozmawiać, by wydać się jakiejś interesujący).
Żadnej rady Ci nie dam, ale wygląda mi na to, że konsekwencje popierdo*onych czynów Twojej kobiety ponosisz póki co jedynie Ty. A szkoda.
Kurcze, jednak nie jestem słowny i coś Ci odpiszę. Śmiem twierdzić, że schudnięcie ma zasadniczy wpływ na atrakcyjność kobiet - patrz casus Anna Kalata. I odwrotnie gdyby to nie miało znaczenia to rozumiem, że piękność która utyje nadal będzie seksi i powabna?
Oczywiście ideały nie istnieją ale Wy, kobiety macie swój "wzorzec metra"dopasowując do niego nieustannie kandydatów do łoża czy małżeństwa. Ostateczny wybór jest kompromisem między wzorcem/ideałem a możliwościami i rzeczywistością. Twierdzisz, że kobietom uprawiającym sex nie zależy na nim i robią to z pozaseksualnych powodów? Jakich? Tylko z miłości? Tylko z obowiązku? Może z litości? Ale nigdy z pożądania? Nie znam Cię. Pewnie wiesz co mówisz, bo mówisz za siebie. Ale też nie znasz wszystkich kobiet. Ja twierdzę, że u schyłku swoich lat 30-tych dostają nagle hormonalnego kopa i libido skacze im pod nieboskłon. Ale mogę się mylić. Nie znam wszystkich kobiet świata, nie siedzę im w głowach. Ba, nawet tej jednej, na której mi zależy, nie mogę rozszyfrować.
Oczywiście płeć nie wpływa a raczej nie powinna wpływać na nasze ogólnospołeczne i ogólnoludzkie zachowania zwane cechami charakteru, ale na nasze życie seksualne wpływa w sposób zasadniczy - w ślad za morfologią, anatomią, czy gospodarka hormonalną.
Więcej już nie będę pisał.
"Oczywiście ideały nie istnieją ale Wy, kobiety (...)"
I Wy, mężczyźni tak samo.
Chyba że twierdzisz że mając ochotę na seks pójdziesz do łóżka z każdą kobietą która rozłoży nogi. Bo takie odnoszę wrażenie czytając Twoje posty. No, chyba że piszesz o wszystkich prócz Ciebie.
Nie wiem czemu kobiety zdradzają, ale wydaje mi się, że po prostu chcą znów poczuć się piękne i pożądane. I to samo jest z mężczyznami. A brak seksu w małżeństwie to moja druga opcja i też dotyczy obydwu płci.
Kiedy mam ochotę na sex, chciałbym pójść do łóżka z kobietą, która mi się podoba i mnie podnieca, i której ja się podobam oraz ją podniecam a także z taką, która ma ochotę na sex ze mną właśnie. Wtedy to ma sens i wszystko gra.
"odsetek kobiet, które pójdą do łóżka z kimkolwiek z powodu chęci na seks jest znikomy"- WOW, no mocne to jest! Czyli kobiety chodzą do łóżka z całkiem innych powodów niż sex? Harówa, przykry obowiązek i brudna fizjologia znaczy, nic fajnego dla kobiety...
Z "kimkolwiek"- słowo klucz.
Chodzi o to że jeśli mam ochotę na seks, to nie jest tak że rozkładam nogi i biorę co się trafi (nawet jeśli jest majętny, ma fajnych znajomych, ładny i fajnie pachnie). Kobiety potrzebują czegoś więcej niż fizyczności - poczucia bezpieczeństwa, poczucia że facetowi na nich zależy i że w jego oczach są wyjątkowe.
Faktem jest że powinno być "tylko z powodu chęci na seks"->Przynajmniej tak chciałam napisać.Edytowany: 2015:04:24 15:00:43
tzn. z kimkolwiek = z byle kim, w sensie - z obcym człowiekiem, tudzież nieznajomym
to pytanie? :>
Jak dla mnie przykładem może być też znajomy. Np. lowelas, o którym wiem, że chce tylko nabić swoje statystyki (może brakuje mu litery w alfabecie), albo facet który będzie cierpiał jeśli później dam mu kosza. Nie koniecznie byle-kto, bo to sformułowanie można źle odebrać, ale po prostu: ktokolwiek.
Ty piszesz o tym dopiero teraz, a jak tak sie męcze już 12 lat
czule słowka, wielkie słowa, patos, uczucie. a i tak wystarczy czasem pol lampki wina by do glosu doszedl instynkt.
mozecie sobie wmawiac wszystko ale prawdy nikt nie zaczaruje;)
Przykro mi że masz kiepskiego w łóżku partnera/partnerkę :)
Jako kobieta 35+ mogę jedynie stwierdzić,że musisz być człowiekiem o strasznie wąskich horyzontach skoro na podstawie jednego (czy nawet dwóch) przypadków oceniasz całą płeć i wrzucasz do jednego worka.Smutne to.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Kosmos [YAFUD.pl] | 21 Kwietnia, 2015 21:25
Seks to nie wszystko i sam uważam, że powinien być dodatkiem do związku, a nie jego sednem, ale bądźmy szczerzy - gdy facet jednak chce seksu, to związek z aseksualną partnerką będzie rodził jedynie frustracje.