A co? To on za nie płacił, czy co?
Na to wychodzi. Poziom zenady wiekszy niz sam yafud
Z tego co rozumiem, płacili po połowie.
Gdy nie zadziałały, w jego głowie zrodziła się myśl/żart, że "to powinien dostać zwrot kosztów",
A że sprawy nie przemyślał, o zwrot kosztów "zwrócił się"(lub głupio zażartował) do tej drugiej osoby, z którą dzielił koszty (pewnie ona fizyczne płaciła, a on jej połowę oddawał i stąd taka głupia myśl), zamiast do producenta.
Może to była myśl/żart typu "producent powinien nam oddać, skoro nie zadziałało, ale ja po swoją część zwrócę się do swojej kobiety, bo skoro ona do tej pory "załatwiała"sprawy w aptece, i tutaj to ona powinna być łącznikiem między mną a producentem".
A z faktu, że ogólnie idea zwrotu jest głupia, bo to nie produkt, przy którym masz gwarancję, tylko produkt przy którym masz podaną szansę zadziałania (a nie zadziałanie nie świadczy o wadliwosci produktu - idealnie zrobiony czasem nie działa, czasem problem leży po stronie nabywców, bo np. ktoś miał problemy rzołądkowe), wznoszę moją nadzieję, że to miał być dowcip.
Ja bym się dziwnie czuła gdyby mój partner płacił za moje leki, nawet jeśli tylko połowę... Dlatego nie potrafię tego zrozumieć.
Z drugiej strony moja antykoncepcja to faktycznie lek (zdrowe osoby nie mogą jej brać) i niezależnie od posiadania partnera* bym je brała, więc może to stąd moje podejście.
Nie krytykuję, czy nie potępiam, po prostu się dziwię i zadaję pytania by zrozumieć.
*(co dla mnie równoznaczne ze współżyciem, bez stałego partnera nie ma se×u)
Jak faktycznie leczysz się takim środkiem, a antykoncepcję załatwiasz róży okazji, to nie dziwię się, że w ten sposób o tym myślisz.
Jednak, jeśli dla kogoś jest to faktyczną antykoncepcją, to dość logiczne jest, że jest to sprawa obydwojgu partnerów.
Podział po połowie jest tu najsensowniejszy, jednak często pary nie liczą się za wszystko po połowie, tylko mniej-wiecej("Ja kupuję A, to Ty kub B"), wtedy często płaci po prostu kobieta, ale powinna ona (i on) brać potem pod uwagę to tak, jak każdy normalny wydatek służący obu stronom związku.
O ile w ogóle to szacują, bo niektóre pary po prostu kupują co trzeba, i nie sprawdzają, kto wydał ile.
Jeszcze sensownym podziałem jest, gdy para stosuje podwójną antykoncepcję, jeśli koszt jest zbliżony, że ona płaci za tabletki, on za gumki. Wtedy obydwoje mają coś za co sami od początku do końca odpowiadają, i obydwoje nie muszą się przejmować drugim.
Tak, też myślę, że podział o którym wspominasz na końcu jest najsensowniejszy. Przy okazji nie trzeba się martwić osłabionym działaniem pigułek przy antybiotykach, biegunkach, wymiotach, innych lekach itd.
Chociaż pewnie dużo osób woli bez...
Wracając do żartu chłopaka to trochę taki słaby, ale nie chcę nawet brać pod uwagę że mógł mówić poważnie...
Pewnie za aborcję zapłacą już po połowie
Sama mam wspólną kasę z facetem więc nie ma,, moje, twoje,, tylko,, nasze,,. Biorę droższe tabletki antykoncepcyjne i nie uważam, że to duży koszt. Ale, ok każdy inaczej ocenia wydatki. I trzeba pamiętać, że ona tego nie bierze z nudów tylko dla wspólnych korzyści, więc w sumie czemu tylko ona ma płacić? Bardziej mnie dziwi określenie,, regularne,, branie tabletek. Tak, tabletki trzeba brać regularnie (co 24 godziny + placebo),ale słowo regularnie oznacza też,, raz w tygodniu,, więc tu trzeba zwrócić uwagę czy były zażywane poprawnie. Znam przypadek gdzie dziewczyna brała tabletki o 8 rano. Raz nie wzięła o tej godzinie więc postanowiła wziąć dopiero na drugi dzień o 8... By godziny się zgadzały. Nie wiem ile miała takich przypadków, ale po pierwszej wpadce uznała, że,, tabletki wcale nie są skuteczne,,.
Wracając do samego yafuda - to pewnie z nerwów rzucił głupi tekst.
Wszelakie gruczoły wewnętrzne mam w jak największym porządku a u ciebie o ile nie jest to zespół napięcia przedmiesiączkowego to zasięgnij opinii psychiatry
Rozumiem, ze w takim razie w przypadku braku mozliwosci zażywania pigulek i stosując tylko prezerawtywy panna powinna dokladac polowe do gumek. Juz to widzę
Generalnie nie widzę różnicy,, kto używa,, antykoncepcji. Uważam, że i kobieta może kupić i zapłacić (nie oczekując zwrotu) przervva... tywy i facet skoczyć po tabletki, pigulki czy co kto lubi. Zawsze bawi mnie takie podejście, że to facet powinien kupić gumki, bo tak. Używają oboje, no ludzie. I nie krępował mnie zakup prezevvatyw - produkt jak każdy inny. A ty drogi Jaszczurze - może trafiałeś na kiepskie dziewczyny?
Po tabletki nie można skoczyć od tak - trzeba mieć co najmniej dane recepty (przy e- recepcie kod i numer pesel partnerki), preze*watywy kupisz w prawie każdym markecie, na stacji itd.
Uważam, że preze*watywy są wygodniejsze, bo używa się tylko w razie współ-życia, poza tym jeszcze chronią przed chorobami wene*ycznymi, nie mają tak poważnych skutków ubocznych, ale to decyzja każdej pary.
Dla mnie to nie problem, całe pół studiów i liceum to ja kupowałam bo miałam na to hajs w przeciwieństwie do partnerów.
No to patrz, bo ja kupowalam gumki. Jak wypadlo, raz on byl w sklepie to kupil, raz ja bylam to kupilam. Ot, partnerstwo.
Wygodniejsze? Tak średnio. Owszem, są łatwiej dostępne, ale sama wygoda jest raczej nikła. Na początku jak kupwalismy taki trojpak, to na drugi dzień trzeba było znowu lecieć do sklepu. Poza tym oboje wolimy bez, więc...
Druga kwestia, że tabletki są polecane kobietą, które mają stałych partnerów, bo faktycznie nie zabezpieczają przed chorobami. No ale życie w monogamii niweluje wiele problemów. Nie wszystkie i nie całkiem, ale wiele,wiec w przypadku stałego związku raczej nikt nie boi się chorób w.
A co do kosztów - według mnie niezależnie co się używa zawsze jest taniej niż łożenie na dziecko. Proste. Nawet jak na to idą dwie stówki.
I tak - z czasem kupwalismy większe opakowania, ale jednak się kończyły. Przedłużenie recepty w wielu gabinetach odbywa się przez telefon, można nawet roczną dostać więc to nie problem
Ja znam dziewczynę, która też bierze "regularnie"i tylko czasem zapomina to wtedy na drugi dzień bierze dwie. Probowałam jej wytłumaczyć, ale jak grochem o ścianę
Eee... Nawet nie wiem, co powiedzieć. Nie chcę Cię obrazić, ani jechać po Twoim związku, ale jednak chcę Ci powiedzieć, że strasznie Ci współczuję, jeśli tak to u Ciebie wygląda.
To normalne, że w zdrowym związku gumki też są traktowane jako wspólny wypadek, i kupują je obie strony (nie koniecznie na zmianę, bo raczej nie ma sensu tego dokładnie liczyć, ale jak ktoś widzi, że się kończą, to dopisuje je sobie do listy zakupów), albo kupuje je jedna osoba, ale jest to traktowane jako drobny wydatek na rzecz związku, a nie jak jego/jej fanaberie, i tak traktowane później przy ewentualnym szacowaniu, kto dalej powinien robić zakupy.
Np. w moim związku, ja, baba, kupuję prawie zawsze gumki, bo częściej jestem w drogeriach, więc łatwiej mi wyhaczać promocje - a to już nie czasy nastoletnie, kiedy gumki kupuje się nagle, bo jest okazja użyć, tylko normalna rzecz, która ma zawsze być w domu, więc jak innych produktów kupuje się delikatne zapasy, gdy są promocje, tak i z gumkami nie widzę sensu robić inaczej.
Aczkolwiek, teoretycznie najlepiej jest kupować je z apteki (pewność co do sposobu przechowywania) i tam raczej nie ma mowy o promocjach.
Sa wygodniejsze w tym kontekscie, że korzystasz z nich tylko w momencie samego aktu- więc jeśli robisz to rzadziej niż codziennie to uzywasz ich rzadziej. Do tego tabletke musisz brać o konkretnej godzinie, bez wzgledu na to czy właśnie jestes na basenie, u tesciowej czy masz własnie zabieg.
Sporo kobiet po 40, zdradzajacych mężów zapomina o gumce, no bo przecież biorą anty... a potem klops bo kiła.
Jasne, ze w stałym związku taka sytuacja raczej odpada ze wzgledu na zaufanie.
Co do prezer*watyw: zawsze można w internecie zamówić paczkę 50 lub w aptece kupić 12, 30 i miec na jakiś czas, wiec bez przesady.
Ja nie mogę przyjmować pigułek antykoncepcyjnych (mniejsza o powód) i oczywiste dla mnie było, że także kupowałam gumki.
Nie wiem jakie znasz pary ale nie znam takiej u której za antykoncepcję płaci jedna osoba, niezależnie od jej rodzaju.
Nie trzeba o stałej godzinie, a o stałej porze. Jak się weźmie 3 godziny prędzej lub 3 później niż zwykle to się nic nie stanie (pod warunkiem, że ogólnie przyjmujemy je zgodnie z zaleceniami).
Ja polecam tabletki brać w nocy i spać min 7h (o ile ktoś nie ma problemów z ponownym zaśnięciem) Czemu? Bo tabletki mogą mieć obniżoną skuteczność przez inne leki/jedzenie/problemy żołądkowo-jelitowe itp. Więc najoptymalniej jest je brać po 3-4h snu by nic nie kolidowalo z nimi co wzięliśmy/zjedliśmy wcześniej. Potem, jak wspomniałam, jeśli nie mamy problemów z zasypianiem to najlepiej od razu zasnąć. Tabletka wchłania się z przewodu pokarmowego 3-4h średnio, więc mamy większą pewność, że nie zaczniemy wymiotować czy mieć biegunek jak śpimy. Do tego jest też ten odstęp 3-4h od innych leków zachowany. No i łatwiej też je brać o stałej porze.
Oczywiście ten sposób nie jest już tak fajny gdy ma się problemy ze snem, po tak krótkim śnie nie obudzi kogoś budzik czy pracuje na zmiany.
Ja rzuciłam pigułki, bo robiły się guzy w trzewiach. Okres się wyregulował tak, że pojawia się w dzień wyznaczony lub dzień po rankiem. Też można tak się zabezpieczać;) Bezpieczna granicą 10 dni płodnych, a pozostałe 17 dni - hulaj dusza
Dobrze rozumiesz. Może niekoniecznie dokładać połowę ale "dziś kupuje ja jutro ty". To jest normalne
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
tvus | 188.146.96.* | 06 Maja, 2021 08:02
Pewnie za aborcję zapłacą już po połowie