Gdybys nie dawala dupy to by nie pomoglo. Rozkladac nogi to latwo, a teraz zal do wszystkich ze to nie ten wlasciwy. Poza tym to ze bedziecie mieli gowniaka to nie znaczy ze musicie byc razem. Bedziesz samotna matka szukajaca wsparcia i portfela innego. Moze przy okazji zostaniesz przykladem i zniechecisz inne do lekkomyslnego rozkladania nog.
Moze i pqpr napisal/a to zbyt dosadnie,ale ja sie zgadzam. Najpierw ludzie wspolzyja, a potem jest lament,ze poczelo sie dziecko,a to nie ten wlasciwy. Jak sie nie chce miec dzieci, nie powinno sie wspolzyc - takie moje zdanie. I nawet nie chodzi tu o katolicka nauke o antykoncepcji, jej uzywaniu badz nieuzywaniu. Po prostu,zadna metoda nie jest w 100% pewna. Zawsze wspolzyjac trzeba liczyc sie z tym,ze moga sie poczac dzieci. To kwestia odppwoedzialnosci i traktowania zycia (nie tylko swojego) na powaznie.
Wiec tez nie rozumiem wspolzycia z czlowiekiem, co do ktorego nie jest sie "pewnym".
figa i pqpr wiecie co to jest seks dla przyjemności? nie trzeba kogoś kochać żeby uprawiać z nim seks to nonsens ( a dziurawienie prezerwatyw przez faceta jest tak samo chamskie jak udawanie kobiet że łykają tabletki anty). Nie cierpię jak ktoś używa ciąży jako karty przetargowej. A Ciebie pqpr jakaś kobieta musiała bardzo skrzywdzić, że masz takie podejście że każda kobieta siedzi w portfelu u faceta. Nie chciałam Cię obrazić tylko mam wrażenie że trafiłeś na sprzedajną szmatę a nie kobietę bo to jednak różnica
Wkładka domaciczna 2 generacji ma 99,7 % skuteczności rocznie. Połaczona z aborcją na życzenie, jako metodą zapasową, daje 100% szans na sex ldla przyjemności bez konsekwencji.
Nie wiem, skąd w XXI wieku biorą się asceci chcący wszystkim tego odmawiać
Może mi się wydaje ale w yafudzie chodzi o to że "narzeczony"robił wszystko aby się nigdy nie rozstali między innymi dziurawił gumy aby mieli dziecko, ale dziewczyna to zauważyła i się rozstała właśnie dlatego że "chciał ją złapać na dziecko"
Podejrzewam, że głównie z zazdrości, że z nimi nikt nie chce.
Jak chciał to niech sobie bierze. Urodzisz i oddasz mu, niech się martwi. Tylko musisz się całkowicie zrzec dziecka, by alimentów jeszcze pajacowi nie płacić.
Dla mnie ma znaczenie tylko przy osobie którą kocham, natomiast kur*iarze i dzi*ki na pewno wiedzą co to seks dla przyjemności;)
czyli jesli nie jestes kur*iarzem ani dzi*ka, to nie wiesz co to seks dla przyjemnosci? ciezka sprawa. ale poswiecasz sie dla ojczyzny? na pewno chociaz z renia raczkowaska to robisz. zapewne z grymasem na twarzy.
Użytkownik dostał ostrzeżenie za tą wypowiedź: 2016-11-16 14:27:49 [Powód:Używanie słów powszechnie uznawanych za wulgarne]
Sadzę,że autorce chodziło o naruszenie granic, złamanie zasad i zaufania w związku
Skoro narzeczony dziurawił prezerwatywy robił to wbrew ustaleniom. Czym innym jest wpadka czym innym oszukiwanie partnera czy partnerki. To tak samo jak kobieta udająca branie doustnej antykoncepcji. Nie fair i tyle w temacie.
Seks dla przyjemności uprawia się w małżeństwie.
Pozamałżeński jest jak kradzież dla rozrywki.
Przyjemniutko a ktoś za to płaci, zwykle dziecko "ale co tam grunt, że nam jest fajnie, mamy przyjemność bez kosztów i zobowiązań."
Skąd się biorą tacy id^&ci.
Jak coś takiego czytam, to aż żal, że w Polsce raz w roku nie można bezkarnie nikogo ... :/
Skąd? A no właśnie z rozkładania nóg... Tak zupełnie serio.
Nie bronie pqpr, choć trochę racji ma. Co do seksu dla przyjemności-dla mnie to coś więcej i nie zgodzę się na seks z każdym dla kilku minut przyjemności. Nie jestem katofanatyczką czy coś, po prostu uważam, że seks tylko z kochanym mężczyzną (niekoniecznie w celu prokreacji), a nie z przypadkowym gościem, którego nie jestem pewna. W takim wypadku nawet jak będzie wpadka to cóż, razem damy sobie radę. I tak zakładamy być razem.
Nic komu do tego kto, z kim i na jakich warunkach uprawia seks. Jak się nie zakłada przy tym chęci posiadania dziecka, to dziurawienie prezerwatyw to zwykłe ku%^&*stwo. To właśnie, a nie "rozkładanie nóg".
Kto wam dał prawo co oceniania? Niech nawet robi to dla przyjemności z kim popadnie i ile razy chce, nie macie prawa, pierdzieleni obrońcy moralności, jej oceniać, a już tym bardziej do bredzenia o rozkładaniu nóg.
Jeśli w waszym rozumieniu to jest niemoralne, to jest to wasza sprawa i nikt was nie namawia do takiego zachowania, ale jeśli to robi dwoje dorosłych ludzi, to g wam do tego.
Boże... słyszysz ich i nie grzmisz!
I jeszcze jedno, jeśli dla Ciebie seks to nie jest przyjemność to masz prawo do takiego podejścia, a mi nie pozostaje nic innego jak to przyjąć, ale jeśli porównujesz seks z *narzeczonym* do seksu z "przypadkowym gościem, którego nie można być pewnym"to mi słów na komentarz brakuje.
I jeszcze raz. Ty możesz się zgadzać lub nie, ale Twoja zgoda to nie jest życie ani zgoda autorki i jeśli ona się zgadza na coś innego to tylko i wyłącznie jej sprawa. Zajście w niechcianą ciążę tak samo, ale używanie prezerwatyw kontra używanie podziurawionych prezerwatyw to są kompletnie dwa, różne światy.
Dlaczego tyle nienawiści do autorki? To "narzeczony"zachował sie bardzo nie na miejscu i to on tu powinien podlegać atakowi oraz osądowi.
Argument o "rozkładaniu nóg"jest chamski, wulgarny i niesprawiedliwy.
Ohydne jest wyzywanie innych od k***, bo nie wasza sprawa, co inni wyczyniają w łóżku. Nie ma NIC zdrożnego w uprawianiu seksu dla przyjemności, i guzik mnie obchodzi czy robią to z jednym czy piętnastoma partnerami. Nie ma żadnego logicznego argumentu przeciw zaspokajaniu swoich potrzeb w ten sposób. Etyka i moralność ogranicza się do szczerości i niedziałaniu na szkodę innych, a wszystkie te seksualne ograniczenia to paskudna pruderia, chęć dyktowania innym, jak żyć, wyobrażanie, że jest się lepszym od innych, bo ma się mniej/więcej doświadczenia.
Rany, jakie to durne, aż głowa mała!
Odbieranie możliwości decydowania o własnym życiu to odczłowieczanie istoty ludzkiej, zło w czystej postaci. Gotuje się we mnie, jak czytam/słucham tych wynurzeń o "rozkładaniu nóg", jakby ci "obrońcy moralności"mieli monopol na decydowanie o tym co dobre, a co złe. Nawet nie wierzę, że poprzez zawłaszczanie sobie prawa do dokonywania wyborów moralnych, wyrażają wyłącznie swoją opinię - tu chodzi o zgnębienie innych w jakikolwiek sposób;ten jest jednym bardziej nikczemnych.
Uważam za wspaniałe, że niektórzy umieją się cieszyć z seksu, że krew im wrze w żyłach, że w głowie szumi, że kochają na dzień, miesiąc czy 50 lat. Jesteście wspaniali! I nie dajcie się zagryźć temu tłumowi emocjonalnych zombi, karmiących się obelżywościami skierowanymi w Waszą stronę.
Nie muszę bronić własnej sprawy, co, jestem pewna, zarzucą mi oburzeni głosiciele jedynej-słusznej-prawdy, bo biorąc pod uwagę sumę moich doświadczeń (jeden partner w życiu trzydziestoletnim i wysoce prawdopodobne są perspektywy, że już tak zostanie) bardziej pasuję do tej krwiożerczej masy ciskającej w innych obelgami.
Z jednej strony to urocze, że chciał z tobą być na zawsze, z drugiej chamskie, że zrobił ci dzieciaka przed ślubem, po ,,kryjomu"i do tego bez ustalenia tego z tobą. Jak żyć.
Dzięki Ci za tego maila, bo już myślałem, że jestem sam :/
Skorzystaj z aborcji, ostatnio taki popularny temat i w ogóle.
Sporo idiotów tu siedzi, normalnie żal czytać kato-poyebów. I nie-kato też, nie wiem co Wami powoduje ale z całą pewnością jesteście po prostu bardzo nieszczęśliwi i wyładowujecie frustrację tutaj...
Całkowicie popieram @PTTW.
Ten "narzeczony"powinien być tu piętnowany, a nie autorka. Nikt nie ma prawa za nas podejmować tak ważnej decyzji jak rodzenie dzieci: czy i kiedy. Jak ufać takie osobie? Rękę w nocy też Ci odetnie, bo bez ręki to nikt inny Cię nie zechce tylko on, i dzięki temu będziecie razem?
Rychłowczas
A skąd ty taki mądry się na tym głupim świecie wziąłeś?
przecież nie ma obowiązku hajtania się, bo ciąża.
Jak gościu jest takim palantem, to nawet lepiej żeby był ojcem na "dystans"
Serio? Czyli druga połówka może okazać się kompletnym debilem, ale mimo to warto się z nią związać na całe życie, bo w drodze jest dziecko? Chyba masz bardziej nasrane w głowie niż on.
Za moich czasów "gowniak"mówiło się na buty. Jesteś przykładem samo-destrukcyjnego pokolenia, które nie docenia tego, czym jest życie i nie ma szacunku do ludzi.
Ludzie - serio? Nagle sie okazuje, że żeby uprawiać seks trzeba mieć 100% a nawet 1000000% pewność, że to ten jedyny/ta jedyna? Jakie to dziwne, smutne i przerażające.
Uważam, że gość nieźle popłynął z tym dziurawieniem prezerwatyw. Tak, są też kobiety które kłamią o pigułkach. Ale skoro dwoje ludzi się ze sobą wiąże to nie po to by spędzić całe życie razem. Czasem trzeba się potknąć, żeby wiedzieć jak iść prosto. Może ta para miała jakąś umowę ze sobą - że na dzieci przyjdzie czas np (od razu zaznaczam ja i mój Książe tego sie trzymamy - że musimy jeszcze poczuć życie a potem będziemy się bawić w rodzinę) wiem, że jest to bzdurne ale tak jest. A jeśli on jest w niej szaleńczo zakochany to radzę Autorce spieprzać czym prędzej.
PS. Nawet w związku bez ślubu seks może być uprawiany dla przyjemności :)
Tak właśnie jest. To kobiety krzywdzą nas częściej. Tyle że one głośniej płaczą a nam nie wypada. Musimy być supersamcami i w ogóle.
Poczuć życie? - czyżby otwarty związek? na innych partnerów?/-rki?
No dobrze, ale czy jest zatem coś pociągającego w uprawianiu seksu z debilem? Więc może jednak decyduje tu ten klucz - debil ale ma dużego.
Widać, że jesteś kobietą. Normy społeczne piętnujące ilość seksualnych partnerów kobiet, nie powstały przypadkiem i mają swoje głębokie uzasadnienie społeczne i biologiczne. Proszę podać mi choć jeden przypadek społeczności, kultury gdzie takie zachowanie jest aprobowane, pochwalane, akceptowane, nagradzane i premiowane. W żadnej kulturze, choćby nie wiem jak poprawnie politycznie, kobieta sypiająca z wieloma dla zaspokojenia swoich żądz, nie znajdzie uznania.
Absolutnie nie!!! Tylko ten jeden jedyny mi do szczęścia potrzebny :) Po prostu mamy swoje pasje i kilka małych planików i marzeń, które chcemy zrealizować :)
oj wiele takich kultur bylo, choc fakt ze w dzisiejszym zdominowanym przez kolonistow z europy swiecie raczej juz ich nie ma. ale pomijajac juz nawet ludy z glebokich dzungli - zakaz ten istnial glownie dlatego ze ludzie nie mieli kontroli nad plodnoscia. laska chetnie i latwo sie oddajaca innym mogla miec problem ze wskazaniem ojca, jak i potencjalni ojcowie wiedzac ze wystepuja w kupie nie kwapili do podjecia odpowiedzialnosci za dziecko byc moze innego. a ciaza i wychowanie dziecka zjada jednak bardzo duzo zasobow, co w epoce malej obfitosci bylo powaznym wyzwaniem. ale dzis, dzieki postepowi technologicznemu, ktory daje kontrole nad plodnoscia, argument jest jalowy. obie plcie sa zrownane pod wzgledem chuci. chwalenie plejbojow przy jednoczesnym potepieniu puszczalskich lasek to tylko pozostalosc z czasow minionych. podobnie jak nie musimy juz przed zima upolowac kilku futrzakow zeby rodzina miala sie czym okryc - postep technologiczny. nie istnieje dzis rozsadny argument zakazujacy rozwiezlosci tylko jednej plci.
Tzn.? Jakie to były kultury, pochwalające i premiujące rozwiązłość kobiet? Nawet, jeśli mówisz, że już nie istnieją. No jakie? Puszczanie się kobiety jest ekstremalnie łatwe, zdobywanie kobiet o wiele trudniejsze, stąd pogarda dla takich kobiet i podziw dla takich mężczyzn.
Wychowanie dziecka zjadało, i dziś również zjada wiele zasobów, niezależnie od postępu technologicznego (wcześniej tych zasobów trzeba było mniej, dziś więcej, zmieniły się tylko i aż, proporcje). Postęp ten nie gwarantuje również oczywistej pewności ojcostwa dla mężczyzn, a oczywista pewność macierzyństwa jest zawsze oczywista. Pewność ojcostwa uzyskuje się zazwyczaj post factum, na życzenie i za grube pieniądze zainteresowanego.
Moja była żona usiłowała mi wmówić, że dziecko którego oczekuje jest moje a nie jej kochanka i nie rozumiała dlaczego z tego powodu nie skaczę pod sufit. Czy dlatego powinienem / powinniśmy szanować, chwalić, wspierać i motywować takie kobiety?
wiekszosc matriachalnych spolecznosci z czasow kultury mysliwsko-zbierackiej. na pewno conajmniej jedna z dzungli ameryki poludniowej - cejrowski kiedys opowiadal o kulturze gdzie laski sypialy z wieloma, ale tylko jeden byl dopuszczony do rodzinnego stolu i to bylo wyznacznikiem statusu hmmm meza. dalej, w starozytnosci rozwiazlosc byla normalnym stanem ludnosci i nikt nie widziwial ze pani domu bierze do lozka co ladniejszych niewolnikow (pan domu oczywiscie tez). itp itd.
natomiast kwestia ktora podnosisz nie jest zwiazana z promiskuityzmem tylko z niewiernoscia. oczywiscie pani (pan) ktorzy wypowiedzieli przysiege wiernosci powinni tej wiernosci dotrzymywac. bo obiecali. ale wolna panna (pan) ma pelne prawo korzystac sobie z przyjemnosci zycia. nawet nie tylko wolna - potrafie sobie wyobrazic wolny zwiazek gdzie para daje sobie nawzajem przyzwolenie na mniej lub bardziej ostentacyjne skoki w bok. jesli to im pasuje, to rowniez to jest ok. ich zwiazek - ich sprawa.
No tak... Cejrowski, rzetelność i wiarygodność. Słowem autorytet - i wszystko jasne. Rozwiązłość kobiet w starożytności nie była jednak chyba powszechnym i akceptowalnym zjawiskiem. Powszechnym i akceptowalnym zjawiskiem były domy publiczne, zamtuzy, itp., które służyły do regulacji, rozładowania naturalnych, a nie zaspokojonych wystarczająco męskich potrzeb, przez zawsze powściągliwe w tych sprawach (wtedy i teraz) kobiety. Gdyby istniała równa u obu płci, w tym względzie, ochota, częstość i akceptowalność takich zachowań, to domy publiczne by nie istniały, bo nie musiałyby istnieć. Taka np. Messalina - doskonały starożytny przykład rozwiązłości. Rozumiem, że uzyskała szacunek i uwielbienie jej współczesnych. Tak?
Owszem, wolna pani niech sobie korzysta do woli z wielości partnerów ale czy w ich oczach (i innych mężczyzn) podnosi swoją wartość jako matki przyszłych dzieci? No nie. Bo to ją deklasuje na męsko-damskim rynku matrymonialnym. Bo z dużym prawdopodobieństwem nie dochowa wierności mężowi - wiem co mówię. Dlatego kobiety zawsze będą się wstydzić bujnego życia seksualnego, a my nie będziemy ich chcieć jako naszych żon i matek naszych dzieci.
owszem cejrowski jest ekspertem w sprawie dalekich i egzotycznych kultur. z tego ze jest nawiedzonym katolem nie wynika ze nie zna sie na swojej pracy. czy oceniasz fachowosc innych ludzi na podstawie wlasnych reakcji emocjonalnych? to by wyjasnialo czemu narzucenie swojej moralnosci polowie ludzkosci uwazasz za rzecz oczywista i sluszna. ale to tylko twoje przekonanie. o starozytnosci zalecam jednak poczytac, starozytni nie mieli takich kompleksow jak nowozytne kultury i podchodzili do seksu bardzo zdrowo.
co do ostatniego akapitu to zwracam uwage ze ludzieprowadza rozne zycia i twoje przekonanie ze celem zyciowym kobiety jest slub niekoniecznie jest zgodne z rzeczywistoscia. przez takich jak ty kobiety musza ukrywac ilosc parnerow. bo to ze kobiety sie seksza mniej wiecej tyle samo co mezczyzni jest faktem. tylko jedna plec zawyza a druga plec zaniza stan faktyczny. w celu dopasowania sie do przesadow pokutujacych w spoleczenstwie, a nie ze wstydu.
Generalnie celem życiowym człowieka, bakterii, zwierzęcia i rośliny jest posiadanie potomstwa - własnego a nie cudzego, bo inaczej, para w gwizdek, geny w kosmos. Więc tak, celem życiowym kobiety jest ślub i dzieci. Celem życiowym mężczyzny też.
Tak kobiety zaniżają tą liczbę ze wstydu, strachu przed przesądem jak mówisz, albo raczej z zgodzie oczekiwaniami społecznymi, nas mężczyzn. Bo nikt nie chce (przynajmniej z założenia) zajmować się czyimiś kukułczymi jajami, poświęcać im swój czas, energię i zasoby. Tak można się z taką przespać, ale proszę nie zmuszaj mnie i innych do szacunku dla takich kobiet, bo go mieć nie będą.
Cejrowski jest opowiadaczem ciekawych historii, showmenem i nawiedzonym katolem ale nie etnografem czy etnologiem.
Wracając do starożytności i wcześniejszego pytania - Czy Messalina cieszyła się powszechnym szacunkiem i podziwem z powodu swej rozwiązłości?
Nie wiem czy kobiety się seksią tyle samo co my. Myślę, że mogą to robić nawet częściej bo nic ich nie ogranicza oprócz moralności, męska podaż zawsze jest.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
figa | 109.173.158.* | 04 Listopada, 2016 10:53
Moze i pqpr napisal/a to zbyt dosadnie,ale ja sie zgadzam. Najpierw ludzie wspolzyja, a potem jest lament,ze poczelo sie dziecko,a to nie ten wlasciwy. Jak sie nie chce miec dzieci, nie powinno sie wspolzyc - takie moje zdanie. I nawet nie chodzi tu o katolicka nauke o antykoncepcji, jej uzywaniu badz nieuzywaniu. Po prostu,zadna metoda nie jest w 100% pewna. Zawsze wspolzyjac trzeba liczyc sie z tym,ze moga sie poczac dzieci. To kwestia odppwoedzialnosci i traktowania zycia (nie tylko swojego) na powaznie.
Wiec tez nie rozumiem wspolzycia z czlowiekiem, co do ktorego nie jest sie "pewnym".