Miałem jechać na umówione wcześniej zwiedzanie producenta transportu do miasta oddalonego o 300 km, a później na inne, prywatne spotkanie. Żeby ogarnąć jakoś koszty paliwa, zwerbowałem dwoje ludzi z blablacara. Przed wyjazdem dzwonię do pierwszego pasażera, że będę u niego za pół godziny. Po przyjeździe w umówione miejsce - nikogo nie ma. Tracę pół godziny na czekanie. Druga osoba na szczęście się zjawia. Dojeżdżam do Warszawy, nawigacja mnie prowadzi, nagle jebs - Łazienkowski zamknięty, a navi uparcie mnie przez niego prowadzi, tracę kolejną godzinę i nie zdążam na zwiedzanie. Zajeżdżam do Maka, żeby coś zjeść. Dzwonię do drugiej osoby i umawiam się na prywatne spotkanie. W połowie drogi (jakieś 50 km) dostaję wiadomość, że jednak nie może się spotkać. Psu w dupę 350 km. Wracam do domu, na autostradzie kończy mi się paliwo, na oparach dojeżdżam do stacji autostradowej - paliwo po 6 zł... Tankuję niewiele, jadę dalej. Znowu się kończy, ale widzę stację. Zajeżdżam - "wichura była, nie ma prądu, nieczynne". Znowu na oparach, z przerywającym silnikiem dojeżdżam do kolejnej stacji. Tym razem do pełna. 700 km, żeby zjeść "2forU"w warszawskim Maku... YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.