kiepskie podejscie. bo jesli laska 'da' po randce w maku to ma tak niska samoocene, ze pewnie i ta kasa wydana na Happy Meal byla zbedna...
ja zawsze biore wydatki na siebie i wiekszosc z takich randek sie konczy seksaczem. prawie wszystkie
jaka trzeba byc pi5da zeby sie przejmowac nawet 50zł za dwa talerze gdzies w sfinksie czy innym bistro... no pi5da do kwadratu.
kto leci na pi5dy? taka co poleci na pi5de, czy jest cos warta?
Powiedziałabym, że to dość praktyczne podejście.
Ale wiesz. Powiem Ci tak.
Nie pogardziłabym gdyby mój luby mnie gdzieś zabrał - pozwoliłabym mu nawet zapłacić, ale na pierwszą randkę sama powiedziałabym, że chcę płacić za siebie. Może jestem jakaś zbyt liberalna, ale głupio bym się czuła gdyby zapłacił za mnie jakiś obcy gość - który no cóż jest taka możliwość, okazałby się np. palantem, albo po prostu randka totalnie by nie wyszła.
Nie lubię czyścić facetowi portfela, wolę być niezależna, zapłacić za siebie, no i właśnie nie usłyszeć potem pretensji, że on za mnie zapłacił, a ja jestem taka, czy owaka... Albo źle zainwestował, bo nie poszłam z nim do łóżka...
Zapłacić za mnie to może jak mnie zaprosi z okazji np. rocznicy do restauracji.
A no i randka w Mc? Trochę mnie to dziwi, osobiście wolałabym zwykł spacer, albo kawę, ale co kto lubi.
* na pierwszej randce
** zwykły
Przepraszam za literówki, nie wiem jak tu edytować komentarz
Pierwsza randka "Pod Złotymi Łukami"brzmi super! Jeszcze zapłacił za jedzenie. Czego chcieć więcej?
Edytować mogą dodający komentarze ze swojego konta na yafudzie.
Z takim podejściem to mu nigdy nie wyjdzie...
Za "zabrał mnie na randkę"powinnaś już całować rączki. Niewdzięczna Ty!
Z kim Ty sie spotykasz, ze bierzesz pod uwage, ze jesli mezczyzna zaprosi Cie na randke, np do restauracji, ale nic z tego w koncu nie wyjdzie, to moglby Cie obrazic?
Ten kto zaprasza, placi. Zwlaszcza jesli jest to randka. Cen sie, szanuj i celuj w wyzsze formy meskie. Bo to co opisalas to jakies chamidlo.
@O czyli najdrozsze zarcie, bo lalunia nie zje zarcia dla plepsu (blad celowo zrobilem)?
Wiesz co, ludzie sa rozni. I nie zawsze jest tak, ze pokazuja od razu swoja prawdziwa twarz. Znam takich (na szczescie nie na wlasnej skorze), ktorzy najpierw cud, miod, malina, odmowiles im - a to spier dalaj.
Poza tym, szanuje sie. Ja po prostu nie lubie, kiedy ktos za mnie placi, szczegolnie obcy. Juz powiedzialam ze moj luby, prosze bardzo. Ale nie ktos kogo dopiero co poznalam. Jakos wygodniej mi tak. Poza tym faceci tak strasznie narzekaja na to, ze laski to by tylko chcialy portfel wyczyscic, najdrozsze zarcie, blablabla. To ja wole sama za siebie placic i mam czyste sumienie. Ot taka ze mnie ekonomiczna dziewczyna.
Popieram. Niektórzy panowie fundując papu myślą, że płacą za seks i w razie odmowy czują się oszukani. Jeżeli zbyt uparcie nalegają, że zapłacą to lepiej wyjść "przypudrować nosek"i nawiać bo może zechcą potem siłą wyegzekwować "należność"
Mnie tata od małego wpajał, że facet ma zawsze płacić za kobietę. Bo tak jest honorowo i już. Dlatego zawsze nalegałem, że zapłacę, bez żadnych ukrytych zamiarów. DO łba by mi nie przyszło, żeby oczekiwać w zamian za to od kobiety seksu, nie mówiąc już o "egzekwowaniu należności siłą."Gdyby kobieta na randce zapłaciła za siebie, czy nie daj Boże za nas oboje, poczułbym się tak, jakby mi ktoś obciął jaja.
Napisałam "niektórzy". To oczywiste, że nie wszyscy. Wszelkie zasady bon tonu należy stosować elastycznie. N.p.: nie zawsze jest coś złego w tym, że kobieta pomoże mężczyźnie założyć płaszcz albo przepuści na schodach młodzieńca, syn może wyprzedzić matkę by n.p. otworzyć jej drzwi. Kiedy kobieta upiera się, że zapłaci za siebie niekiedy warto jej ustąpić. Kiedyś usłyszałam ciekawą zasadę:"kto kocha ludzi, jest dobrze wychowany"Musiałam to przemyśleć by zrozumieć jak bardzo prawdziwe są te słowa. Ten kto kocha ludzi nie musi znać zasad dobrego tonu by ustąpić miejsca osobie, która zdaje się go bardziej potrzebować i.t.p.
Gdyby zaprosił Cię do Maca i nawet wziął najtańszy zestaw na dwoje byłoby ok. Nie zawsze ktoś ma kasę, ale liczy się gest. Tylko w momencie, gdy mówi (bo chyba to powiedział, a nie sama wywnioskowałaś, prawda), że zrobił tak z takiego powodu to jest to totalny brak szacunku dla drugiej osoby. Jeżeli umawiasz się z kimś to, dlatego, że masz nadzieję, że coś z tego wyjdzie... Może jestem starodawna, ale nie rozumiem takiego podejścia... Fakt, że ja sama nie raz płacę za mojego narzeczonego, nieraz on za mnie (początkowo się stawiał, ale czasami sama chcę mu coś dać od siebie i w końcu to zrozumiał). Już pomijając fakt, że (jak ktoś wyżej napisał) na randkę wystarczy pójść na spacer i jeżeli "styknie"to też może być udana:)
Ale pewne rzeczy po prostu czuje sie. Intuicja. Poza tym diabel tkwi w szczegolach, jak ktos sam jest kulturalny, to od razu "wyczuje"chama. A poza tym, nawet jesli po randce okazaloby sie, ze facet to prostak, to czy cos stracilas? Najwyzej czas. Bo chyba nie przejmujesz sie tym, co jacys popaprancy zyciowi o Tobie mowia? Zycie jest za krotkie, zeby byc przez caly czas samodzielna dziewczyna. Poza tym, dla kazdego kulturalnego i inteligetnego mezczyzny, kiedy kobieta koniecznie chce za siebie zaplacic, jest to ujma na honorze. I kobieta staje sie w tym momencie malo kobieca. Piszemy oczywiscie o mezczyznach i kobietach, a nie nastoletnich, czy 20 kilku letnich dzieciakach, ktore po prostu nie maja kasy na dobra randke.
płacenie za kobietę jest ujmą dla kobiety, gdyż czyni to z niej sierotę życiową niezdolną do utrzymania samej siebie... i wcale się nie dziwię, że takie kobiety faceci nazywają materialistkami, bo jak kobieta nie ma swoich pieniędzy to wiadomo że będzie szukać takiego jelenia który będzie ją utrzymywał- uzależni ją od swoich pieniędzy i stanie się jego własnością z którą będzie mógł zrobić co zechce- myślicie że istnieją bezinteresowni mężczyźni? hahaha tylko tępe lalunie wierzą w takie bajeczki dają się nabrać a potem płaczą bo nie mogą odejść od faceta tyrana bo nie mają za co siebie utrzymać, albo po prostu pasuje im wygodne życie- taka forma prostytucji, jak można upaść tak nisko...
Haha, ostrozny inwestor
Wiesz co, moze i masz racje. Chwilowo ten problem i tak na szczescie mnie nie dotyczy, bo nie chodze na randki z obcymi;)
Ale tez jest troche tak mam wrazenie, ze czasy sie zmieniaja. Cos co by nie uchodzilo kilka lat temu, teraz wyglada troche inaczej. Wiekszy nacisk kladzie sie na niezaleznosc i kto wie czy lada moment to nie bedzie norma, ze kazdy placi za siebie. Nie wiem.
Ja po prostu zostalam tak wychowana. No takie baby w rodzinie niezalezne mialam :)
Myślę, że przesadzasz. Błyskawicznie przeskakujesz od zapłacenia jednego rachunku do całkowitej zależności materialnej, upadku moralnego i prostytucji. To, że facet płaci za kobietę na randce wcale nie oznacza, że ona nie ma własnych pieniędzy i jest niezdolna do samodzielnej egzystencji. Naprawdę jest wielu mężczyzn, którzy płacą za kobietę, bo uważają, że tak wypada i nie oczekują w zamian seksu ani dozgonnego posłuszeństwa. Nie każdy mężczyzna to ch*j, który myśli, że za obiad czy kawę i ciastko kupił sobie kobietę na własność. Jeśli tylko z takimi miałaś do czynienia, to bardzo mi przykro. Powinnaś zmienić otoczenie, albo zacząć zwracać uwagę na inny typ mężczyzn. Dla mnie zapłacenie za kobietę jest wyrazem szacunku do niej, zwłaszcza na pierwszej randce.
Użytkownik dostał ostrzeżenie za tą wypowiedź: 2016-01-10 14:59:02 [Powód:Używanie słów powszechnie uznawanych za wulgarne]
nie, ja z takimi chamami się nie zadaję :) natomiast przed moimi oczyma rozgrywały się takie akcje powiedzmy rozciągnięte na przestrzeni nawet 10 lat... dziewczyna z biednego domu, on z bogatszej rodziny (obydwoje ze wsi i oczywiście bardzo wierzący praktykujący co niedzielę razem do kościółka pod rączkę), zabierał ją na kolacyjki do drogich restauracji, kupował biżuterię, drogi pierścionek zaręczynowy, zagraniczne wakacje... ona? myślała że złapała Pana Boga za nogi, ale studiowała matematykę co by mogła uczyć w szkole... wzięli ślub oczywiście kościelny z wielką pompą bo każdy we wsi i w rodzinie musi widzieć jak wielkie jest ich szczęście... po ślubie zaczęły się problemy, w pierwszej ciąży ujawniły się jej problemy zdrowotne, bardzo się męczyła i urodziła chore dziecko ale mała wyszła z tego, ale dla matki wiadomo jaki to jest horror... wiadomo, do pracy nawet nie zdążyła pójść no to na utrzymaniu mężusia... a mężuś? zaczął pokazywać jaki z niego "człowiek", w domu rozgrywał sie dramat który nie wychodził poza ściany tego domu, nikt nie wiedział i podejrzewam że do dziś nikt nie wie co się tam dzieje... przemoc psychiczna, poniżanie to na porządku dziennym... druga ciąża- ja nie wiem co ona sobie myślała ale on powiedział jej że jak dziecko będzie podobne do niej a nie do niego, to on nie uzna tego dziecka... i ten dramat trwa już x lat... a ona żaliła się nie raz, ale nie ma gdzie iść z dziećmi, swoich pieniędzy nie ma, a jej rodzice żyją w bardzo złych warunkach... także tak się zaczyna- szpan kasą i płacenie za wszystko, a kończy się na dramacie, który rozgrywa się w domu, a na pozór przed wszystkimi idealna rodzina, idealny mąż... to jest tylko jedna z historii których byłam świadkiem, obecnie na moich oczach dzieje się kolejna bardzo podobna. Ja nie pisze tu o sytuacjach gdzie po prostu facet zapłaci za kobietę od czasu do czasu bo go stać... ale inteligentna kobieta wie, że musi mieć swoje pieniążki i nie może się uzależnić od pieniędzy faceta, bo nigdy nie wiadomo co takiemu odbije...czasami widać to od razu że koleś szpanuje kasą i za nic ma drugiego człowieka, a czasami dobrze się ukrywa wiele lat... ludziom od nadmiaru pieniędzy lubi się w głowach przewracać i myślą że za pieniądze kupią wszystko, nawet drugiego człowieka... to takie ostrzeżenie, nie dajcie się dziewczyny nabrać bo potem będziecie gorzko płakać i nie będziecie miały za co uciekać...
"[...] chcę mu coś dać od siebie i w końcu to zrozumiał".
Też miałem tym problem, ale w końcu dałem za wygraną. Dodam tylko, że pójście do kina nie jest dobrym pomysłem na pierwszą randkę, ale pójście na spacer - jak najbardziej.
Ujma? Jak mezczyzna otworzy przed Toba drzwi to tez podziekujesz, zebys nie poczula sie slabsza, badz zeby on nie pomyslal, ze Ty jestes slabsza. Co to za jakies dorabianie ideologii do wszystkiego. W kulturze europejskiej, kobiety sa po prostu szanowane i maja dodatkowe przywileje, wlasnie dlatego ze jestesmy delikatniejsze, subtelniejsze od mezczyzn. Tak po prostu jest. A doszukiwanie sie niewiadomo czego w placeniu za kolacje przez mezczyzne, jest oznaka, ze po prsotu nie akceptujesz swojej kobiecosci. I chcesz byc taka jak mezczyzna. Pozbywasz sie swojej kobiecosci i delikatnosci, wrazliwosci, negujac pewne obyczaje. Albo po prostu zmien otoczenie na bardziej inteligentne i kulturalne. Ja w swoim otoczeniu, takich ludzi, o jakich opowiadasz, nie mam. Od takich chamow trzymam sie z daleka.
Również uważam, że kobieta nie powinna być finansowo ani w żaden inny sposób zależna od mężczyzny. Bo nawet, jeśli jest on dobrym człowiekiem, to przecież może zachorować albo zginąć w wypadku i co wtedy? Ale nie ma to nic wspólnego z kurtuazją, jaka jest płacenie za kobietę na randce. Dla mnie i zapewne dla wielu mężczyzn to przejaw dobrego wychowania. No chyba, że kobieta kategorycznie sobie tego nie życzy. Ja za moją żonę płaciłem na każdej randce i jakoś nie uzależniła się ode mnie finansowo. Oboje pracujemy i mamy porównywalne dochody. Nie zacząłem jej maltretować i nigdy nie uważałem, że coś mi się od niej należy, bo postawiłem jej pizzę, kolację, kupiłem kwiaty czy zaprosiłem do kina. Związek to nie tylko wspólne wyjścia do restauracji czy dawanie prezentów. A tak na marginesie, facet nie może nie uznać dziecka zrodzonego w czasie trwania małżeństwa. Takie dziecko jest mu automatycznie przypisane i jedyne, co może zrobić, to wystąpić w sądzie o zaprzeczenie ojcostwa. Ale wtedy musi udowodnić, że dziecko nie jest jego.
A nie uwazasz, ze jest to po prostu zdjeciez siebie odpowiedzialnosci za utrzymanie rodziny i rozlozenie tej odpowiedzialnosci materialnej rowniez na kobiete? Bo obecnie mezczyzni stali sie bardzo wygodni. Zdjeli sie z siebie odpowiedzialnosc materialna za rodzine i kobieta musi zasuwac do pracy - chce czy nie chce. Bo niektore kobiety wolalyby zajac sie domem, niz chodzic do pracy ktora ich nie interesuje i udawac ze przekladanie papierow jest dla nich dowodem na to ze sa niezaleznymi, pewnymi siebie kobietami. Niestety, ale kobiety strzelily sobie w kolano, tym pedem doscigniecia mezczyzn. Bo to juz nie jest kwestia czy chce pracowac, ale ze musi pracowac, bo inaczej nazywana jest utrzymanka. Przeciez nasze prababcie nie pracowaly, choc mogly. Nasi pradziadkowie zarabiali pieniadze na utrzymanie calej rodziny i zony, a zona zajmowala sie domem i "ogniskiem domowym". Co innego kiedy kobieta ma ambicje pracowac zawodowo i zarabiac pieniadze. Ale niektore kobiety nie chca zarabiac pieneidzy, a np rozwijac swoje pasje - np malowac obrazy, badz pisac powiesc. Czy nasze prababcie byly utrzymankami? Nie. Po prostu mialy zaradnych odpowiedzialnych mezow, ktorzy potrafili rodzinie zapewnic byt i zabezpieczyc jej przyszlosc na wypadek gdyby jego zabraklo.
Kurczę, są na świecie dziewczyny, które, przepuszczone, dziękują szarmanckiemu mężczyźnie nie dlatego, że one by sobie z drzwiami nie poradziły, tylko dlatego, żeby mężczyźnie miło było, że ktoś gest docenia.
Wiecie, jak raz przytrzymasz, drugi raz przytrzymasz, a zainteresowana tylko coś burknie, albo jeszcze nawrzeszczy żeś cham niewychowany i seksista, to jak tu ryzykować?
Czy to była równocześnie ostatnia randka? :D
Wybacz, ale moim zdaniem nie masz racji. Nasze prababcie miały dość ograniczone możliwości jeżeli chodzi o wybór drogi życiowej. To były czasy, kiedy regułą było, że mężczyzna zarabia, a kobieta zajmuje się domem. Tylko że taka kobieta była całkowicie od męża zależna. Musiała znosić jego humory, a nierzadko niewierność czy nawet przemoc. I nie bardzo miała jak od niego odejść, bo rozwody nie były tak popularne jak dzisiaj, a rodzina tłukła jej do głowy, że miejsce żony jest przy mężu. A jeśli nawet mąż dobrze ją traktował, to przecież mógł nagle umrzeć. Medycyna nie była tak dobrze rozwinięta jak dzisiaj. Wtedy taka kobieta znajdowała się w tragicznej sytuacji. Albo klepała z dziećmi biedę, albo żyła na łasce krewnych. Bo niby jaką pracę mogła znaleźć? Szycie, sprzątanie, sprzedawanie w sklepie. Zarobki były z tego marne. A przecież wtedy dziewcząt nie kształcono tak jak dzisiaj bo i tak miały wyjść za mąż i zajmować się domem. Skoro dzisiaj kobiety mają takie same prawa, jak mężczyźni, to dlaczego nie mają mieć takich samych obowiązków? Dlaczego odpowiedzialność finansowa za utrzymanie dzieci ma spoczywać wyłącznie na mężczyźnie, skoro na świat sprowadzili je oboje? Ja śpię spokojnie, bo wiem, że gdyby jutro potrącił mnie samochód, to moja żona nie będzie klepać biedy, ale będzie potrafiła zadbać o siebie i nasze dzieci. A jeżeli jakaś kobieta woli zajmować się domem i być na utrzymaniu męża, to niech postawi sprawę jasno przed ślubem. Niech znajdzie sobie mężczyznę, któremu też taki układ odpowiada i żyje z nim długo i szczęśliwie. Tylko niech potem nie narzeka, że musi konsultować z nim zakup każdej pary majtek.
Ostatnie zdanie swiadczy wylacznie o Tobie jako mezczyznie. Widocznie, gdybys Ty sam utrzymywal rodzine, Twoja zona musialaby z Toba konsultowac kazdy drobiazg. Kazdy sadzi wg siebie. Wypowiadasz sie o takich kobietach w bardzo lekcewazacy sposob, bo zrzucasz z siebie odpowiedzialnosc jako mezczyzny, za utrzymanie rodziny. Te wszystkie gadki o smierci, o tym jak kobieta potem sobie nie poradzi bez Ciebie, to zwykla racjonalizacja faktu, ze nie podolalbys sam utrzymac rodzine.
Nie napisałam że neguję europejskie obyczaje czy kulturę.Przede wszystkim w tej całej kulturze CHODZI O SZACUNEK, o tym zdaje się zapomniałaś. To że facet otworzy mi drzwi, wniesie zakupy itp to jego nie ubędzie ani mnie. Ale szpan kasą powinien być zastanawiający. Tak jak napisałam- nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Zapłacenie za kobietę od czasu do czasu jest ok. Szpan kasą na każdym kroku i wybieranie sobie spłukanych kobietek nie jest ok, bo świadczy o chęci późniejszego uzależnienia kobiety od pieniędzy faceta.
No widzisz, Ty sobie może żyjesz w tym drugim świecie- świecie bogatych/zamożnych. U mnie zarówno w rodzinie jak i otoczeniu bo cały region opanowany jest bezrobociem i układami, żeby utrzymać rodzinę, do pracy MUSI zasuwać zarówno facet jak i kobieta. To nie jest wybór, to jest przymus. Są plusy i minusy takiej sytuacji, ale po stronie plusów największy jest właśnie ten o niezależności finansowej.
To daleko idąca nadinterpretacja. Czy jeżeli napiszę, że jest wielu mężczyzn, którzy się upijają i biją żony, to znaczy, że sam chętnie bym tak robił? Oczywiście, że nie. Ale znam trochę życie, mam znajomych, którzy wprost twierdzą, że żony mają ich słuchać, bo to oni zarabiają więcej. Nie lekceważę kobiet, które poświęcają się wyłącznie rodzinie i nie pracują zawodowo, chociażby dlatego, że taką kobietą była moja matka. Ona miała to szczęście, że ojciec to dobry człowiek i zawsze ją szanował. Ale mogło być inaczej. Ja tylko napisałem, jakie mogą być dla kobiety konsekwencje takiego układu. Co do mojej żony, to zawsze twierdziła, że nie wyobraża sobie, żeby miała nie pracować zawodowo i być na utrzymaniu męża. Zapewniam Cię, że większość kobiet myśli podobnie. I wyjaśnij mi proszę, dlaczego tylko mężczyźni mają ponosić odpowiedzialność za utrzymanie rodziny? W końcu mamy równouprawnienie, czy nie?
Co Ty piszesz? Jakie szpanowanie kasa? Wychodza w tym momencie Twoje kompleksy. Moze sama masz malo pieniedzy i jesli ktos ma wiecej, dla Ciebie honorowe jest zeby ten ktos bron boze za Ciebie nie zaplacil, zeby nie poczul sie lepszy, a Ty gorsza. Ale tak naprawde, to Ty siebie juz teraz sytuujesz w tej gorszej pozycji. To tylko pieniadze, poza tym co z sytuacja kiedy kobieta rowniez ma pieniadze i godzi sie na to, zeby mezczyzna za nia placil. To kim wg Ciebie wtedy jest? Moze po prostu pewna siebie kobieta, szanujaca sie i nie zatracajaca swojej kobiecosci. To mezczyzni o nas zabiegaja. To co piszesz, to Twoje projekcje. Projektujesz swoje obawy, cienie na temat jaki rozmawiamy. Po prostu nie chcesz spotkac mezczyzny ktory potraktuje Cie przedmiotowo, wiec za wszelka cene nie chcesz do takiej sytuacji dopuscic, a nalezaloby po prostu madrze wybierac tego z kim sie spotykasz i tyle. I zyc bardziej pewniejsza siebie.
Dokładnie. Twoja żona zarabia i nie masz z tym problemu. Czy to jest jej wybór, czy przymus, nie ma znaczenia w waszej sytuacji BO TY TO SZANUJESZ, AKCEPTUJESZ, POPIERASZ I ROZUMIESZ. I tutaj wszystko jest ok. Ja pisałam o takich przypadkach że albo kobieta leci na kasę i nie zamierza pracować, albo facet wręcz ją od pracy odwodzi. Na moich oczach dzieje się właśnie taka sytuacja, na początku facet mojej znajomej powiedział że nie wyobraża sobie żeby jego kobieta musiała pracować, a po roku kiedy całkowicie jest uzależniona od jego pieniędzy zaczął ją źle traktować. Ja jej od początku mówiłam że to się źle dla niej skończy, no ale część ludzi tak już ma, że na własnej skórze musi się przekonać.
Ciągle dopowiadasz rzeczy których nie napisałam. To świadczy o Tobie i Twoim poziomie dyskusji, a nie o mnie... Tak, ja właśnie taka jestem, że mam swoje pieniądze i kiedy facet proponuje że za mnie zapłaci- nie mam z tym problemu. Ale zawsze w którymś momencie proponuję że zapłacę i już nawet nie że na pół, ale on płaci za coś, a ja potem za coś innego jeżeli oczywiście jest następna okazja. Wyluzuj trochę kobieto i nie wymyślaj na mój temat niestworzonych rzeczy bo kompromitujesz sama siebie;) To Ty chyba masz jakieś kompleksy że tak wymyślasz :D
Kobieta ktora nie chce byc na utrzymaniu meza, nie ufa mu w 100%. I pracujac, robi sobie furtke na wypadek... Jak myslisz, dlaczego jest tyle rozwodow w normalnych rodzinach? Kiedy ludziom po prostu nie chce sie walczyc. I odchodza, bo moga, bo odejsc jest latwiej niz walczyc o milosc, o zwiazek.
Rownouprawnienie, to mozliwosci, potencja, a nie przymus. Ludzie niepoprawnie rozumuja czym rownouprawnienie jest. Jestesmy rowno-uprawnieni do nauki, pracy, obie plcie maja takie same prawa wyborcze, jak i obie plcie moga kandydowac na prezydenta. Ale nie jest to przymus. A Ty piszesz o przymusie, bo skoro Ty pracujesz, to kobieta tez MUSI. Jestesmy rowni wobec prawa stanowionego, ale jestesmy rozni. I na to trzeba przede wszystkim zwrocic uwage, ze mamy takie same prawa, ale inne predyspozycje.
Nie dopowiadam, a wyciagam wnioski. Wiesz czym sa projekcje i cienie? Jak i mechanizm wyparcia? Po co tak sie szarpac z tym placeniem? Po co tak sie wyrywasz do tego placenia? zle sie czujesz jak Twoj wlasny mezczyzna bierze finansowa odpowiedzialnosc za Wasze wspolne wyjscie? Nie jest to dla Ciebie mile, a niezreczne?
No nie jste tak do konca, ze zyje w swiecie bogatych o zamoznych, bo tez z pratnerem akurat obecnie przechodzimy problemy finansowe. Ale zycie trzeba sobie dobrze zorganizowac, zeby nie musiec zasuwac. Mozna przeciez przeprowadzic sie do lepszego regionu, gdzie mnie ma takiego bezrobocia, gdzie jest praca i perspektywy. Trzeba po prsotu chciec sie wyrwac i zmienic swoje zycie na lepsze. Wszystko jest w glowie, a nie w otoczeniu.
Moim zdaniem to Ty źle interpretujesz równouprawnienie. To nie może polegać na tym, że mamy takie same prawa, ale mężczyźni mają więcej obowiązków z racji posiadania penisa. Przecież jeżeli kobieta chce zajmować się domem, to jaki problem, żeby sobie znalazła partnera, któremu to odpowiada? Ma do tego prawo. Natomiast ja, jak i każdy inny mężczyzna, mam prawo szukać partnerki, która będzie chciała pracować, jeżeli akurat taką mam wizję małżeństwa. Równouprawnienie polega właśnie na tym, że mojej żonie nikt nie może nakazać siedzenia w domu z dziećmi z racji tego, że jest kobietą, a mnie nikt nie może nakazać samodzielnego utrzymywania rodziny tylko dlatego, że jestem mężczyzną. Co więcej, gdybyśmy ja i moja zona wspólnie zdecydowali, że ja zostanę w domu z dziećmi, a ona będzie nas utrzymywać, to mamy do tego prawo i nikomu nic do tego. Równouprawnienie polega na tym, że zarówno kobieta jak i mężczyzna mają prawo sami decydować, jak chcą żyć, a nie na tym, że Wy kobiety macie prawa, a my faceci mamy zapier**lać.
Użytkownik dostał ostrzeżenie za tą wypowiedź: 2016-01-10 14:57:51 [Powód:Używanie słów powszechnie uznawanych za wulgarne]
Jeżeli chodzi o mojego własnego faceta (już byłego), to to jest inna bajka jak się jest w poważnym już związku. U nas tak było, że bardzo szybko zamieszkaliśmy razem i wszystkie koszty szły na pół i to jest najlepsza sprawa na świecie. Nigdy nie mieliśmy z tego powodu problemów czy kłótni na tle finansowym. Każde z nas czuło czasami potrzebę kupienia czegoś komuś, takie a la prezenty, czyli rzeczy których sami za własne pieniądze byśmy nie kupili, ale jedna osoba widząc to chciała zrobić tą przyjemność drugiej osobie i kupiła to/zapłaciła za to. Bardzo mile wspominam te czasy i tak właśnie bym chciała żeby mój związek wyglądał. Nikt nikomu się nie musiał tłumaczyć z zakupionych rzeczy dla siebie, każde z nas było niezależne, każde z nas trzymało poziom żeby wystarczało na te wspólne opłaty/rachunki itd. Myślę, że gdybyśmy założyli rodzinę, umówilibyśmy się tak, że kiedy ja mogę pracować i on pracuje, to każde z nas część swoich dochodów przeznacza na wspólny budżet, a reszta to nasze własne pieniążki (rodzice nauczyli mnie oszczędzać, więc problem braku kasy kiedy nie mogłabym pracować nie istnieje). A kiedy nie mogłabym pracować, musielibyśmy dawać radę z jednej pensji (takie rozwiązanie mają nasi wspólni znajomi i u nich świetnie się to sprawdza). Nie znam pary, gdzie system "wspólności majątkowej"działałby równie sprawnie. Zawsze są jakieś problemy, kobiety oszukują swoich facetów, kombinują jak tylko mogą żeby mieć pieniądze (oczywiście że nie własne, tylko takie oszukane na "kochanie potrzebuję 200zł na buty"a buty kosztowały 120 i to uważam za urągające cywilizowanym ludziom że wolą się tak poniżać i oszukiwać)i tak to wygląda w prawie każdym małżeństwie z klasyczną wspólnością majątkową. No ale, co kto woli, co kto lubi, w dzisiejszych czasach mam możliwość zarobienia swoich własnych pieniędzy, dlaczego mam z tego nie skorzystać? Ale na początku, pierwsze randki to jednak chłopak się starał, płacił za mnie powiedzmy raz, drugi, ale potem i ja miałam okazję zapłacić, dlaczego miałabym tego nie zrobić? Cieszyłam się z tego, że mu zależy, ale kiedy przyszedł czas też chciałam pokazać że nie jestem z tych co żerują na facecie (tym bardziej że naprawdę takich kobiet jest sporo). Na dobre nam to wyszło a i mnie na dobre wyszło, kiedy zdecydowaliśmy się rozstać. Dlaczego miałabym znosić te wszystkie niedogodności które wynikały z naszych problemów, bo nie miałabym za co się wyprowadzić i żyć? Patrzę teraz na moją znajomą i myślę sobie "ja bym tak nie mogła". Myślę że wiesz i rozumiesz o czym piszę.
sorka, nie dopisałam że z tą "klasyczną wspólnością majątkową"chodziło mi tylko o te sytuacje gdzie wspólność jest, ale pracuje tylko jedno z nich, bo gdy pracują oboje na ogół nie ma takich problemów;)
Odnosząc się już całkowicie tylko i wyłącznie do treści YAFUDa, koleś może chciał coś sprawdzić, może to był tylko taki test, a może rzeczywiście jest młody i nie jest zbyt majętny... "damy"które wyżej sr*ją niż mają z automatu odrzucą takiego kolesia, ja po prostu bym się kolesiowi przyglądnęła bo może to tylko taki test, a może byłoby tak za każdym razem że skąpiłby na wszystko, bo tak został wychowany? jak nie sprawdzisz to się nie dowiesz :) większości szkoda czasu i nie zastanawiają się nad tym, wybierają to co łatwiejsze, to co widać na pierwszy rzut oka... mało kto wnika- większość patrzy powierzchownie. taka prawda.każdy ma wybór jakie ma podejście i co wybiera :)
Test? Pewna znana mi osoba wystawiła bardzo dobrą opinię zięciowi przed całą swą rodziną. Przetestowała go i mogła zapewnić, że jest wręcz idealny. Nie obraża się, nie reaguje gniewem na zaczepki.
Ja jednak jestem przeciw takim testom. Dziewczyna poszła na randkę nie casting.
a nie wpadło wam do łba, że ta historia wydarzyła się jak ten chłopak młody i ta młoda dziewczyna mieli np 16 lat? a może to tylko fikcja
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Smigol333 [YAFUD.pl] | 02 Stycznia, 2016 21:31
Pierwsza randka "Pod Złotymi Łukami"brzmi super! Jeszcze zapłacił za jedzenie. Czego chcieć więcej?