Rozstaliśmy się, na początku trochę popłakałam, ale później mi przeszło, ponieważ...On nie był już człowiekiem, którego kochałam, nie rozumiałam go, a on nie rozumiał mnie. Zostawił mnie tuż przed świętami, zostawiłam mu prezent pod choinka i odeszłam. Niestety na tym się nie zakończyło...Żyłam normalnie, miałam 19 lat, klasa maturalna, studniówka, wiadomo. Miałam wielkie plany, po maturze chciałam wyjechać, zacząć życie od nowa, może w innym mieście, może w innym kraju, to nie było istotne, wyjechać jak najdalej. Niestety sprawy się trochę skomplikowały. Okazało się, że jestem w ciąży. Jestem w ciąży z mężczyzną, który mnie nie chce, to najbardziej bolało. jeżeli nie chciał mnie, na pewno będzie pragnął, żebym zrobiła skrobankę. Nigdy w zyciu bym się na coś takiego nie zdecydowała, więc postanowiłam mu nic nie mówić. Nikomu nie powiedziałam, nawet najbliższym przyjaciółką. Postawiłam wszystko na jedna kartę, zaryzykowałam. Po jakimś czasie dotarło do mnie, że kochalam Jacka, nie wyobrażałam sobie u mego boku innego mężczyzny. Ale on nie chciał mnie, a tym bardziej naszego dziecka. Zawsze pragnęłam, żeby moje dzieci miały to wszystko czego mi brakowało.
Byłam młoda i głupia, koleżanka z klasy wciągnęła mnie w złe towarzystwo, narkotyki, imprezy, alkohol. Na jednej z tych imprez poznałam mojego przyszłego, hm kochanka? to chyba trafne okreslenie...Szalał na moim punkcie, był ode mnie sporo starszy, 27 lat. Nie czułam tej różnicy wieku między nami, swietnie się dogadywaliśmy, chyba się w nim zakochałam. Potem pojawił się Jacek i tak się skończyło, nasz kontakt się urwał. Postaowiłam do niego zadzwonić, przyjechał natychmiast. Artur pragnął dzieci lecz nie mógł ich już mieć. obiecał, że się mną zaopiekuje, jeżeli pozwolę mu wychowywać swoje dziecko, jakby było nasz, moje i jego. Zgodziłam się. zabrałam ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechałam, zostawiając wszystko, po prostu uciekłam, do końca szkoły zostały mi zaledwie trzy miesiace. zaryzykowałam.
dziś nie żałuję, że tak postąpiłam. Skończyłam studia prawnicze, mam piękną córkę Anastazję, kochającego męża Artura. Rodzice, znajomi i Jacek szukali mnie. Jacek podejrzewał, że mogę u niego siedzieć, ale nigdy nas nie zastali w domu, bo polecielismy na jakis czas na Seszele. Po trzech latach odwiedziłam rodziców, wiedziałam, że to będzie dla nich szok, ale chciałam, żeby byli ze mnnie dumni, dumni, że coś w życiu osiągęłam. Przeszłam kilka operacji plastycznych, zmieniłam swój wygląd diametralnie. Tak żeby mnie nikt nie poznał, bo mieszkałam zaledwie 50 km od swojego rodzinnego miasta. Jacek znalazl mnie na portalu nk, mnie i Anastazję, chciał się spotkac. Spotkaliśmy się, odnowilismy naszą znajomośc, ale tylko na stopie kolezeńskiej. nadal mieszkał z siostrą. Zaprosił mnie do siebie, byłam akurat z Aną, ale postanowiłam podjechać na kawę. Obawiałam się tego spotkania, ale przecież tylko ja i Artur znaliśmy prawdę. To był błąd. Poszłam przygotować kawe z jego siostra, a on został z Ana, jak weszłyśmy do salonu, trzymał mała na rękach, Monika upuściła filiżankę, podobienstwo było tak uderzające, że nikt nie miałby watpliwości. Przyznałam się, wyznałam mu prawdę po tylu latach, nie chcę mieszać w główce Anastazji, Artur ją kocha, jest jego małą królewną, nie wiem co dalej będzie. Na własne życzenie namieszałam w swoim życiu, w naszym życiu... Powiedzcie mi, co mam teraz zrobić kochani? YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.