Na wyjeździe w rodzinne strony z okazji Wszystkich Świętych dorobiłem się anginy. Wróciłem do domu i od razu poszedłem do lekarza, by ten mnie przebadał, wypisał leki itd. Czekałem półtorej godziny, a głowa, pomimo wziętej połowy opakowania Pylarginy wciąż nie dawała żyć. Udało się w końcu wejść, jest recepta, jazda do apteki. Kolejka na pół kilometra, bo dyżur i to była jedyna czynna apteka w mieście. Przychodzę do domu i biorę leki, przy okazji robiąc sobie herbatę. Lejąc wodę do kubka, oblałem sobie rękę wrzątkiem. Odruchowo ją odsunąłem. Pech chciał, że przytrzymywałem sobie nią kubek, który oczywiście zleciał, rozbił się i oparzył mi stopy. Spędziłem trochę czasu z kończynami pod zimną wodą, niestety pojawiły się bąble. Znalazłem coś na oparzenia, nasmarowałem się, i wykończony padam na fotel przed telewizorem. Myślę sobie "Gorzej być już nie może". Włączam telewizor, dekoder i w tej chwili ktoś dzwoni do drzwi. Myślę "No jeszcze tego brakowało". Podchodzę po kilkunastu sekundach, otwieram, i okazują mi się dwie babki w wieku 30+. Tak, świadkowie Jehowy zaplanowali sobie wycieczkę. A mogłem zostać w domu... YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.