W niedzielę dwa tygodnie temu mój niespełna pięciomiesięczny kocurek zrzucił z wysokości półtora metra ciężką, glinianą doniczkę z ziołami (nie mam pojęcia jak, skoro nawet człowiek czuje jej ciężar w dłoniach) na swojego brata odcinając mu ogon. Szybkie działania podjęte: prowizoryczny opatrunek z uciskiem założony, telefon do sąsiada, który jest z zawodu weterynarzem i gorąca prośba o interwencję. Zaraz oddzwoni - zapewniał. - i podejdzie. Czekamy pół godziny - nic. Kompletny brak odzewu. Nie mając wyboru z rodzicami podjęliśmy decyzję: jedziemy do miasta 30 km dalej, by zapewnić kociakowi pomoc medyczną. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że gdybyśmy czekali dłużej, kocurek by się wykrwawił. Konieczna była amputacja ogona, a rana goi się do dzisiaj w bólach i męczarniach dla całej rodziny. YAFUD z dwóch powodów. Wiadomo, kot ważniejszy, ale fajnie wiedzieć, że można liczyć na sąsiada. Całe szczęście, że kotek z tego wyjdzie i, mam nadzieję, niedługo znowu zacznie biegać i skakać jak dawniej.«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.