Zastanawialiście się jak odrzucenie i zdrada wygląda z punktu widzenia faceta? Jeżeli tak to przeczytajcie, jeżeli nie to scrollujcie dalej.
Moja historia zaczyna się dokładnie 3 lata temu, biegałem wtedy za taką jedną dziewczyną. Nie pasowaliśmy do siebie ani trochę, ona mnie nie chciała ale serce nie sługa, to biegaj głupi. Kiedy miała mnie bardzo dość wpadła na genialny pomysł, że zwiąże się z byle kim, żeby się mnie pozbyć. No i w kłótni też wypaliłem, że już kogoś mam i nie zależy mi na niej, było to w walentynki. To nie była prawda, więc szybko zacząłem się rozglądać i upatrzyłem sobie jedną dziewczynę, żeby nie wyjść na kłamce. Zaczęliśmy z sobą pisać, potem jakieś spacery i już 8 marca byliśmy razem. Miałem z nią być na pokaz, ale coś nie wyszło i się zakochałem... Im dłużej byliśmy razem, tym bardziej ją kochałem i tym bardziej mi zależało. Jej rodzice szybko mnie zaakceptowali, spędzaliśmy ze sobą całe dnie, pisaliśmy zawsze jeżeli nie mogliśmy spędzać czasu razem. Wiecie, 3000 do 7000 tysięcy smsów miesięcznie. Wszystko jak w bajce, na początku często się kłóciliśmy, była bardzo zazdrosna, o moich kolegów, o byłą niedoszłą i tak dalej. Na jakiś czas porzuciłem przyjaciół, żeby być tylko z nią. Byłem szczęśliwy kiedy ona była szczęśliwa, źle się czułem kiedy jej było smutno. Czułem się potwornie jeżeli była smutna przeze mnie. Potem nasz związek jakby dojrzał, albo ona dojrzała. Zacząłem się znów spotykać ze znajomymi, zaczęliśmy planować naszą wspólną przyszłość, ale tylko delikatnie - studia. Miałem marną pracę, ale dobrze się w niej czułem, miałem stary samochód, ale jeździło się nim wyśmienicie no i miałem kochającą dziewczynę, czego chcieć więcej? Jakoś tak wyszło, że zdecydowaliśmy się studiować za granicą. Wtedy wydawało się to dobrym pomysłem, mieliśmy pracować gdzieś parę godzin w tygodniu i to wystarczałoby, żeby studiować na studiach dziennych, bo w naszych rodzinach zawsze było krucho z pieniędzmi. No i zamieszkaliśmy razem, 1000km od domu. Mieszkanie razem szło w mojej opinii nawet dobrze, chociaż to ja zazwyczaj stałem przy garach i sprzątałem. No, ale mieliśmy szybko znaleźć jakąś pracę i podzielić się obowiązkami. Trzeba się poświęcić mówiłem sobie.
Wyszło zupełnie inaczej, poznała w swojej klasie "księcia z bajki", na początku twierdziła, że się tylko przyjaźnią. Wiedziałem, że czuje się samotna tak daleko od domu, więc zapraszałem go do nas, żeby poczuła się lepiej. W końcu miała tu jakiś znajomych. O zgrozo, gdybym wiedział.. Kiedy ja byłem zmęczony zapierdalaniem samemu w kuchni czy szukaniem pracy, książe z bajki był niezwykle szarmancki, miły. Odprowadził, kupił papierosy czy jakiś inny drobiazg. Gdy się zorientowałem było już za późno, 2 razy ze mną zerwała, ale po moich błaganiach i tłumaczeniach jak bardzo ją kocham, następnego dnia wracała do mnie. Obiecaliśmy sobie dać szansę i jakoś naprawić nasz związek, przy drugiej próbie zerwania zdołała się nawet wymeldować z naszego mieszkania i za moimi plecami uzgodniła z rodzicami księcia z bajki, że się do nich wyprowadzi. No kurwa cud nad wisłą, wyprowadzę się do obcego faceta w obcym kraju po paru tygodniach lichej znajomości. Oczywiście, stałem się podejrzliwy i prześwietliłem jegomościa, manipulacji nie było końca. Powiedziałbym, że zasiał w niej ziarno, żeby ode mnie odejść. Taka incepcja. No ale dała nam szansę, tak jakby. Szansa na naprawę zwiazku trwała 5 dni, niezbyt długo.. Za 3 razem odpuściłem, bo wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji. Pojechaliśmy na święta do Polski. Minął miesiąc, no i oczywiście nie są już przyjaciółmi tylko parą.
Wiecie jak to jest? Bo ja nie potrafię tego opisać, stracić wszystko, tak po prostu. Mieliście plany, wszystko albo prawie wszystko robiliście dla ukochanej osoby, całe życie kręciło się dla niej. To tak jakby ktoś odebrał wam sens życia, wyrwał kawałek duszy. Można kilka dni płakać do poduszki, błagać Boga, żeby ten cofnął czas albo pozwolił wam coś naprawić, nawet jeżeli to nie wy jesteście winni tej sytuacji. Nóż wbity w plecy przez kogoś kogo się tak bardzo kocha budzi straszne demony, na prawdę straszne. Potem jest już tylko gorzej, depresja, gdy nic nie ma sensu, odechciewa się żyć, myśli samobójcze nie dają spokoju, śmierć zdaje się być ukojeniem. Do tego potrzeba odwagi, odwagi której ja nie miałem, na szczęście. Potem zaczyna być lżej, zaczynacie układać myśli bez niej, poznasz kogoś innego, wszystko się ułoży, pewnie - life is easy. Kiedy wróciliśmy do jeszcze wspólnego mieszkania, wszystko wróciło. Jak tysiące zimnych sztyletów wbijanych w serce. Widzieć kogoś kogo kochacie z kimś innym, najgorsze uczucie na świecie, upadla jak nic innego, bo wtedy jesteście już tylko zwykłym śmieciem, reliktem przeszłości. Pozbawionym sensu, nierozumianym istnieniem. Gdzieś tam.
Wiecie co boli w tym wszystkim najbardziej? nie zdrada, nie odrzucenie. Tylko to, że kiedy książę z bajki odwiedził nas, obudziło się we mnie straszne zło. Nie mówię tu o zwykłej chęci napierdolenia gościa, który odbił wam dziewczynę, tylko o zwierzęcej, niepohamowanej żądzy mordu. Przez kilka chwil, trzymając nóż w ręku chciałem prawdziwie zabić, nie było sumienia, moralności czy nawet etyki, po prostu stan gdy Twoim celem jest odebranie komuś życia. I tak by się stało, gdyby nie strach, który mnie ogarnął, paraliż. Że można chcieć poświęcić całe swoje życie, przekreślić wszystko, tylko dlatego, że się kogoś kocha. Odpuściłem. No, ale skoro zostawiła mnie, to i jego los jest jasny. Żal mi takich ludzi.
Nie żałujcie zmarłych, żałujcie żywych, a szczególnie tych, którzy żyją bez miłości. Życzę wam, żebyście nie musieli czuć tego tak jak ja, na prawdę. Miłość, zdrada, każdy przechodzi to inaczej, a ja chyba muszę być jakimś klinicznym przypadkiem.
bardzo przykro to czytać. tak często inwestujemy nasze uczucia w niewłaściwe osoby. Albo nie potrafimy zainwestować ich we właściwe :( nie pielęgnuj tego cierpienia, bo nie zostanie Ci uczuć na przyszłość. Powodzenia
Robert ogarnij sie. Milosc to jedno, a zycie drugie. Calkiem zrozumiala jest zadza mordu, ale dostac 25 lat za jakiegos capa i panne, ktora poleciala na 5 minut (bo to sie zawsze tak konczy - zobaczysz), to kompletny bezsens. Jak to ladnie Alf w 13 posterunku powiedzial 'najpierw bedzie bolalo, potem tylko lekko klulo, a na koncu zostanie duma, ze byles szlachetny'. Zabijac sie tez nie ma co. Jeszcze duzo ciekawych ludzi w zyciu spotkasz i zrobisz wiele ciekawych rzeczy.
Nie zawsze kończy się po 5 minutach? Skąd takie wzniosłe wnioski?? Odeszłam od faceta po 5 latach związku. Płakałam przy tym tylko dlatego, że wiedziałam, że Go ranię. Tak się stało i już. Dotarło do mnie, że to nie ten. Miałam więc udawać, że wszystko jest ok? Na siłe trwać przy jego boku? Dziś jestem szczęśliwa z innym mężczyzną- nie od 5 min. Tak czasem bywa i już
-1
4
kali12345 | 31.221.79.* | 07 Stycznia, 2016 23:34
Smutna historia, ale Ty masz niewykozystany talent. Piszac 7000 tysiecy smsow miesiecznie (2,7 na sekunde zakladajac ze nic innego nie robisz) mozesz byc slawny, Chinczykow pobijesz!
Gdyby tak było, autor nie byłby teraz sam. Te "to się zawsze tak konczy"to raczej z doświadczenia. Wyjazd do innego kraju bardzo często psuje relacje. Znam multum par które wyjechały razem, a wróciły osobno. Panna wyjechała na studia. Nie jest powiedziane, że po ich ukończeniu tam zostanie. A jak wroci, to prawdopodobnie bez "księcia z bajki"(opcjonalnie z małym ksieciem).
W odpowiedzi na komenatrz #6 użytkownika Pierwszoplanowa[ Zobacz ]
Nie wszystko jest tak oczywiste. Chcę powiedzieć jedynie, że różnie się w życiu układa, czy tego chcemy czy też nie. Czasem licealna miłość jest na wieki, a czasem nachodzi myśl, że to jednak nie jest to. Po latach "chodzenia"okazuje sie, że między nami jest jedynie przyzwyczajenie, a to nie zawsze wystarcza. Pozdrawiam
W odpowiedzi na komenatrz #7 użytkownika Tajemniczy_Masturbator[ Zobacz ]
0
9
fejk | 89.77.195.* | 08 Stycznia, 2016 18:54
No niestety, muszę przyznać rację Pierwszoplanowej - u mnie historia podobna, co u autora Yafuda, a ich "5 minut"trwa już siedem lat, oboje studia pokończyli, pracują, teraz na wesele wspólne zbierają. No niestety. No i małych księciów z tego nie było.
W odpowiedzi na komenatrz #7 użytkownika Tajemniczy_Masturbator[ Zobacz ]
f | 31.2.80.* | 06 Stycznia, 2016 19:59
bardzo przykro to czytać. tak często inwestujemy nasze uczucia w niewłaściwe osoby. Albo nie potrafimy zainwestować ich we właściwe :( nie pielęgnuj tego cierpienia, bo nie zostanie Ci uczuć na przyszłość. Powodzenia
Tajemniczy_Masturbator [YAFUD.pl] | 07 Stycznia, 2016 19:02
Robert ogarnij sie. Milosc to jedno, a zycie drugie. Calkiem zrozumiala jest zadza mordu, ale dostac 25 lat za jakiegos capa i panne, ktora poleciala na 5 minut (bo to sie zawsze tak konczy - zobaczysz), to kompletny bezsens. Jak to ladnie Alf w 13 posterunku powiedzial 'najpierw bedzie bolalo, potem tylko lekko klulo, a na koncu zostanie duma, ze byles szlachetny'. Zabijac sie tez nie ma co. Jeszcze duzo ciekawych ludzi w zyciu spotkasz i zrobisz wiele ciekawych rzeczy.
Pierwszoplanowa | 79.184.55.* | 07 Stycznia, 2016 23:25
Nie zawsze kończy się po 5 minutach? Skąd takie wzniosłe wnioski??
Odeszłam od faceta po 5 latach związku. Płakałam przy tym tylko dlatego, że wiedziałam, że Go ranię. Tak się stało i już. Dotarło do mnie, że to nie ten. Miałam więc udawać, że wszystko jest ok? Na siłe trwać przy jego boku? Dziś jestem szczęśliwa z innym mężczyzną- nie od 5 min. Tak czasem bywa i już
kali12345 | 31.221.79.* | 07 Stycznia, 2016 23:34
Smutna historia, ale Ty masz niewykozystany talent. Piszac 7000 tysiecy smsow miesiecznie (2,7 na sekunde zakladajac ze nic innego nie robisz) mozesz byc slawny, Chinczykow pobijesz!
Tajemniczy_Masturbator [YAFUD.pl] | 08 Stycznia, 2016 08:31
taaa, az znowu po pieciu czy nawet dziesieciu latach sie zorientujesz, ze to chyba nie ten.
Pierwszoplanowa | 79.184.53.* | 08 Stycznia, 2016 10:43
skąd takie przekonanie, ludzie hajtaja sie tylko z pierwszymi chlopakami/ dziewczynami???
Tajemniczy_Masturbator [YAFUD.pl] | 08 Stycznia, 2016 11:23
Gdyby tak było, autor nie byłby teraz sam. Te "to się zawsze tak konczy"to raczej z doświadczenia. Wyjazd do innego kraju bardzo często psuje relacje. Znam multum par które wyjechały razem, a wróciły osobno. Panna wyjechała na studia. Nie jest powiedziane, że po ich ukończeniu tam zostanie. A jak wroci, to prawdopodobnie bez "księcia z bajki"(opcjonalnie z małym ksieciem).
Pierwszoplanowa | 79.184.53.* | 08 Stycznia, 2016 12:43
Nie wszystko jest tak oczywiste. Chcę powiedzieć jedynie, że różnie się w życiu układa, czy tego chcemy czy też nie. Czasem licealna miłość jest na wieki, a czasem nachodzi myśl, że to jednak nie jest to. Po latach "chodzenia"okazuje sie, że między nami jest jedynie przyzwyczajenie, a to nie zawsze wystarcza. Pozdrawiam
fejk | 89.77.195.* | 08 Stycznia, 2016 18:54
No niestety, muszę przyznać rację Pierwszoplanowej - u mnie historia podobna, co u autora Yafuda, a ich "5 minut"trwa już siedem lat, oboje studia pokończyli, pracują, teraz na wesele wspólne zbierają. No niestety. No i małych księciów z tego nie było.
Tajemniczy_Masturbator [YAFUD.pl] | 08 Stycznia, 2016 19:13
Fejk że załamanym sercem. No tego jeszcze nie grali .
A wyjątek potwierdza regułę.
Swoją drogą to wy wiecie jak autora dobić.
olexustrue | 94.254.145.* | 12 Stycznia, 2016 21:45
Szczerość nie dobija. Szczerość leczy. Mysle,ze dowodem tego jest ten yafud.
mimowszystko [YAFUD.pl] | 12 Stycznia, 2016 22:06
Jak to wyliczyłeś?
jonetka | 77.101.208.* | 22 Stycznia, 2016 20:03
A co to za wyższa matematyka? 7000 sms'ów to niecałe 10 na godzine. Raczej wykonalne.