Chodzę do szkoły muzycznej. Rano o ósmej miałam lekcję fortepianu, a że zbliżał się konkurs, moja profesorka ma ostatnio tendencję do przetrzymywania mnie dłużej i w ogóle okazało się, że jej zegarek spóźnia o siedem minut(oczywiście nie było dzwonków, bo po co?!). O 8.45 miałam fizykę i sprawdzian. Moja nauczycielka to straszna jędza. Wpadłam do klasy dziesięć minut po dzwonku, oczywiście ochrzan, choć się tłumaczyłam, i tak nie dała mi nawet nic powiedzieć, zaczęła na mnie wrzeszczeć przy całej klasie! Byłam strasznie wkurzona. Po lekcjach zwierzałam się z tego mojej koleżance na stołówce. Pełna gniewu nieostrożnie i po nazwisku mówiłam o niej używając słów... no, bardzo nieostrożnych. Po tym całym ukazaniu emocji napiłam się wody i... o mało jej nie wyplułam, gdy ujrzałam siedzącego przede mną męża i dziecka(które chodzi do mojej szkoły) mojej fizyczki. Mieli dziwne miny. Ja też. YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.