Albo on widział problemy, których Ty nie dostrzegałaś, albo/i szukał pretekstu do zerwania.
Może po prostu nie chce tracić czasu na cielaka potakującego bez przerwy, bez swojego zdania, bez energii, bez ikry.
Dokładnie... co to za związek jak ani podyskutować nie można. I stwierdzenie,że przez pierwsze miesiące ma nie być kłótni. Nudy! Nudy! Nudy!
Wy wyżej to jacys nienormalni jesteście. Atrakcji wam brakuje? Zyjecie dramatami i atencja, ze wam wrażeń brakuje? To tez nie kwestia braku enerfii czy ikry, doszukujecie sie jakichs bzdur, macie chore teorie na temat tego co sie wydarzyło a autorka napisala wyraznie - unika konfliktow. Rozstanie jest wynikiem nie braku dramatów a tefo, ze woli unikac konfrontacji, rozmow czy konfliktu ktory jest naturalna rzecza w związku w zwiazku z czym nie ma jak dojsc do porozumienia. Nie ma jak z nia zbudowac zwiazku czy zaufania, nie ma jak wspolnie rozwiazac problemu bo za wszelka cene unika konfliktu, czyli nawet rozmowy na jakikolwiek istotny temat. Jak z kims takim budowac zwiazek? Problemy się nawarstwia, urosna do ogromnej skali, chlop by chcial cokolwiek pogadac, cos rozwiazac a jej wyjściem jest...unikanie konfliktu za wszelka cene. No cóż, cena byl zwiazek.
Byłam kiedyś w takim związku i ci cos uświadomie: nikt nie chce byc z osobą z którą nie mozna rozmawiać o spornych rzeczach. Ludzi "unikający"konfrontacji są najgorsi bo nic nie zalatwisz i tkwia w problemach ktorych nie chca rozwiazywac.
Autorka jest dziecinna. Sama nie krzyczę podczas kłótni, bo uważam, że to tylko potęguje emocje, ale kloce się że swoim partnerem. Staram się po prostu go nie krzywdzić, ale też nie chce udawać, że wszystko jest ok. A omijanie jakiegoś tematu jest po prostu głupie. Jeżeli partner autorki się o coś wściekał i nie mógł z nią otym w ogóle rozmawiać, to mu się nie dziwię.
Pff.. Mój (już)były miał o to samo pretensje, że nie ma kłótni.
Początkowo wyrażałam swoje zdanie, lecz mi się to po kilku razach znudziło. W każdej z dyskusji używał nielogicznych, absurdalnych argumentów przy okazji na każdym kroku obrażając i wyśmiewając mnie.
Jakiś czas po zerwaniu obejrzał, jakiś mądry filmik na yt i mnie przeprosił za to, że za każdym razem wyśmiewał zamiast dyskutować. :D
Twoja teoria jest z środka czarnej d**.
Nie każdy jest z osobą niedobrana na tyle żeby się z nią kłócić bo ma inne wizje. Czasem są związki dobrane na tyle że po prostu siada się wymienia zdanie i robimy. Mamy pewne priorytety i je realizujemy cel po celu. Wydzieranie się na kogoś nie ma sensu, bo z reguły kończy się to tak że każde ciągnie w swoją stronę. A najlepszy przykład teraz mam takich sąsiadów. Na codzien niby zgodne małżeństwo, on zachla piwsko w sobotę i awantury po nocach robi. Natychmiast pełni się rozstać, widać że nie mają wspólnych celów. On woli chlać a ona chce spokojny dom bez alkoholika.
Zaparz meliskę, ochłoń i przeczytaj jeszcze raz mój komentarz.
W tym cała rzecz - autorka nie siada i nie wymienia zdania, nie wymienia się argumentami czy to spokojnie czy nie, nic nie pisałem o kłótniach. Nie ma kłótni, nie ma dramatów, nie ma realizacji wspólnychg celów, nie ma ich przez, cyt. "dążenie do unikania konfliktu za wszelką cenę". Czego nie rozumiesz?
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Lusia | 77.65.104.* | 04 Listopada, 2020 18:02
Albo on widział problemy, których Ty nie dostrzegałaś, albo/i szukał pretekstu do zerwania.