Kilka dni temu musiałam zejść z olbrzymiej góry, na której mieszkam z dość ciężką walizką. Zamówiona dzień wcześniej taksówka nie przyjechała, telefonu nikt nie odbierał, więc o piątej rano, będąc już trochę spóźniona, marznąc i moknąc w deszczu schodziłam po krętej, śliskiej drodze - typowej górskiej serpentynie. Byłam już w połowie stoku, gdy zatrzymało się koło mnie auto zjeżdżające do centrum. Kierowca zatrzymał się jednak tylko po ty, by mnie poinformować, żebym zeszła bardziej na pobocze, bo czasami blokuję drogę, po czym zamknął drzwi i pojechał dalej. Dojście na dworzec zajęło mi czterdzieści minut - spóźniłam się na pociąg, a co za tym idzie również na samolot, którym miałam wrócić do Polski. YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
0
1
grg | 79.186.180.* | 23 Marca, 2011 18:41
Walizka to twoja partnerka ze z nia mieszkasz?
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
grg | 79.186.180.* | 23 Marca, 2011 18:41
Walizka to twoja partnerka ze z nia mieszkasz?