Miałem jechać do pacy razem z bratem. Czekając na niego postanowiłem przesunąć samochód, który był zaparkowany równolegle do jezdni wzdłuż chodnika, tak, że przed nim bezpośrednio stał samochód, a za nim było ok.20 metrów wolnego miejsca. Manewr był równoległy, miał na celu zrobić miejsce przed samochodem, żeby można było wyjechać do przodu. Jednocześnie z zakończeniem manewru poczułem, że auto zatrzymały nie tylko hamulce: w tylnej szybie zobaczyłem inny samochód, stojący po skosie - pani sobie wjeżdżała na chodnik, żeby zaparkować. Odwróciłem się, by wziąć kluczyki i wysiąść: gdy wyprostowałem się, pani już nie było przy moim samochodzie - stała te 20 metrów dalej. Odwróciłem się do auta po plecak i żeby go zamknąć: patrze z powrotem na panią - jej auto puste, a kobity ani śladu. Stojący obok przechodnie wskazali, że poszła do budynku obok. No to ja za nią. Ten budynek to ... posterunek policji. Pani jak się okazało tam pracowała, a to, że poszedłem jej powiedzieć, że niefortunnie parkując zahaczyła o moje auto kosztowało mnie obwinienie o dokonanie tej szkody (no tak... to ja się cofałem). YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.