Nieźle jej dogadał :)
+1 dla ojca / dziadka
Nie dziwię się młodej, skoro babcia pie...li takie farmazony, jak 'prędzej czy później każdy znajdzie partnera". Bzdura na resorach, jest mnóstwo samotnych ludzi, wielu umiera w samotności, nie wspominając już o trudności w znalezieniu partnerki/a tej samej płci, mieszkając w jakiejś dziurze. Praktycznie niemożliwe. Jakbym usłyszała takie debilizmy, to bym doszła jeszcze do wniosku, że nikt w rodzinie mnie nie rozumie.
Beka beką, ale Wy jako najbliżsi powinniście zastanowić się co spierdzieliliście w jej wychowaniu skoro ma niskie poczucie wlasnej wartości. Dołki i myślenie, że jest się za brzydkim, by ktoś nas pokochał to nie jest atrybut wieku dojrzewania. To po prostu objaw tego, że dziecko jest wychowywane w zły sposób. Polecam poczytać kilka mądrych ksiażek o wychowywaniu zdrowych psychicznie dzieci, np. Thomas Gordon "Wychowanie bez porażek".
No dokładnie. Przy czym większość tych samotnych ludzi to mężczyźni. Kobieta nigdy nie będzie sama, chyba że chce.
Mówią na to 'okres nastoletni', że normalne. Później dziwota że samobójstwa ludzie popełniają.
Tak się to kończy jak dziecko nie jest doceniane. Jest nastolatką i nigdy nie dostała kwiatka? Od taty / dziadka / wujka na walentynki / dzien kobiet / urodziny? Hello dziewczynki też lubią czuć się kobietami a kwiatek za złotówkę im to zapewni. Serio. Rodzice! Starajcie się rozbudzić w dziecku poczucie zaje bistosci od małego!
Ale nie musisz tego walić prosto w twarz nastolatce. Się później dziwić że tyle dzieciaków na myśli samobójcze jako taki debil przyjdzie i strzela tego typu tekstami.
Świetni z was rodzice, że ignorujecie źle samopoczucie dziecka i jeszcze was to bawi. Trudny okres to nie wytłumaczenie ale oznaka że trzeba spędzić czas z dzieckiem i mu pomóc.
ale to prawda. praktycznie kazdy kto naprawde chce jest w stanie znalezc sobie kogos do zwiazku. to tylko kwestia czasu i determinacji.
Nie. W młodym wieku faktycznie to kobieta może wybierać w facetach jak w ulęgałkach, bo niebrzydką 20-latką zainteresuje się facet w praktycznie każdym wieku. Kobiety rzadko wybierają młodszych partnerów, więc taki 20 latek ma bardzo ograniczone pole manewru. Później sytuacja się bardzo odwraca. To 40-50 letni facet jest w kwiecie wieku, a kobieta, jeżeli nie jest wyjątkowo zadbana to budzi znacznie mniejsze zainteresowanie i ta proporcja jest zupełnie inna.
Jasne że znalezienie partnerki osobie tej samej płci w małej miejscowości nie jest łatwe.Nie tylko dlatego że mieszkańcy małych miejscowości są bardziej konserwatywni,ale i dlatego że osób z odmienną orientacją nie ma tak dużo jak Ci się wydaje.Jest internet,portale randkowe,aplikacje,czaty,kto powiedział że Twoja partnerka/partner musi być z tej samej miejscowości.A co do problemów córki autorki,to pewnie wina jakichś głęboko ukrytych kompleksów.Mogło by być również zupełnie odwrotnie,gdyby córcia była przekonana że jest "księżniczką",wszystko jej się należy i wszystko jej wolno,a inni są po to żeby jej usługiwać i ją podziwiać.Wydaje mi się że wiarę w siebie i samoocenę szybciej można poprawić,a spadnięcie na ziemię z tronu "księżniczki"bywa bardzo bolesne.
No nie do końca, kobieta szukająca kobiety też nei ma wielkich szans.
Nikt nie mówi o waleniu w twarz "Niektórzy umierają samotni i nigdy nikogo nie znajdują", ale nastolatka nie jest debilem i teksty typu "wszystko będzie dobrze", "na pewno się ułoży"czy "każdy znajduje sobie partnerkę/a"na pewno jej nie pocieszą, bo to tylko puste frazesy, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Tak myślą heterycy, a i to nie jest prawda, bo niektórzy całe życie nikogo nie znajdują. Masz myślenie, jak ta babcia. Wystarczy wejść na demotywatory pod jakikolwiek demot o samotności i masz całe tabuny ludzi koło 30-tki czy nawet starszych, którzy nigdy z nikim nie byli i nie widzą szans, bo są np. brzydcy. Ja szukam wśród maleńkiego ułamka społeczeństwa, w dodatku ten ułamek w sporej części jest zastraszony i wypiera się siebie, urodziłam się stara, od dziecka nie mogłam znieść obecności dzieci, lubiłam przebywać z dorosłymi albo sama (do dzisiaj mi tak zostało), nie jestem w stanie zmusić się do pójścia na jakąkolwiek "imprezę", bo wyjście z domu to katorga. Nie bawię się, nie pląsam ani nie odczuwam przyjemności w ciemnych pomieszczeniach, wypełnionych obcymi ludźmi, a co najgorsze hałasem. Urodziłam się z wadą wzroku, za to mam ponadprzeciętny słuch i węch. Nie mogę znieść ludzi, którzy używają choćby kropelki perfum, bo aż mi świdruje w mózgu (każdy zapach jest dla mnie bardzo intensywny), a spędy z "muzyką"odpadają, bo następnego dnia łeb by mi pękł, jak arbuz. Nie poszłam nawet na studniówkę, choć cała klasa mnie namawiała, bo wystarczył mi horror z komersu. Nie zamierzam tego nigdy powtarzać. Kiedyś się śmiałam, że mogę znaleźć kogoś tylko w bibliotece, ale i to odpada, bo od kiedy dobrze zarabiam, to kupuję wszystkie książki w necie. Wiele ludzi mówi, że jak się nie znajdzie nikogo na studiach czy w szkole, to potem jest już ciężko i to jest prawda. Udało mi się znaleźć kogoś idealnego na studiach po milionie friendzone z innymi, ale po 3 latach jej się odwidziało, a to było 4 lata temu. Próbowałam z różnymi portalami randkowymi, nawet sławetnym tinderem, ale tam siedzą chyba tylko dzieci koło 20-tki, kolesie chorzy na łeb i pary, szukające rozrywki. Nie widzę żadnej nadziei, a za rok wygram zakład z przyjaciółką, która twierdziła, że w 5 lat na pewno uda mi się kogoś znaleźć. Nie wiem tylko gdzie miałabym to zrobić, jak w pracy sami kolesie i to się nie zmieni, bo raczej mało kobiet popierdziela ciężarówką, w dodatku największymi silosami, a więc nie ma absolutnie żadnej nadziei na poznanie kogoś w pracy. Jestem w czarnej dupie i jak słyszę od kogoś, że każdy kogoś znajduje albo na pewno się ułoży, to nie wiem czy mam się rozpłakać czy dać mu w nos. Na szczęście zazwyczaj udaje mi się powstrzymać od obu opcji. Życie nie jest sprawiedliwe, zasrańce znajdują parę, której nawet nie szanują albo ją potem zdradzają, a ludzie którzy potrafiliby docenić obecność drugiej osoby w swoim życiu, nigdy nikogo nie znajdą. Na szczęście już prawie połowa za mną, licząc że umrę tak po 70tce, niedługo będzie już z górki, a po śmierci nic nie będzie miało znaczenia. Smierć jest wspaniała, każdy kończy tak samo, nie ma już smutku, bólu, niczego. La danse macabre. Jakbym była wierząca, to żyłabym w wiecznym strachu, że po śmierci nie ma końca i nie przestanę istnieć, ale na szczęście nie jestem.
Jest tak, jak mówisz, ale osoby z małych miejscowości zazwyczaj mało zarabiają, a związki na odległość są kosztowne, szczególnie dojazdy. Jeśli chodzi o portale randkowe, to wyłuskanie tam kogokolwiek graniczy chyba z cudem. Same zboki i parki, szukające do trójkąta. Serio, uwierz mi, mówię z doświadczenia. Ja np. jeżdżę ciężarówką, nie ma mnie 3 tygodnie w domu, a potem wracam do Polski na tydzień. To też jest spore utrudnienie i nie każda to zaakceptuje, ale inaczej klepałabym biedę, jako nauczyciel, jak to było wcześniej i nie byłabym w stanie zapewnić ewentualnej partnerce ani własnego domu, ani normalnego poziomu życia.
po prostu potrzeba wygody jest u ciebie wieksza niz potrzeba zwiazku, wiec rozsadnie wybierasz zamawianie ksiazek przez neta. gdybys naprawde przedkladala potrzebe zwiazku nad swoje wygode, to bys chodzila do tej biblioteki codziennie. sama wybralas sobie takie zycie. tak jak napisalem poznanie kogos to kwestia tylko czasu i determinacji. ty nie zamierzasz poswiecic ani czasu, ani nie masz determinacji - ergo nikogo nie znajdujesz (co jest oczekiwanym rezultatem).
Mylisz się, ja zwyczajnie nie jestem taka naiwna, żeby wierzyć, że pójdę do biblioteki i tam spotkam miłość życia. Chodziłam całe życie, od dziecka do około 30tki. I co? Nic, bo Twoja teoria jest kulawa. Takie rzeczy tylko w filmach, w dodatku jak jeszcze chodziłam do biblioteki miejskiej, to widziałam tam same starsze panie. Ja nie wiem czy w dzisiejszych czasach młodzi nie czytają książek, czy tak jak ja, kupują je sobie, szczególnie że w matrasie czy taniejksiazce zawsze można się obkupić fajnymi pozycjami po 15-20 zł za sztukę, a te same książki w empiku, zwykłej księgarni czy sklepie kosztują 40-45 zł. Poza tym podobało mi się kilka, może kilkanaście dziewczyn w całym życiu i KAŻDA , to była koleżanka ze szkoły lub studiów. Nie umiem się zachwycić kimś od razu. Na żadną z nich nie zwróciłam uwagi na początku, to zawsze są osoby, które lepiej poznam. Mam chyba coś zepsutego w mózgu i obce osoby są dla mnie niewidzialne pod tym względem. I tak, zawsze warto pójść codziennie do biblioteki, szczególnie, jak jest to możliwe 5 dni w miesiącu, bo tylko jeden tydzień przebywam w Polsce, z czego w sobotę i niedzielę biblioteka jest nieczynna. Można sobie postać chwilkę w kokejce ze starszymi paniami i wyjść. Tacy jak ty nigdy tego nie zrozumieją, tak mówią osoby, które same nie włożyły żadnego wysiłku w znalezienie partnerki, sama się przytrafiła. Poznali, zasikrzyło i jest. Syty głodnego nie zrozumie, tym bardziej jak sam zawsze miał górę żarcia bez wysiłku. Idź opowiedz swoje mądrości na demotach i powiedz im wszystkim, jacy są beznadziejni i sami sobie winni. Jest jeszcze coś takiego jak uroda i waga, które odgrywają kluczową rolę w znalezieniu partnerki. Z moich najbliższych znajomych (4 kobiety 1 jeden facet), tylko dwie kobiety kogoś mają. Reszta (wszyscy hetero!), prowadzący aktywne życie, poznający ciągle nowych ludzi w pracy, jakoś też nie mogą nikogo znaleźć. Jedna ma swoją firmę i co chwile poznaje nowe osoby, drugi jest kierownikiem apteki, o to raczej też ma kontakt z ludźmi, poza tym co chwilę wyjeżdża na wakacje, ferie, itd. w różne miejsca Polski i świata. I co ? Nic, wielkie gów.o. Jest jedna, której udało się znaleźć kogoś dopiero koło 30tki, oczywiście w pracy, bo latami szukała w internecie, na imprezach, po znajomych, itd. Wielkie g.wno. Te, dwie które kogoś mają, oczywiście znalazły drugie połówki w pracy, no bo gdzieżby indziej?! Jedna z nich wiem na pewno, ze miała konta na portalach randkowych i też stwierdziła, że tam same popaprańce siedzą. I teraz sobie postaw w tej sytuacji osobę, szukającą partnerki tej samej płci. Szybciej trafię szóstkę w totka.
opisujesz wlasnie ludzi dla ktorych ewidentnie znalezienie zwiazku lezy nisko w hierachi wartosci. gdyby bylo inaczej to bardziej od wynikow sprzedazy liczyloby sie uczucie. nic w tym zlego, kazdy zyje tak jak chce, ale narzekanie ze "stawiam prace na pierwszym miejscu i wyobraz sobie nikogo nie moge znalezc" brzmi glupio. jak chcesz znalezc to znajdz i sprawa zalatwiona. na swiecie zyje okolo 3,5 miliarda kobiet. z tego, powiedzmy 4% jest orientacji mono, to daje 140 milionow. dajmy na to ze zaledwie co dziesiata jest wolna i chetna i w odpowiedniem wieku, to jest 14 milionow. odrzucmy jeszcze polowe "bo tak" i wywalmy co druga z pozostalych bo nie lubimy parzystych. w pozostalych znajdujemy wady liczone w peczkach, tak ze zaledwie do setna spelnia wymagania, zostaje 35 000. z tych 99% nie porozumiewa sie w jezyku ktory rozumiesz lub nalezy do kultury nie akceptowalnej przez ciebie, zostaje 350. czy bylas na conajmniej 350 randkach z roznymi osobami? bo dopiero wtedy mozesz powiedziec ze nikogo nie ma dla ciebie.
Może to nie ta sama sytuacja, bo jestem hetero, ale mam preferencję, która sprawia, że też moim gronem potencjalnych partnerów jest bardzo mały procent ludzi i u mnie szukanie partnera nigdy się nie sprawdzało. Zawsze to było umówienie się na jednorazowe spotkanie, po którym przychodzi kolejne i z takich se.ks-spotkań stopniowo budowała się przyjaźń, a z przyjaźni związek.
Myślę też, że determinacja to nie jest najlepsza rada, bo mimo wszystko wtedy łatwo o desperację, a to zawsze odstrasza potencjalnych partnerów.
Dobra, twoje pierdy nikogo nie interesują. Chłopa sobie znajdź, zarazo.
Jeżeli poczuwasz się do bycia nikim, to może warto zasięgnąć rady psychoterapeuty. Współczuję, ale da się popracować nad samoooceną.
No dobra, masz swoje zdanie i tyle. Tobie poszło łatwo, bez wysiłku, to każdy kto nie znalazł, się nie stara. Logiczne. Ja nie stawiam pracy na pierwszym miejscu, zawsze praca była mniej ważna, ale jak się zorientowałam, że zostanę sama, jak pies, po śmierci rodziców, to postanowiłam, że raczej muszę zarobić na jakiś dom dla siebie i na starość. Ja nie będę mogła żyć z kimś z dwóch emerytur i budować domu z dwóch wypłat, więc sorry, ale jednak praca niestety ma znaczenie w moim przypadku. To, że na swiecie żyje ileś miliaród kobiet nie ma znaczenia, bo do większości z nich nie masz dostępu. Odpada Afryka, muzułmanki oraz wszystkie państwa, do których nie masz dostępu z powodu wizy. Poza tym kto by się przeniósł na drugi koniec świata dla osoby, której nie zna, z którą rozmawiał przez internet? Czysta głupota. Sam byś tego nie zrobił. Z tych, które zostaną jest mały procent ho*o/bi, z tego maleńka część, która byłaby mną w ogóle zainteresowana. Teraz znajdź te pojedyncze sztuki, to pogadamy. Mogą nie mieć konta w serwisach randkowych albo szukać, jak normalni ludzie, czyli w pormieniu X km. Jakbym miała szansę pójść na randkę z normalną kobietą, to bym poszła. Niestety nie znalazłam takiej w żadnym serwisie. Znajdowałam takie w realu, ale zawsze kończyłam we friendzone, tylko raz mi się udało i myślałam, że złapałam boga za nogi na ostatniej prostej. Wszystko miała, sobie odjęłam, żeby jej dać, zmieniłam w sobie wszystko, co jej się mniej podobało i dbałam o nią każdego dnia. Jak widać to miało gówniane znaczenie, bo ona jest bi i po 3 latach zmieniła mnie na kolesia, który na pierwszą randkę przszedł do niej z wódką i ją upił, mimo że ona bardzo rzadko pije alkohol, a co dopiero wódkę (ja durna zawsze z kwiatami i pysznościami, które uwielbiała), ma nieślubne dziecko z panną, która go tym dzieckiem szantażuje (doszedł do wniosku, że zaje*istym pomysłem w rozwalającym się związku będzie powołanie na świat dziecka) i ogólnie jest debilem nie z tej ziemi, a jego decyzje życiowe wołają o pomstę do nieba. Nie zapewni jej stabilizacji ani bezpieczeństwa, groszem nie śmierdzi i jest niewykształconym półgłówkiem, a ona inteligentną kobietą, która kończy doktorat. Wiem, że długo z nim nie będzie, może już nie jest (nie wiem, bo postanowiłam nie rozdzierać sobie ran każdego dnia od nowa i nie mam juz z nią kontaktu), ale to był świetny przykład tego, jak ludzie kierują się pierwotnymi, zwierzęcymi instynktami, a nie rozumem, tym jaki ktoś ma charakter czy jak cię traktuje. W związku z tym wiem na czym stoję i jakie są moje szanse, dlatego czekam na drugą połowę wegetacji i koniec. Nie ma co rozpaczac, za kilkadziesiąt lat nie będę już niczego żałowała i nie będzie mi przykro z żadnego powodu. Wszystko się dobrze skończy, jak w bajce.
Sam sobie znajdź chłopa, zarazo, jak jestes taki mądry i lubisz chłopów.
W obliczeniach nie uwzględniłeś kobiet bi i pan :D
No ja mam z tym duży problem, jeśli chodzi o jednorazowe spotkania. Kiedyś próbowałam, dawno temu, w wieku ok. 21 lat, parę razy się zdarzyło i przekonałam się, że to nie dla mnie. Nie potrafię tak bezuczuciowo, czuję jakbym stała gdzież obok i się przyglądała. Jakbym to nie była ja, normalnie zero uczuć. Cerebrumpalm uważa, że desperacja jest świetnym pomysłem, a ja już przechodziłam ten etap i wiem, że to nic nie daje.
Jest taki jeden portal radndkowy, gdzie można znaleźć normalne osoby i same nie-hetero. Przynajmniej jak ja miałam epizod siedzenia na tym portalu to poznałam sporo spoko osób. Queer się nazywa (kiedyś nazywał się inaczej...).
Jednak po Twoich wypowiedziach można dojść do wniosku, że to Ty jesteś powodem swojej samotności. "Nie znalazłam żadnej normalnej kobiety poza jedną"... aż ciężko w to uwierzyć. To chyba jakaś magia, że w mojej okolicy praktycznie same normalne (przynajmniej na takim poziomie na jakim można się poznać przez neta), a u Ciebie nikt. To pierwszy dowód, jaki mogę pokazać, w hipotezie, że problem tkwi w Tobie.
Napisałam, że nie znalazłam żadnej normalnej, poza jedną, która była zainteresowana. To wielka róznica. Byłam na tym portalu queer dłuższy czas, to logiczne, ale odzew tam jest mniejszy, niż gdziekolwiek indziej. Miałam wrażenie, że tam prawie nikogo nie ma. Te normalne w Twojej okolicy są chętne, żeby się z Tobą umawiać? Masz takie powodzenie? Ile ludzi jest w Twoim mieście, że masz tyle normalnych, chetnych do spotkań z Tobą?
skad pomysl ze poszlo mi latwo? a, co bardziej oburzajace, skad pomysl ze pisalbym wnioski na temat uniwersalnych tez opierajac sie na wlasnych, subiektywnych przezyciach?
"Nie znalazłam żadnej normalnej"
A pomyślałaś, że może te wszystkie żale i niepowodzenia są spowodowane tobą, nie innymi? Może to ty nie byłaś nigdy ta "normalna".
Niestety tutaj nie mam dobrych wieści. Spotkanie erotyczne z osoby bisek.sualnej z hom.osek.sualną to oczywiście częsta sprawa, ale szanse powodzenia związku ho.mose.ksualnego z osobą bise.ksualną jest niskie. Głównie z tego powodu, że żyjemy w zacofanym społeczeństwie i mając wybór osoba bise.ksualna zwykle będzie wolała nie być wytykana palcami przez sąsiadów, mieć własne dzieci, możliwość małżeństwa i jednak wybierze związek z osobą przeciwnej płci. Oczywiście są wypadki, gdzie uczucia są na tyle silne, że te przeciwności nie przeszkodzą, ale statystycznie szansa na to jest niewielka.
PS. administracja tej strony to i.d.i.o.c.i.
Napisałam, że nie znalazłam żadnej normalnej, z którą miałabym okazję się spotykać, a nie że ogólnie żadnej normalnej. Wszystkie normalne były hetero, oprócz tej jednej. Więc owszem, jest pełno fajnych normalnych dziewczyn, ale sa hetero. Widzisz róznicę?
Stąd pomysł, że masz chyba nawet żonę, z tego co pamiętam, choć mogę się mylić. Nie znalazłeś jej w wieku 50 lat, prawda? Szukałeś jej na siłę z desperacją, jaką mi zalecasz? Wysiadywałeś w bibliotekach w celach matrymonialnych albo zmuszałeś się do chodzenia na jakieś spędy, żeby ją znaleźć, wiedząc, że szukasz ułamka, a wśród tego ułamka jeszcze ktoś musi cię zechcieć? Jesli nie, to dlatego własnie uważam, ze poszło łatwo. Pewnie poznaliście się, jak większość ludzi, przypadkiem lub przez znajomych i jakoś poszło.
Dokładnie tak! Własnie to już dawno zauważyłam, że bi zawsze prawie wybierze osobę przeciwnej płci, bo tak łatwiej, babcia nie dostanie zawału, mamusia nie wydziedziczy i nie będzie suszyć głowy i ludzie nie będą wytykać palcami. Szkoda tylko, że łatwiejszy wybór niekoniecznie jest lepszym. Własne dzieci to akurat żaden problem w związku dwóch kobiet, jeśli chodzi o dwóch facetów, to już faktycznie może być trudne do zrealizowania, szczególnie w Polsce, bo o ile wiem surogatki nie mają tu prawa bytu. No więc wyobraź sobie teraz w jakim ułamku ja szukam. Ale przyjdzie cerebrumpalm i powie, że mi nie zależy, bo jakbym chciała, to byłabym na 350 randkach, a jak nie byłam, to się nei staram.
A z PS. to się zgadzam w 100% :)
dokladnie tak bylo. w wieku niedlugo przed 40 zauwazylem ze z zycia singla wycisnalem juz wszystko co sie dalo i czas zmienic swoje zycie na zwiazkowe. zaczalem wiec dlugie, intensywne poszukiwania i znalazlem moja ukochana. 500 kilometrow ode mnie. poczatki byly pelne wielogodzinnych podrozy :-D.
jednakze nawet gdyby poszlo mi latwo, albo nie poszlo w ogole, to nic by to zmienialo w mojej analizie, bo przeciez nie jest oparta o moje wlasne doswiadczenia, tylko o fakty. osoby bezzwiazkowe po prostu nie uwazaja zwiazku za cos naprawde waznego, bo gdyby byl dla nich wazny, to juz by go mialy. widac sa w ich zyciu wazniejsze rzeczy niz zwiazek, bo wola poswiecac czas swojego zycia na realizowanie innych czynnosci niz poszukiwania i utrzymanie zwiazku. ponownie - nic w tym zlego, stwierdzam po prostu fakt.
Czyli całe życie dokładnie takie, jakie chciałeś. Nie chciałeś nikogo - nie miałeś, chciałeś - znalazłeś. Ciekawe jakby ci te poszukiwania poszły, gdybyś szukał faceta. Na pewno równie świetnie. A co obejmowały te poszukiwania i ile one trwały, jeśli można wiedzieć?
No dobrze, w takim razie nie uważam związku za coś ważnego, nie mam zaspokojonych nawet podstaowwych potrzeb człowieka, jest zaje*iście. W końcu przecież znalezienie osoby tej samej płci jest tak łatwe, jak przeciwnej, żaden kłopot. Jak się nie ma, to się nie chce, proste. Wreszcie to odkryłam, teraz będę mogła z uśmiechem na ustach przez tydzień wracać do czterech ścian, a 3 tygodnie spać w budce dla ptaków, bo do tej pory myślałam, że jedyny czas w życiu, w którym byłam szczęśliwa, to czas, kiedy ona była obok, a byłam wtedy biedna, jak mysz kościelna. W końcu dla niej zrezygnowałam ze wszystkiego, z pracy, przeniosłam się do innego miasta, itd. Wszystko rzuciłam, ale teraz wiem, że mi nie zależało, bo jakby mi zależało, to bym sobie wyczarowała kolejną. Czegoż to się człowiek nie dowie.
A poza tym dokonałam cudu, o którym mówisz, podobnie, jak ty - znalazłam kogoś. Mój cud był znacznie większy, bo to była osoba tej samej płci. Ciekawe jakby tobie poszło w tej sytuacji i ile razy dokonałbyś tego cudu, bo w tym momencie uważasz, że to normalne, że uda mi się KOLEJNY raz.
Poprawiacz, zmieniłeś konto?;)
owszem, moje zycie jest takie jak chce, bo to ja jemu nadaje pozadany ksztalt (duh!). polecam. to zaden cud. zamiast siedziec i wzdychac do dawno utraconej milosci, po prostu znajdz sobie kolejna. jak na razie wyglada to tak ze potrzeba melancholii dominuje u ciebie nad szukaniem zwiazku.
100 tys. Chętnych na spotkanie było no... kilkanaście w ciągu miesiąca (po miesiącu stwierdziłam, że to nie dla mnie. W sensie lęk przed widywaniem się twarzą w twarz, jaki wtedy miałam, wygrał, a po co dawać komuś nadzieję?). Ale na spotkanie, może randkę, nie od razu na związek.
Możliwe, że queer ma już czasy świetności za sobą. Jak wspomniałam konto tam miałam jak jeszcze ta strona miała inną nazwę (czyli, według wiki, przed 2012. Możliwe że byłam na stronie już po tym roku, ale nie korzystałam aktywnie).
Co do kobiet bi/pan raczej nie wybierają facetów, bo babcia dostanie zawału. Raczej tak po prostu wychodzi. Jak sama wiesz spotkać dziewczynę h.omo/bi/pan jest trudniej niż hetero faceta, więc o związek oraz trafienie na kogoś odpowiedniego jest łatwiej.
Na dobrą sprawę obecnie poszukiwania chyba by było najlepiej zacząć na jakimś discordzie. W takich miejscach najpierw kogoś poznajesz na forum ogólnym, a dopiero później umawiasz się na rozmowy prywatne - jeśli się sobą zainteresujecie (przynajmniej tak przypuszczam, nie sprawdzałam nigdy. "Wypadłam z obiegu"zanim powstał discord)
PS: "h.omo"to niedozwolone słowo? Brawo, yafud, cenzura pełną gębą....
No ale córka z yafuda jest nastolatką, więc może faktycznie wybierać w facetach, czy to rówieśnikach czy kilka lat starszych. Więc jeżeli nikogo nie może znaleźć, to albo bardzo wybrzydza, albo jest megabrzydka, a szuka przystojniaka.
Skoro podoba ci się tylko 1% kobiet (albo i mniej), a facetów nienawidzisz, to nie jesteś ani les, ani bi, ani tym bardziej hetero, tylko asek-sem.
W obecnych czasach aby znaleźć fajna dziewczynę nie-hetero wystarczy mieć dostęp do internetu, coś w głowie i twarz choćby przeciętną. Mówię to jako osoba bis*ksualna, która szukała dziewczyn nie raz. Więc no.. wniosek nasuwa się sam.
(Serio określenie orientacji mi każecie cenzurować??)
Jasne, tak zrobię, znajdę zwyczajnie. Mogłam wcześniej na to wpaść. W robocie przez 3 tygodnie sami kolesie, poza tym jeżdżę po Unii, w Polsce nie bywam nigdy, więc nie wiem kogo i jak miałabym znaleźć. No ale to łatwe, zapomniałam. Muszę przekazać moim znajomym, że też powinni zwyczajnie sobie kogoś znaleźć, nieudacznicy jedni, na pewno im nie zależy.
No to fajnie, widocznie źle trafiam, bo na tych portalach róznej maści trafiały sie propozycje jednorazowych przygód i tyle. Queer już praktycznie nie istnieje, tam nie ma nawet żadnego chatu czy komunikatora czy czegokolwiek. Jak tam kogoś szukać? Patrzeć na piszących pod każdym artykułem? Tam pisze kilka osób na krzyż. Jedynie apki typu tinder mają jakiś sens, bo od razu widzisz, jak ktoś wygląda i ta osoba widzi, jak Ty wyglądasz, ale właśnie wiadomo, jak to bywa z tymi apkami. Prawie same zboki.
ciesze sie ze przejrzalas na oczy. owszem: zeby znalezc, trzeba szukac.
nie wiem tylko skad to okreslenie "nieudacznicy"? skoro sa to osoby bez pary, to znaczy ze bycie w zwiazku nie jest wysoko w ich osobistej hierarchi. postepuja wiec zgodnie ze swoimi potrzebami i pragnieniami. dlaczego zycie w zgodzie ze soba mialoby byc nieudacznictwem?
Faktycznie, fakt że uwielbiam kobiety świadczy o tym, że jestem asek*ualna. Logiczne.
No i znalazłas te dziewczyny? Znalazłaś w necie taką, z która stworzyłaś związek? Bo jeśli nie, to jednak dostęp do neta nie wystarczy.
Wielu ludzi szuka całe życie i nikogo nie znajduje, rozejrzyj się i przejrzyj na oczy. To są osoby, które są bez pary nie z ich wyboru. Zwyczajnie nie znaleźli nikogo, mimo że mają kontakt z róznymi ludźmi. Wcale nie sa z tego zadowoleni.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Jawiem | 89.64.40.* | 02 Lutego, 2020 20:32
Beka beką, ale Wy jako najbliżsi powinniście zastanowić się co spierdzieliliście w jej wychowaniu skoro ma niskie poczucie wlasnej wartości. Dołki i myślenie, że jest się za brzydkim, by ktoś nas pokochał to nie jest atrybut wieku dojrzewania. To po prostu objaw tego, że dziecko jest wychowywane w zły sposób. Polecam poczytać kilka mądrych ksiażek o wychowywaniu zdrowych psychicznie dzieci, np. Thomas Gordon "Wychowanie bez porażek".