Idź do sklepu specjalistycznego i kup taki zajzajer w postaci spreju, który wypluwa taką galaretkę z neurotoksyną. Psikasz tam gdzie włażą, rury etc. Wystarczy że przelezie przez to i potem wraca do gniazda, i truje resztę. Spray jest całkowicie bezpieczny dla ludzi.
Mieliśmy podobny problem (Hindusi piętro wyżej) - tylko to podziałało.
A one nie są przypadkiem obojnakami ?
Niestety, takie są "uroki"mieszkania w bloku.Kup "Kapkan"- ruski preparat, kupisz na allegro.Jedyne, co działa na te cholery. A poza tym - gaza, lub gęsta firanka we wszystkich wywietrznikach.
Karaluchy w domu to na pewno nic przyjemnego, ale akurat to że dzieci reagują tak a nie inaczej - czy to nie... dobrze? Nie czują lęku przed przyrodą, a odróżnia ich płci świadczy o spostrzegawczości i ciekawości świata.
odróżnianie* - tak to jest jak się wysyła komentarz przed jego przeczytaniem zamiast odwrotnie;)
Te specyfiki mogą nie podziałać, najlepiej jest zarządzić wspólne tępienie karaluchów (zrzuta na firmę w bloku albo telefon do spółdzielni). Ponoć karaluchy nie lubią białego, nie lubią po tym chodzić. (Tak mi powiedziano w akademiku, po spojrzeniu na białe ściany, białą pościel, białe szafki i rządek karaluchów, musiałam się przyzwyczaić.)
Pozatykanie otworów wentylacyjnych gazą to głupota i skrajna nieodpowiedzialność - można się zaczadzić!!
Nie są, charakteryzują się nawet dość wyraźnym dymorfizmem płciowym.
Kapkan jest zakazany w PL gdyż jest rakotwórczy. Też mieszkam w wielkiej płycie i walczyłem z karaluchami. Pod sobą mam niezła patologię także też myślałem że jestem bez szans. Pierwsza zasada to jakakolwiek żywność musi być trzymana w lodówce, a jeśli poza nią to w pojemnikach. Ja u siebie wytępiłem żelem który nazywa się Blattanex. Do kupienia np. w Castoramie. Dość drogi bo 25zł za strzykawkę 5g, ale taka jedna strzykawka śmiało wystarczy na jedno mieszkanie. Dajesz kilka kropel tam gdzie wyłażą w paru miejscach. Z początku po użyciu będzie ich więcej, bo ten żel ma jakiś środek który je przyciąga, karaluchy go jedzą. Sama trucizna zawarta w żelu zabija z opóźnieniem, także często zdechną gdzieś w gnieździe. Oczywiście niektóre będą zdychać w mieszkaniu, i tu moja rada dana mi przez babcie. Zostawiać martwe na jakiś czas, nie sprzątać ich, bo inne będą to zauważać i też może pomóc. U mnie po jakiś 3 miesiącach się wyniosły i już prawie rok mam spokój;)
*tak, że
nie "także".
Nwm skąd ten minus, bo:
"Długość do 3 cm. Ubarwienie czerwone do czarno-brązowego. Dobrze rozwinięta druga para skrzydeł. Skrócone pokrywy samców nie zakrywają odwłoka, u samic jedynie zalążki skrzydeł. Długie czułki."
Grammarnazi nie zna znaczenia słów.....
Ja także myślę (podobnie jak autor tego "yafuda"), że walka z karaluchami jest bardzo trudna.
Właśnie. Jasne że najlepiej nie mieć w mieszkaniu karaluchów, ale w najgorszej sytuacji to są dzieci z głupimi rodzicami, bez żadnego kontaktu z przyrodą, zamknięte w sterylnych domach i niewychodzące nawet na spacery do parku czy lasu... które potem boją się pierwszego lepszego robala.
Też jako dziecko obserwowałam karaluchy w domu i umiałam odróżnić płeć, poszczególne stadia rozwoju itd.
I żyję! :-)
Autorze/Autorko, kup dzieciom książkę o owadach, może będą mieć potem większą ciekawość, lepsze oceny z biologii, a może nawet jakieś hobby. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
A jeśli będziecie kupować zamykane plastikowe pojemniki na żywność, to poczytajcie o rodzajach plastiku - poszczególne typy są oznaczone cyframi do recyklingu, niektóre są niezdrowe.
Moja babcia miała ten problem kilkanaście lat, jakoś rok temu spółdzielni udało się zwalczyć tę plagę. Nowoczesne środki są serio skuteczne i przenoszą się pomiędzy owadami wytruwając wszystkie w gnieździe, a spółdzielnia jak się ją odpowiednio długo ponęka w końcu weźmie się za problem.
u nas w bloku byly karaluchy i tez sprowadzila je jedna patola. Byla robiona dezynsekcja kazdy placil za siebie a za patolę płaciła administracja. I po 2 wejsciach firmy po robalach ani sladu;) jesli nie ma u Was administracji to zbierzcie sie do kupy koszt za jedno mieszkanie nie bedzie wysoki jesli zrzuci sie caly budynek :)
Zacznij od zrodla. Nie ma sensu walczyc samej spoldzielnia powinna wytruc od strony bloku, pisz podania, dzwon itd. Wtedy ty zaczynasz swoja walke w domu. Najgorzej jak w budynku jest zsyp, wtedy dramat... trzeba sasiadow do tego przekonac zeby go zlikwidowac.
Mieszkam na wsi. Od dziecka kontaktu z przyrodą mam bardzo dużo. A i tak boję się niektórych robali. Zwłaszcza "szczypawek". A karaluchy to już w ogóle fuj wielkie.
Miałem podobną sytuację jak opisywana, akurat z innymi insektami, bo się france zalęgły w piwnicy i mi weszły do domu. Przy okazji wykupywania polisy na kolejny rok, dowiedziałem się że nie muszę płacić za usługi specjalisty z własnej kieszeni, bo w polisie mam wliczone tępienie karaluchów, prusaków, szczurów lub myszy. Ja mam PZU z opcją POMOC W DOMU w tym wyższym wariancie SUPER czy tam SUPER PLUS. Nie wiem jak to się ma z innymi ubezpieczycielami, bo korzystam od lat z tego starego zdziercy.
sprawdzonym sposobem jest zrobienie papki z kwasu borowego i jajek gotowanych przez 2 godziny i ziemniaków i cukru (ale nie pamiętam dokładnych proporcji). Tez kiedyś miałam ten problem i tylko to było skuteczne
Miałem podobny problem. Stosowałam różne środki. Pomógł dopiero Blattanex. Gel produkcji Bayer. Po 3 dniach zaczęły pojawiać się trupki karaluchow a potem zniknęły. Pojawiły się po roku więc ponowne zastosowanie i na razie mam spokój
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Irritating Enlightener | 31.179.75.* | 18 Lutego, 2017 00:56
Karaluchy w domu to na pewno nic przyjemnego, ale akurat to że dzieci reagują tak a nie inaczej - czy to nie... dobrze? Nie czują lęku przed przyrodą, a odróżnia ich płci świadczy o spostrzegawczości i ciekawości świata.