To że ty zerwaleś kontakt nie znaczy, że ona nie mogła cię wyśledzić choćby po fb.
O ile nie pracowaliście w jakiejś bardzo wąskiej specjalizacji.
Przypadek nie sądzę.
Spytała bym co tu robi albo podzieliła się z wszystkimi informacją jak to można na niej polegać,
trudny wybór.
No raczej nie jest to kobieta twojego życia :) Gosia ma rację, powiedz paru osobom jak cię potraktowała i też wątpię, że to przypadek.
Przeznaczenie xD
Jacy sami zaślepieni chęcią zemsty za... za nic, tak właściwie.
Ja może jestem "po drugiej stronie barykady", tzn. ja jestem "tą chorą". Może nie śmiertelnie, ale mam pecha i garść chorób, które chooolernie utrudniają życie, szczególnie gdy są w pakiecie.
Ale do rzeczy - ja rozumiem ex autora, bycie z kimś chorym jest nieopisywalnie wyczerpujące i psychicznie i fizycznie. Nie każdy może chcieć się na to pisać I MA DO TEGO PRAWO. To coś w stylu "ratownik powinien przede wszystkim zadbać o swoje życie, a dopiero potem o innych".
Mój partner wielokrotnie się zastanawiał czy da radę psychicznie wytrzymać będąc ze mną w związku i wiecie co? Nawet go zachęcałam do znalezienia sobie kogoś zdrowego i by o mnie zapomniał, bo tak się robi gdy się kogoś kocha - myśli najpierw o drugiej połówce, a nie o sobie. Ważniejsze było i jest jego szczęście, a nie moje (oczywiście zdroworozsądkowo). Cieszę się, że zdecydował się ze mną zostać, ale gdy patrzę jak moje zdrowie nie raz odbija się na jego to serce mi pęka.
Myślicie, że to takie lekkie i nic nie kosztujące gdy się widzi cierpienie bliskiej osoby? Że to takie nic żyć z myślą, że druga połówka może wkrótce umrzeć? Widocznie nigdy nie byliście w takiej sytuacji.
I nie, miłość to nie magia, co wszystko przezwycięży. Jeśli ktoś nie ma sił, szczególnie psychicznych, to dobrze, że zostawił osobę chorą, bo pozostanie w takim związku szkodziłoby im OBOJGU.
Podejrzewam fejka z tym zatrudnieniem
Jak sie kocha to się bierze na dobre i na złe, a nie do pierwszego problemu.
Niektórzy są ze sobą z własnej wygody a nie miłości.
Ex-narzeczona kolegi rzuciła go po wypadku samochodowym nie z jego winy, po którym miał złamane obie nogi i rękę. Tekstem jak mogłeś mi to zrobić, wcześniej nosiles mnie na rękach, jak ja mam sobie z tym poradzić, i wróciła do rodziców.
Taki miekiszon-pijawka.
Gdyby nie rodzina i przyjaciele chłop by się załamał.
Nie każdy jest w stanie wytrzymać z chorobą, szczególniej z rakiem.
Sama jestem chora, tylko psychicznie i wiele osób po mojej diagnozie zerwało kontakty (facet po 3 latach związku, ostatecznie też ze mną zerwał)
Nie winię ich, bo łatwo powiedzieć "cokolwiek się stanie będziemy razem"dopóki to "cokolwiek"się nie stanie.
W wyznaniu nic nie było, że byli małżeństwem, równie dobrze mogło się między nimi już coś psuć, a choroba przeważyła.
Oczywiście również dobrze mogła stwierdzić, że nie będzie się męczyć.
Nick bardzo współczuję koledze, mam nadzieję że jest z nim lepiej.
Co do spotkania w pracy, mógł być to przypadek. Jeśli jest to wąska branża, a pensja była dobra to mogli się spotkać. Autor mówił, że podróżował więc ciągłe śledzenie go byłoby naprawdę trudne.
Skoro uważasz, że powinien znaleźć sobie kogoś, to po co z nim jesteś? To taka forma usprawiedliwienia, że jest przy Tobie, a Ty mu pozwalasz więc jest z Twojej strony wszystko w porządku, a on przez Twoje zachęty chce się wywiązać z "umowy"więc trwa (paradoksalnie tym go do siebie przywiązujesz) albo naprawdę Cię kocha, szok co nie, że można kogoś kochać pomimo choroby?
Nie masz racji, osoba, która kocha ma obowiązek być przy kimś chorym, nie mówimy tutaj o alkoholizmie czy narkomanii, gdzie jeżeli ktoś nie chce się leczyć, a problem trwa i trwa mamy obowiązek odejść, aby nie wyniszczać siebie. Dziewczyna Autora odeszła tuż po diagnozie, nie w trakcie leczenia, bo nie dała rady, nie po tym jak widziała jego śmierć kliniczną czy kiedy w bólu prosił o śmierć... ona nawet nie spróbowała walczyć, więc zachowała się jak tchórz i była z nim, bo było to dla niej wygodne.
Ponad to, istnieje wsparcie dla osób, których bliscy są chorzy, choć jak dla mnie wciąż za małe, bo co do jednego się zgadzamy, niekiedy bycie przy takiej osobie jest okropnie trudne.
Nie wiem co Ci jest ale często jest tak, że bliscy chcą aby "syn nie marnował sobie życia". Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a obecnie bardzo ciężko o takich niestety.
Wiem coś o trwaniu przy kimś mimo wszystko więc wiem też, że to nie aż takie trudne, choć momentami wydawało mi się, że to ponad moje siły ale za bardzo go kochałam i kocham. Bez niego się nie da.
Ale ten Yafud brzmi, jakby minął ogrom czasu od tego zerwania. I nadal go była boli, choć, wydaje się, teraz czuje się szczęśliwy? Rozumiem, że w pierwszym dniu, kiedy się zobaczyli, mogło go to wziąć z zaskoczenia (w końcu jest tyle krajów na świecie, tyle firm, kilka(naście) działów, a ona "akurat"trafiła do jego), ale później chyba by już przeszedł do porządku dziennego... Może nawet powinien jej podziękować za zerwanie, skoro teraz jest szczęśliwy. A jeśli była go nadal uwiera, to zawsze może poprosić o przeniesienie, nie wdając się szczegółowo o ich wspólnej przeszłości. Gorzej, jeśli ten dział, jest zarazem "teamem"i nie ma drugiej grupy, gdzie się przenieść można.
Jeżeli on ją kochał naprawdę, to mogło mu się zrobić przykro więc powinien to zerwać totalnie u siebie, nie rozpowiadałabym tego na lewo i na prawo ale też bym się nie kryła z tym co zrobiła ta kobieta, jeżeli wyszłoby oczywiście, że się znają i że byli parą. Jeżeli jest szczęśliwy, to faktycznie może jej podziękować za to, że bez niej poradził sobie znacznie lepiej niż by mu wisiała i wyniszczała dodatkowo.
Niekoniecznie, jeżeli Autor ma konkretną specjalizację, którą zajmuje się niewiele korporacji, to jest to możliwe. Bardzo dużo oddziałów poprzenosiło się do Azji bowiem tam jest taniej z powodu podatków, ponad to infrastruktura cyfrowa jest bardzo dobrze rozbudowana.
To nie kobieta twojego życia stary, tylko podła lalunia, która nie daje od siebie nic. Dobrze, że zrobiła ci taką przysługę i odeszła. Powodzenia.
Poznałam ludzi, którym moja choroba nie przeszkadza.
Sprawa z byłym jest bardziej skomplikowana. On z kolei uznał że chora dziewczyna to idealny materiał do manipulacji. Swoją "pomocą"powoli odbierał mi wolność i myślenie. Nie odchodził na krok.
Można myśleć że się martwił ale było inaczej. Nie raz mnie zmusił do stosunków, czy konkretnych zachowań, przy których mógł "zgrywać bohatera".
Nawet rzucając mnie próbował manipulować "robię to bo Cię kocham", a potem od razu zaczął psuć ludziom opinie o mnie. Chciał mnie odciąć od wszystkich znajomych, mówiąc im kłamstwa o mnie.
Ale nie udało mu się z niektórymi osobami.
Po takim "związku"minęły 4 lata za nim w ogóle zaczęłam myśleć o jakimkolwiek innym.
Cieszę się, że byłaś w stanie dać komuś oparcie i że Tobie także udało się wytrwać.
Niestety każdy ma inną siłę i każdy chory inaczej przechodzi swoją chorobę.
Stąd uważam, że nie zawsze pozostanie w związku jest dobrym wyjściem.
Co za bzdura. Teraz to ty szkodzisz mocno ludziom. W przypadku chorób psychicznych zostawienie takiej osoby moze skończyć się naprawdę tragicznie... Niestety do takich rozstan trzeba inaczej podchodzić i nie ma "MASZ PRAWO", bo to też kwestia odpowiedzialności. Nie ma też "ale to nid twój problem", trudno, nie wybierałeś takiego życia, twój partner/partnerka też nie, zostawiając czasem dla własnej przyjemności kogoś możesz naprawdę skrzywdzić drugą osobę. Jest za dużo osob z depresją czy schizofrenią których partnerzy mieli podejście "lol mam prawo się wynieść, nie moja odpowiedzialność"i teraz tych ludzi już nie ma..
A czy ja mówię, że to szok kogoś kochać?
I jestem z nim, bo też go kocham. Po prostu nie raz, gdy wszystko, sam mi mówi, że nie wie czy da radę być przy moim boku (tak, zwierza mi się z tego, bo to normalne, że on też potrzebuje wsparcia) i wtedy mówię, że nie będę żywiła do niego negatywnych uczuć jeśli odejdzie.
Nie wiem, co ty sobie wyobrażasz... że z fochem mówię "jak nie dajesz rady to sobie znajdź inną"? Cóż, każdy ocenia po sobie.
O ile nie jest się małżeństwem czy narzeczonymi to nie ma się w OBOWIĄZKU z kimś być, bo się go kocha... to dobra wola. Jeśli trzyma cie przy kims tylko poczucie obowiązku to to nie jest miłość.
I chyba jednak nie byłaś z kimś, kto od lat jest chory, kogo choroba mocno odbija się na związku i twoim poczuciu własnej wartości, skoro uważasz, że to takie proste... Chyba, podkreślam, chyba(!) Nie oglądałaś codziennie jak ukochana osoba ryczy codziennie i pragnie tylko umrzeć by już nie bolało (w 40m2 i zescianami z kartonu ciężko płakać tak, by nikt nie słyszałam, bo przez ściany słychać każde pociągnięcie nosem). Przez rok nie zylas w świadomości, że nawet jeśli nie przylapujesz drugiej połówki na placzu, nie zwierza ci się by cie nie dołować to i tak widzisz w jej oczach, że gdyby nie TY to ta osoba już by nie żyła, że walczy i się męczy tylko dlatego że cie kocha. Uwierz mi, że to kure×sko siada na psychę.
Co najważniejsze nie bierzesz pod uwagę tego, że każdy ma inną wytrzymałość psychiczną.
Związki z osobami chorymi to nie raz pętla poczucia winy. Jedna strona ciągle czuje się winna, że drugą obciąża psychicznie swoimi problemami. A druga ciągle ma poczucie, że nie daje wystarczająco wsparcia, bo ta pierwsza nieudolnie próbuje ukrywać swój ból i smutek.
W takim przypadku lepiej dać odejść niż trzymać na siłę zdrową połówkę. Tylko ktoś cholernie samolubny by trzymał drugą osobę przy sobie "bo on jej potrzebuje"i w takim przypadku osoba chora nie kocha tak naprawdę osoby zdrowej, bo nie obchodzi jej szczęście drugiej strony.
Co innego wchodzić w związek z osobą chorą, gdzie wiemy, że tak jest, a co innego kiedy ta choroba objawi się nagle, choć schiz jest dziedziczny. I tak, masz rację, bardzo często odejście powoduje większą traumę, dlatego nie powinno się wchodzić w związek z taką osobą, kiedy nie jesteśmy pewni,że podołamy czy naprawdę nam na tej osobie zależy.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Nick | 46.204.19.* | 02 Stycznia, 2021 08:24
Niektórzy są ze sobą z własnej wygody a nie miłości.
Ex-narzeczona kolegi rzuciła go po wypadku samochodowym nie z jego winy, po którym miał złamane obie nogi i rękę. Tekstem jak mogłeś mi to zrobić, wcześniej nosiles mnie na rękach, jak ja mam sobie z tym poradzić, i wróciła do rodziców.
Taki miekiszon-pijawka.
Gdyby nie rodzina i przyjaciele chłop by się załamał.
Mandala [YAFUD.pl] | 02 Stycznia, 2021 10:57
Nie wiem co Ci jest ale często jest tak, że bliscy chcą aby "syn nie marnował sobie życia". Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a obecnie bardzo ciężko o takich niestety.
Wiem coś o trwaniu przy kimś mimo wszystko więc wiem też, że to nie aż takie trudne, choć momentami wydawało mi się, że to ponad moje siły ale za bardzo go kochałam i kocham. Bez niego się nie da.
fejk | 89.64.53.* | 02 Stycznia, 2021 12:59
Ale ten Yafud brzmi, jakby minął ogrom czasu od tego zerwania. I nadal go była boli, choć, wydaje się, teraz czuje się szczęśliwy? Rozumiem, że w pierwszym dniu, kiedy się zobaczyli, mogło go to wziąć z zaskoczenia (w końcu jest tyle krajów na świecie, tyle firm, kilka(naście) działów, a ona "akurat"trafiła do jego), ale później chyba by już przeszedł do porządku dziennego... Może nawet powinien jej podziękować za zerwanie, skoro teraz jest szczęśliwy. A jeśli była go nadal uwiera, to zawsze może poprosić o przeniesienie, nie wdając się szczegółowo o ich wspólnej przeszłości. Gorzej, jeśli ten dział, jest zarazem "teamem"i nie ma drugiej grupy, gdzie się przenieść można.