Tak się zastanawiam, tylko żeby nikogo nie urazić. Nie sądzicie że ludzie się znają za krótko (np 4 lata to nic) żeby stwierdzić że chcą spędzić resztę życia z daną osobą? Młodzi tacy zakochani a po 10 latach rozwodów tyle :(
Mój brat przeprowadził się do dziewczyny jakieś 5 miesięcy po tym jak ją poznał. Są 2 lata razem, zaręczeni, ślub w wakacje. Dla mnie sytuacja słaba, nie wyobrażam sobie ślubu wcześniej niż po jakichś 4-5 latach znajomości, a już na pewno nie wspólnego mieszkania po 5 miesiącach.Ale nie moja sprawa, więc nic im na ten temat nie powiedziałam. Natomiast są rozwody i po 20 latach, nie jesteś w stanie stwierdzić, czy będziesz z kimś do końca życia. Tak samo nie jesteś stwierdzić, czy mąż/żona cię zdradzą czy umrą, czy nagle się coś nie popsuje czy wypali. Chyba kwestia zaufania drugiej osobie.
Nie. O zwiazek trzeba dbac, czyli dwie osoby musza dbac o siebie nawzajem. A poznac czlowieka mozna bardzo latwo, o ile szanujemy sami siebie. Slub to kolejny etap w zwiazku. A druga rzecz, zyjemy tak naprawde krotko. Mlodzi i dorosli jednoczesnie jestesmy ok 20 lat. Wiekszosc ludzi chca miec dzieci, zalozyc rodzine, wiec tak naprawde czasu na zastanawianie sie jest niewiele. Zwlaszcza dla kobiety (kwestia krotkiej plodnosci). Pewnie dlatego kobiety czesciej i szybciej pragna slubu, niz mezczyzni.
Rozwodow jest tyle, bo ludzie w wiekszosci sa egoistami, a druga rzecz, ze z biegiem czasu zmieniaja sie potrzeby, a nawet swiatopoglad. Wiesz jaki bedziesz za 10 lat? Nikt tego nie wie. Ludzie zdaja sie na milosc, na uczucie i dobrze ze sie na to zdaja. Zycie jest krotkie i tylko pozostaje nam milosc.
Dla mnie 4 lata to wystarczający czas.
Kojarzę ludzi, którzy po miesiącu znajomości łapali termin w urzędzie cywilnym i to jest chore...
Ciężko jednoznacznie powiedzieć ile miesięcy/lat to wystarczająco dużo ale znam też ludzi, którzy byli zaręczeni 10 lat i w końcu się rozeszli więc czas nic nie gwarantuje.
A tam, 4 lata to wystarczająco długo. Dla mnie minimum to 2 lata: pierwsze euforia zdążyła wywietrzeć z głowy, przeszliście już jakiś mniejszy lub większy kryzys, wiecie, że nie jesteście ze sobą przypadkiem.
Niektórzy potrzebują więcej czasu, inni mniej - to zależy też np. od tego, jak długo znali się przed rozpoczęciem związku albo czy byli bardzo młodzi, czy już po trzydziestce i oboje wiedzieli, czego chcą. Sytuacje są różne, a czekanie nic nie gwarantuje. Nie demonizujmy też rozwodów: właściwie co za różnica, czy będą po ślubie, kiedy się rozejdą za te np. 10 lat? Rozstanie tak czy inaczej będzie skomplikowane, kiedy spędzi się ze sobą taki kawał życia.
Ja myślę, że właśnie ten wiek robi bardzo dużą różnicę. Ja jestem ze swoim chłopakiem 5 lat i do ślubu nam się na razie nie śpieszy, ale na pewno wyglądałoby to inaczej, gdybyśmy mieli teraz 30 lat, a nie 22;)
1. trzeba rozmawiać i ciągle na nowo poznawać drugą osobę. Inaczej przeoczymy małe zmiany w charakterze bądź pasjach partnera, a za parę lat stwierdzimy, że w ogóle nie znamy tej osoby.
2. znam "szybkie małżeństwa", gdzie młodzi po roku, dwóch już kombinowali ze ślubem (a wzięliby wcześniej, gdyby nie niektóre długie terminy zamawiania), a które trwają do dziś, znam też "przechodzone", gdzie związek trwał 10 lat i do ślubu nie doszło, bo "to jednak nie to". Więc nie ma tu czaro-białej zasady.
3. trafiło mi się kiedyś na artykuł, że po 3 miesiącach nadchodzi pierwszy kryzys w związku (ze względu na zakochanie, które mniej-więcej tyle trwa), a kolejny, poważny - po 3 latach. Jeśli wierzyć naukowcom, to te 3 lata minimum trzeba by z drugim człowiekiem pobyć, by go dobrze poznać.
4. podejrzewam, że związek autorki mógł nawet krócej trwać - mogło potrwać zanim się pozbierała po poprzednim związku (w końcu nie wygląda na to, by podejrzewała, że były się wypnie). Ale mogła też być sytuacja, że dopiero jak były ją zostawił, to autorka skapnęła się, że zfriendzonowała fantastycznego faceta, który zawsze przy niej był i zatargała go do ołtarza;)
Szczerze mówiąc, najlepiej poznasz drugą osobę jeśli z nią zamieszkasz. Trudniej wtedy ukrywać pewne rzeczy, fakty, cechy.
A co do stażu związku - było powiedzenie, że im dłużej się ktoś namyśla, tym bardziej nic z tego nie będzie.
Tak więc, nie ma złotego środka.
Bo o związek trzeba dbać stale i to obie strony powinny dbać. A jeśli chodzi o cechy charakteru, przede wszystkim badać własne.
Miałam taką samą sytuację, odezwał się po pięciu latach -_-
Jak w tej piosence: "gdy zamknąłeś drzwi zegar dalej bił, czas nie stanął w miejscu ..."
Człowieka można spokojnie poznać w kilka miesięcy albo nie poznać go nigdy. Nie ma na to przepisu. Wystarczy mieć pewność, że druga osoba chce pracować nad związkiem i jest skłonna do kompromisów.
Bardzo mądrze napisane! Popieram
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Rosveen [YAFUD.pl] | 05 Lutego, 2018 00:55
A tam, 4 lata to wystarczająco długo. Dla mnie minimum to 2 lata: pierwsze euforia zdążyła wywietrzeć z głowy, przeszliście już jakiś mniejszy lub większy kryzys, wiecie, że nie jesteście ze sobą przypadkiem.
Niektórzy potrzebują więcej czasu, inni mniej - to zależy też np. od tego, jak długo znali się przed rozpoczęciem związku albo czy byli bardzo młodzi, czy już po trzydziestce i oboje wiedzieli, czego chcą. Sytuacje są różne, a czekanie nic nie gwarantuje. Nie demonizujmy też rozwodów: właściwie co za różnica, czy będą po ślubie, kiedy się rozejdą za te np. 10 lat? Rozstanie tak czy inaczej będzie skomplikowane, kiedy spędzi się ze sobą taki kawał życia.