>2021
>nadal ludzie myślą, że żenienie się jest obowiązkiem życiowym xD
ludzie, czasy średniowiecza i instytucji małżeństwa jako rzeczy najważniejszej już dawno minęły! dajcie ludziom żyć tak jak im się podoba xD
a co ma slyb do dzieci i kredytu?
ps. jestem z kobietà, ktòrà kocham od 20 lat. mamy super syna (16lat) i kredyt na dom na ktòry nas stac. co ma slub do tego? wiècej kasy na lawedziarzy czy czarnych? zeby przeniesli za to kumpla do innej parafi?
"ale wciąż nie chce się z nią żenić bo to jest decyzja, którą podejmuje się na całe życie."
Na podstawie tego fragmentu wiemy, ze ten mezczyzna po prsotu nie kocha partnerki, jest z nia bo jest, ale nie ma w planach byc z nia do konca zycia, bo nie wie czy nie znajdzie sie lepsza opcja. A dzieci, kredyt;)? Dzieci zostaja z matka, a kredyt mzna spalcac na pol, a facet jest wolny. To wlasnie zwykle znaczy jak czlowiek jest w wieloletnim zwiazku, ale nie chce brac slubu - czeka na lepsza opcje. Zdarzaja sie wyjatki od reguly, ale to nadal wyjatki.
O to to! Małżeństwo to przeżytek i skrajnie niekorzystne dla mężczyzny.
@kjkj
Czyli bez usidlenia się nie da? Straszna hipokryzja.
Dlaczego nazywasz malzenstwo usidleniem? To pewnego rodzaju rytual zwiazujacy dwie osoby pod wzgledem prawno finansowym za OBOPOLNA zgoda, bo chca brac za siebie odpowiedzialnosc. Bo oboje tego chca. Chca byc razem i chca to w jakis sposob podkrecic, umocnic. A tu brat autorki powiedzial wprost - malzenstwo to decyzja na cale zycie. A on nie wie jeszcze czy chce wziac odpowiedzialnosc za kobiete, z ktora zyje 12 lat i wychowuje dzieci. Nie sadzisz, ze to nieuczciwe wzgledem tej kobiety? Ona praktycznie zalozyla z nim rodzine, a on dalej nie wie, czy chce wziac za nia odpowiedzialnosc, bo ona za niego jak widac chce wziac, rodzac ich dzieci. Bo jedno mozna uznac za wpadke, ale nie troje. Co wiecej, zaklada ze w kazdej chwili moze znalezc inna pania i pozbawi wlasne dzieci, na ktore sie zdecydowal - pelnej rodziny. Czyli za dzieci tez nie chce brak odpowiedzialnosci. To jest uczciwe Twoim zdaniem?
Jak czytam takie komentarze to naprawdę nie wiem co trzeba mieć w głowie. Niektórzy nie potrzebują małżeństwa, bo nie lubią szopek i są pewni swojego związku. Nie muszą utrudniać sobie rozstania żeby przetrwał.i już. Tyle
A brat odpowiedział żartobliwie, bo miał dość ludzi zawracających mu du pę tematem, który nie powinien ich w ogóle obchodzić
Ciągle nie kumam ludzi, którzy nie widzą różnicy pomiędzy wzięciem ślubu, a robieniem wesela. Jeśli ktoś nie chce "szopki"(choć teraz wesela naprawdę można zrobić na różne sposoby, choćby w formie eleganckiego obiadu dla najbliższych), to przecież zawsze można wziąć sam ślub bez wesela. Może nawet wziąć ślub tylko w obecności świadków i urzędnika, jeśli taką ma się ochotę.
Nie czaję, jak można wspólnie żyć i nie zalegalizować związku. To po prostu ułatwia życie - w kwestiach prawnych, podatkowych, medycznych, życia codziennego itd. Nie ma przymusu wystawiania wesela z disco polo, czy nawet zakładania białej kiecki, ale już ten papier w urzędzie wypadałoby zrobić, jeśli faktycznie się wspólnie żyje. Chociażby dla dobra partnera i dzieci.
No bardzo dużo. Wypadało by zapewnić dzieciom stabilny rozwój psychiczny w rodzinie, a nie w komunie współlokatorów.
Taki wyjątek od reguły to nasz świadek 12 lat z dziewczyną przeżył, mieszkali w 4 krajach europejskich, wrócili do Polski, 2 lata pomieszkali, on spotkał Ukrainke i w ciągu 3 miesięcy rozstał się z swoją długoletnią partnerką po to żeby w rok wziąć ślub. Tak się kończą teksty o tym że ślub to zbędny papierek.
Ale tak trudno zrozumieć, że dla niektórych ślub i wesele to ta sama szopka, której nie potrzebują? Co Wam do tego jak ktoś żyje. Ja z moim mężem długo żyliśmy bez ślubu i było wspaniale i zupełnie normalnie. Ślub wzięliśmy nie z innego powodu jak że względu na ulgi podatkowe, ja, on, świadkowie i urzędnik stanu cywilnego. Nie zmieniło to zupełnie nic. Tak samo nie zmieniło nic pojawienie się dzieci. Tak samo nie zmienił kredyt. Po prostu jeśli dwoje ludzi chce być ze sobą to jest i już. I nikomu nic do tego. To jest najzwyczajniej w świecie NIE WASZA SPRAWA.
A to fajnie. Teraz papierek zamienił go w wiernego mężczyznę. Co by się według Ciebie stali gdyby mieli ślub? No ja widzę 2 opcje. Albo miałby kochankę i krzywdził swoją dziewczynę albo wziął rozwód. Jest jeszcze trzecia, dużo mniej prawdopodobna, siedziałby z dziewczyną, której już nie kocha i cierpiał. No fajnie.
Skoro są razem 12 lat, mają dom na kredyt i trójkę (TRÓJKĘ, a nie trojaczki) dzieci, to autorowi (autorce?) nie przyszło do głowy, że... oboje tak chcą? Zdanie, które brat wypowiedział, jest wyrwane z kontekstu, nie wiemy, czy autor(ka) "codziennie"pyta go, co ze ślubem i brat jest wkurzony albo już odpowiada żartobliwie, żeby dać mu święty spokój, czy to rzeczywiście było coś w rodzaju marudzenia "dziewczyna naciska, by ślub brać, ale to przecież decyzja na całe życie!". A jak oboje nie chcą... to na uj się autor(ka) wcina? Potańczyć chce na koszt brata, czy ma ciśnienie na bycie świadkiem?
Też nie rozumiem, czemu dla ludzi ślub = wesele, a co za tym idzie, jest to "cała szopka". Ślub można spokojnie wziąć w towarzystwie dwóch osób (świadków), bez potrzeby zakładania bieluchnej sukni z długim trenem i nabijania kabzy "czarnym". A koszt jest naprawdę niewielki - więc gdzie tu jest szopka? No i ślub to nie tylko "papierek", przynajmniej w naszym polskim prawie, o czym już Gitarzystka wspomniała.
I jasne, ślub nic nie zmienia (nie licząc względów prawnych :P), bo co by miał zmienić? Z pewnością nie uratuje popsutego związku, podobnie jak decyzja o postaranie się o dziecko.
Co do dzieci... może one nawet nie wiedzą, że żyją w "niestabilnej rodzinie"? Może nawet nie są świadomi, że ich rodzice nie są mężem i żoną? Jeżeli takiej rozmowy rodzice sami nie zainicjowali, dzieci nie miały w szkole zadania np. "narysuj swoich rodziców w ich ślubnych strojach i wpisz datę ich ślubu", a rodzice nawet nie zabierają ich na śluby rodziny/znajomych, to nawet pretekstu do rozmowy nie było.
A może o wszystkim wiedzą i im to zwisa i powiewa, bo widzą jacy ich rodzice są przeszczęśliwi.
No i nie wyjaśniałas na .UJ była ci ta szopka, pachnie to czystą hipokryzją po kigo wam ten papierek ale lepiej żebym ja go miała
Uj to Ty zrozumiałeś. Widać piszesz tak jak i czytasz. Po co mi był papierek, napisałam jasno. To po pierwsze. Po drugie, w całym moim wywodzie chodzi o to, żeby nie wtrącać się w niczyje życie, bo to nic nie zmienia. Niektórzy, lubiący, gdy inni żyją według ich zasad, bronią się właśnie troską o dzieci czy trwałość związku bliskiej osoby. BZDURA. Ślub nie ma z tym nic wspólnego. Nie zmienia ludzi, nie zmienia związku. A wtrącanie się w takie rzeczy to wścibstwo I charakter dyktatora a nie troska.
Dokładnie zgadzam się, że nie każdy może chcieć ślubu, papierka, formalizacji zwiazku, ale też ślub niesie za sobą pewme zakety i wady prawne. Konsekwencje, powiedziałabym.
Z yafuda znamy tylko jedną, wybiórczą sytuację.
Natomiast: chciałam przytoczyć przykład moich znajomych, którzy po któryms dziecku postanowili "podpisać papierek". Stwierdzili, ze przy dzieciakach i kredycie mają lepsze powody do wydatków, wiec dosłownie: miesiąc przed wypelnili oświadczenia, wzięli dwojkę przyjaciół i podpisali akt ślubu.
Niby super, zrobili jak chcieli. Z tym, że konsekwencje są takie: rodzice i rodzeństwo z obu stron przestało sie z nimi kontaktować.
Takze im się ślub zupelnie nie opłacał.
O, to też jest opcja, Stokrotka! Może brat dawno jest po ślubie, ale że był cichy i wiedział, że rodzina będzie mu miała to za złe, to dalej twierdzą, że są bez ślubu :D :D :D
Nie miał kochanki. Po prostu spotkał dziewczynę, rzucił swoją byłą dziewczynę i wszedł w nowy związek, nagle ślub okazał się być tym do czego dążył. Druga sprawa że nie wiesz co by było. Może po prostu nie spotkał by tej ukrainki, a nieszczęśliwy człowiek nie jest 12 lat w związku.
Dzieci widzą i wiedzą więcej niż niektórym się wydaje. Rzeczy które nam dorosłym wydają się nieznaczące potrafią być dla dzieci powodem do niestabilności emocjonalnej. Widzę to zarówno obserwując moich kolegów wychowanych w niepełnych rodzinach, jak i rodzinach z pozoru pełnych, czyli wszelkiej maści komunach. No i obserwuję mojego bratanka. Jedno jest pewne psycholodzy będą mieć w przyszłości ręce pełne roboty bo to sobie szykujemy.
W jaki sposób ślub miałby uchronić go przed zakochaniem się w tej dziewczynie? No chyba, że chodzi o efekt motyla, ale wybranie ślubu spośród miliona rzeczy, które mogły zmusić go do pójścia akurat w inne miejsce, jest myśleniem życzeniowym. A co do nieszczęśliwego człowieka... Nie twierdzę, że ten mężczyzna był nieszczęśliwy przez 12 lat związku tylko, że gdyby po poznaniu nowej dziewczyny stwierdził "nie mogę się rozstać z żoną, skoro już wziąłem ślub"to wtedy by się męczył. I jego małżonka też, choć nieświadomie. W gruncie rzeczy nie można i nie powinno się nikogo zmuszać do bycia z kimś całe życie co by się nie działo.
Mylisz się, ślub zmienia bardzo dużo w związku. Ślubu nie bierze się dla papierka, tylko w ten sposób się deklarujesz że będziesz z tą osobą. Znałam parę związków gdzie ludzie mówili że ślub nic nie zmienił, w tym momencie większość tych osób jest już w nowych małżeństwach lub związkach nieformalnych z których w sumie nadal nic nie wynika.
A miałby się zakochać? Skąd w ogóle taki pomysł, że byłby w tym miejscu w którym spotkał tę dziewczynę i że zakochał się od jednej styczności? Raczej zakochanie to dłuższy proces niż wymiana zdań podczas masażu jak to w tym przypadku miało miejsce. Jak dla mnie on wręcz dążył do tego żeby inicjować kolejne spotkania z nią bo po prostu ona go słuchała i mało się odzywała, z powodu nieznajomości języka. W takim przypadku zakochał by się w każdej dziewczynie która nie gada tyle co poprzedniczka, bo poprzedniczka była straszną gadułą.
Po ślubie nie szuka się świadomie przygód, podchodzi się z większym rozmysłem do pewnych spraw. Czasem włącza się ogranicznik, sama wiem że nie chcę nic zmieniać i nie robię niczego co mogło by doprowadzić do negatywnych skutków moich zachowań.
Jeśli szukasz kogoś innego niż osoba z którą jesteś to nie zawracaj tej osobie gitary bo marnujesz jej czas, a ona w tym czasie mogła poznać kogoś wartościowego, kto będzie wiedział czego chce i że chce konkretnie jej.
Jak wiesz czego chcesz to samemu wycofasz się z tego co nie jest dla ciebie.
To fajnie, że masz wymyślony swój porządek świata, ale ciekawym doświadczeniem byłoby postawienie się w sytuacji osób, które niekoniecznie czują tak jak Ty. Nie każdy potrzebuje uroczystych deklaracji, serio, serio. Zrób sobie eksperyment i spróbuj przestać narzucać światu swój światopogląd i spróbuj spojrzeć na coś obiektywnie a nie tak, jak Cię uczono. To może być ciekawe doświadczenie, poważnie.
A z tego co opisujesz ten facet nie zasługiwał na 12 letni związek nie mówiąc o małżeństwie na całe życie. To też tak ku refleksji. I z ciekawości. Masz ślub? Bo zapewniam Cię, że nic on nie zmienia w relacji międzyludzkiej. Może być przeżyciem na stopie duchowej, jeśli ktoś ma takie usposobienie, ale nic więcej. Nikt nie staje się bardziej wierny ani bardziej kochający, bo wypowie formułę przed księdzem.
KrowiPlacek - weź nie zakłamuj rzeczywistości, Kate powiedziała, że skoro ten ślub był dla ciebie papierkiem, to znaczy że niedługo będziesz w innym związku małżeńskim (lub otwartym) i basta. Innej drogi nie masz, a całe to twoje pisanie to zakłamywanie samej siebie;)
Ja już się rozglądam, lepiej wcześniej niż później, skoro według Kate moje małżeństwo "zaraz"rypnie :D
A nie przyszło ci nigdy do głowy że można nie szukać "świadomie przygód"i "podchodzić do spraw z większym rozmysłem"też bez ślubu? :D No chyba że ten ślub się wiąże z instalacją jakiegoś chipa w mózgu i dopiero wtedy się da przestać szukać przygód :D
Ślub w związku zmienia tylko jedno. Mianowicie za rozstanie trzeba zapłacić. Stąd też wynika że to kobiety zwykle bardziej dążą do ślubu, bo po prostu zwykle są w gorszej sytuacji finansowej. Tłumaczenie dziećmi to bzdura bo na dzieci alimenty można zasądzić niezależnie od slubu.
Znam wiele par, którym ślub poza prawnymi sprawami, wspólnym nazwiskiem nie zmienił NIC w związku. Zupełnie.
I to są pary, które żyją w związkach o stażach 20+. Nie zmieniło to dużo, bo te osoby wcześniej ze sobą mieszkały i prowadziły WSPÓLNE gospodarstwa domowe przez minimum 5 lat.
Z drugiej strony znam rozwodników, którzy brali ślub na poważnie, z całą pompą, celebrowaniem... i kończyło się
Może on sie boi ze po ślubie ona przestanie sie starać dbać o siebie, patrząc na ludzi ta obawa ma swoje uzasadnienie.
A ja znałam ludzi, którzy po hucznych ślubach mieli równie huczne rozwody.
To się nazywa argument anegdotyczny, który jest słabym argumentem.
Dotyczy on jedynie naszego ludzkiego bardzo wąskiego otoczenia.
To, że u Ciebie tak jest nijak może być w skali całego państwa.
Znam wiele par, które żyją bez ślubu i ich dzieci nie są skrzywione.
Zresztą macie jakiś argument poparcia dla tej tezy? Jakiś nieanegdotyczny?
Jakos przypadkiem, ge(j)e i le(s)bijki wychodza z domow rozbitych, niepelnych, niestabilnych.
O bardzo ciekawe, a masz jakieś poparcie dla tej tezy? I nie pytam złośliwie ale z ciekawości, bo ja akurat znam wiele osób LGBT i wszystkie są z pełnych rodzin.
A jak znalazłeś o tym ciekawy artykuł/dane z chęcią bym je przeczytała.
Zwykłe urojenia Jędraszewskiego i jemu podobnych cymbałów.
Mam ślub i zmienił bardzo dużo w naszym życiu. Przede wszystkim je uporządkował. Przed ślubem to było bycie bo bycie. Byliśmy długo razem ale jeśli byśmy tego ślubu nie wzięli to byśmy się rozstali z wielu powodów głównie z powodu różnych wizji na życie. Po ślubie udało się dogadać w wielu kwestiach także takich które wydawały się z pozoru nie do dogadania.
Dlaczego uważasz że on nie zasługiwał na ten związek? Bardzo bardzo chamskie stwierdzenie z twojej strony. A jako że znam go zarówno z tego długiego związku jak i z nowego, krótkiego ale małżeńskiego. Mogę zdradzić ci sekret że ten długi związek to był związek z toksyczką która ograniczała jego kontakt także z najbliższymi, a jego matka w tym czasie zachorowała na raka. Ponadto przez tamtą dziewczynę do dzisiaj buja się po sądach bo panna wpakowała go w kłopoty prawne.
Dziwnych znasz ludzi bo ja nie znam ani jednej osoby która by powiedziała że spoko ślub nic nie zmienił. Nawet takie osoby których bym o to nie posądzała mimo wszystko przyznały że ślub zmienił sporo. Też mieszkałam z mężem przed ślubem. 8lat związku z czego z 6 mieszkaliśmy razem i wyprowadziłam się bo to nie miało sensu. Ogólnie od kiedy jesteśmy po ślubie nie ma jazd takich jak przed. Na pewno też nie wydała bym żadnych pieniędzy na cokolwiek wspólnego bo z jakiej racji. A współlokatorów do życia nie potrzebuje. Ponadto polecam poczytać badania na temat min dzieci wychowywanych w rodzinach niepełnych także w związkach niesformalizowanych. Jest takich badań coraz więcej. Statystyka jest nieubłagana pod tym względem
To poczytaj badania na ten temat.
Nie ma na ten temat badan i poki co na pewno nie bedzie. Wiesz dlaczego? Bo to rpzeciez niepoprawne politycznie. To jest na podstawie moich obserwacji i to nie otoczenia. Wez pod lupe jakakolwiek osobe h(o)mo i przeswietl jej relacje rodzinne. Opcje sa dwie - albo w domu ojciec byl nieobecny, nie bylo go wcale, albo byl wycofany, nie interesowal sie dziecmi, albo rodzina byla bez wartosci w stylu hipisowskim - robta co chceta dzieci. A najgorsze jest polaczenie pseudointelektualizmu ze stylem hiposowskim. Wtedy mamy gwarancje wyprodukowania h(o)mo z tej rodziny. Poczytaj o znanych osobach h(o)mo, jakie mialy relacje rodzinne, w jakich rodzinach wychowywaly sie. Stad wynika, ze h(o)mo to nie orientacja, a zaburzenie, tak jak trans.
Czyli nic nie czytałaś i zwyczajnie narzucasz swoje racje. Nawet jeśli ktoś uprzejmie prosi o poważne argumenty rzucasz hasłem "sam sobie szukaj". Oznacza to, że jedyne czym się kierujesz to Twoje osobiste uprzedzenia.
I jak można brać na poważnie takie osoby?
Po prostu wystarczyło napisać szczerze "nie wiem, nie czytam to moja opinia".
Na to właśnie czekałam. Czyli nic nie czytałeś. "Na podstawie obserwacji i to nie otoczenia", aha czyli co? Robiłeś ankiety? Badałeś dzieci w szkołach? Metodologia badawcza jest istotnym elementem pracy naukowej.
Tak spytałam osobę ho-mo o rodzinę, małżeństwo rodziców, bez żadnej patologii, oboje rodzice byli obecni w wychowaniu dziecka, do tego rodzice wierzący, praktykujący. A dziecko jednak ho-mo jest. O jejku jej.
"Nie ma na ten temat badań"i tu się podłożyłeś.
Web of science, 17,530 artykułów zawierających słowo "hom-ose-xual".
Zaraz pewnie napiszesz, że wszystkie są lewackie. Patrzę na numer 4 "the dark side of the rainbow: hom-ose-xual and bise-xual have higher Dark Triad traits then heterose-xuals".
Czyli dosłownie jakbyś chciał to bez problemu idzie znaleźć artykuł NAUKOWY, który nie głaszcze po główce LGBT. Bo nauka nie jest lewacka czy prawacka, metodologia badań nie pozwala na zakłamanie, szczególnie, że środowisko naukowców pilnuje siebie nawzajem.
Wystarczyło tylko ruszyć się i zamiast wymyślać bzdury w internecie poszukaj bazy danych naukowych artykułów, przeczytaj i miej dzięki temu naukowy argument, bez kłamania "bo to niepoprawne politycznie".
Tego nienawidzę, manipulowania. Jakbym nie odpowiedziała ten Twój komentarz przeczytałby kilkanaście osób, które zamiast szukać będą opowiadać, że badania są zakazane bo poprawność. I takie bzdury będą krążyć w internecie.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
kjkj | 77.254.116.* | 08 Października, 2021 01:10
"ale wciąż nie chce się z nią żenić bo to jest decyzja, którą podejmuje się na całe życie."
Na podstawie tego fragmentu wiemy, ze ten mezczyzna po prsotu nie kocha partnerki, jest z nia bo jest, ale nie ma w planach byc z nia do konca zycia, bo nie wie czy nie znajdzie sie lepsza opcja. A dzieci, kredyt;)? Dzieci zostaja z matka, a kredyt mzna spalcac na pol, a facet jest wolny. To wlasnie zwykle znaczy jak czlowiek jest w wieloletnim zwiazku, ale nie chce brac slubu - czeka na lepsza opcje. Zdarzaja sie wyjatki od reguly, ale to nadal wyjatki.